Skip to content

TropiMy Przygody


El Rocio i Doñana, czyli tam, gdzie zatrzymał się czas, a flamingów nie ma

El Rocio i Doñana, czyli tam, gdzie zatrzymał się czas, a flamingów nie ma

Na naszej mapie podróży kolejnym punktem po Sevilli był Park Narodowy Doñana, wpisany na Listę UNESCO, bogaty w faunę, zajmujący podmokłe tereny. Wiecie, flamingi, kormorany, itp. Zdjęcia prezentowały się niesamowicie (szczególnie te flamingi!), opisy też brzmiały zachęcająco, więc zdecydowaliśmy się tam pojechać.

Zatem jedziemy te 100 kilometrów do flamingów, a tam… sucho. Ekstremalnie sucho. Jak przystało na mokradła, powinno być mokro. No ale nie jest. Pani w informacji ostrzega, że możemy nie zobaczyć zbyt wiele ptaków, bo jest sucho. Ale skoro tyle przejechaliśmy, to się przejdziemy wyznaczoną trasą. Widzieliśmy jednego (słownie: JEDNEGO) tylko ptaka, i to z daleka. Zatem pojechaliśmy 100 kilometrów (oczywiście w bok od planowanej dalszej trasy, żeby nie było zbyt łatwo), aby się przespacerować po wysuszonych terenach parku. Trochę drzew, trochę traw, mnóstwo piachu i palące słońce w październiku – miesiącu, w którym palić nie powinno. No i żadnych flamingów…

Szczęśliwie to nie był jedyny powód, żeby te ekstra kilometry pojechać. Drugi nazywa się El Rocio i uratował wycieczkę. Wyobraźcie sobie miasteczko rodem z meksykańskiego westernu, w którym czas się zatrzymał: białe, całe w piachu zamiast asfaltu i chodników, z końmi jeżdżącymi po centrum. To miejsce istnieje naprawdę, nazywa się El Rocio i leży na południowym-zachodzie Hiszpanii, tuż przy Parku Narodowym Doñana. Pech chciał, że trafiliśmy tam chwilę po południu, w upalny dzień, zatem niewiele się działo w miasteczku – wyglądało jakby było opustoszałe. Nic dziwnego. Na stałe w El Rocio mieszka niecałe 2 tysiące osób, ale w maju lub czerwcu, przy okazji święta Zesłania Ducha Świętego do El Rocio zjeżdża się ok. milion pielgrzymów, aby przez kilka dni, w wesołej atmosferze flamenco czcić ten czas. Miasteczko słynie z tych corocznych pielgrzymek oraz faktu, że nie poddało się nowoczesności i przyjeżdżając do El Rocio można się poczuć, jakby cofnęło się w czasie. Nawet w październiku, kiedy jest tam wyjątkowo pusto.

[ezcol_1third]zarezerwuj lot[/ezcol_1third] [ezcol_1third]zarezerwuj nocleg[/ezcol_1third] [ezcol_1third_end]wypożycz samochód[/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!

5 Komentarze

  • JanO

    11 sierpnia, 2014

    Aż sto kilometrów 🙂

  • Podróże

    12 lutego, 2014

    To musiało być rozczarowanie, skoro w miejscu, gdzie miało być sporo ptaków nie zobaczyliście flamingów. Ale najważniejsze, że wyprawa się i tak udała.

    • koralinatropiprzygody

      13 lutego, 2014

      Pewnie, że się udała, mimo że oczekiwania były inne. Tym bardziej będzie powód, żeby wrócić! 🙂

  • rysieka

    12 lutego, 2014

    oj tam – oj tam
    pamiętasz w ubiegłym roku Jimmy przyjechał ze Sztokholmu do Ruszowa, a ponieważ miał szczęście to też spotkał jednego ptaka 🙂 a Ty mówisz, że aż 100 km…
    a ten kot ot tam czasem dla Lili nie usiadł na tym kominie?

    • koralinatropiprzygody

      13 lutego, 2014

      A może i dla Lili:) A z tym ptakiem – zależy od oczekiwań:)

Podziel się swoją opinią