Skip to content

TropiMy Przygody


Jedz w podróży jak najwięcej!

Jedz w podróży jak najwięcej!

Każdą podróż (czy to do miasteczka oddalonego o 20 km, czy na drugi koniec świata) łączy ze sobą kilka elementów. Jednym z ważniejszych jest fakt, że człowiek musi jeść. A skoro musi jeść, i to codziennie, to urlopu od tego nie dostanie, nawet gdyby chciał. Tylko dlaczego miałby chcieć?

Tortilla de patatas, Hiszpania, fot. K. Anglart
Hiszpańskie śniadanie z tortillą, mniam!

Jestem zdania, że doznania kulinarne i poznawanie nowych smaków są tak samo ważne w podróży, jak poznawanie kultury, ludzi i dziedzictwa danego kraju czy regionu. Może to dlatego, że lubię jeść i próbować nowych potraw? Taka edukacja kulinarna, którą w podróżach (chcąc nie chcąc) się nabywa przydaje się w takim momencie, w jakim jestem teraz: od ostatniego dalszego i dłuższego wyjazdu minęło tyle, że nie mogę już usiedzieć w miejscu, a do kolejnego brakuje… nie wiadomo ile. I wtedy kulinaria przychodzą na ratunek! Bo jeśli nie można pojechać gdzieś, żeby uraczyć podniebienie nowymi smakami, a nozdrza aromatami, można przywołać poprzednie podróże za pomocą kulinariów właśnie.

pasteis de nata, fot. K. Anglart
Moim pasteis sporo brakuje do Pasteis de Belem…Ale próbować trzeba!

 Praktycznie z każdego wyjazdu przywożę jakieś przyprawy, co ułatwia późniejsze odtwarzanie poznanych smaków. Wprawdzie przyprawy się kiedyś kończą, ale potem można eksperymentować z innymi, szukać kolejnych przepisów. I tak niezwykle proste śniadanie w postaci kawy i tosta z pastą pomidorową (cafe con tostada) przywołuje andaluzyjskie poranki spędzane w kawiarniach, a bułka wypełniona przyprawioną cebulą z jajecznicą (nie odwrotnie!) przypomina dość osobliwe śniadanie z Maroka – prawdopodobnie nie najbardziej typowe, ale takie, na jakie trafiliśmy w jednym z barów. I wraca Maroko czy inne wspomnienia z podróży, podczas gdy ja siedzę na swoim balkonie.

Oczywiście, można też przegiąć ze smakami. Kiedy podczas bardzo budżetowego wyjazdu do Szwecji kilka dobrych lat temu, przez 3 tygodnie na śniadania i kolacje jedliśmy tylko pieczywo z serkiem czosnkowym (bo był najtańszy), przez kolejne pół roku patrzeć na taki serek nie mogliśmy:)

Tak, jak muzyka potrafi przywołać wspomnienia, tak samo smaki sprawiają, że przed oczyma pojawiają się obrazy z drogi. Dlatego warto próbować nowych potraw, szukać przepisów, przywozić przyprawy, słodycze i gotować potem w domu, aby tę przyjemność podróżowania przedłużać smakiem i aromatem!

A Wy? Macie ulubione smaki, które przywołują wspomnienia z podróży? Albo takie, które próbujecie odtworzyć, ale nie smakują tak samo dobrze? Podzielcie się w komentarzach!

[ezcol_1third]zarezerwuj lot[/ezcol_1third] [ezcol_1third]zarezerwuj nocleg[/ezcol_1third] [ezcol_1third_end]wypożycz samochód[/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!

13

  • Izabela

    25 października, 2014

    Kurcze, mnie to martwi, że ja na co dzień jem za dużo, a w podróży… ech! Można powiedzieć, że cały mój Tallinn to praktycznie przejadłam 😉

  • kocham podróże

    24 października, 2014

    Mnie do takiej „kulinarnej edukacji” nie ma co przekonywać – sytuacja, w której ktoś wybiera się do danego kraju i stołuje w McDonaldzie jest dla mnie czymś niepojętym…

  • Mo.

    18 października, 2014

    Oj, regionalne przysmaki tak tak tak! I to w dużych ilościach. Na całe szczęście apetyt mam znakomity i pojemność żołądka też co uważam za wielkie szczęście i hojny dar od losu :). Niestety z większością rzeczy jest tak, że całkiem inaczej smakują w danym kraju a po przywiezieniu do Polski jakoś tak smak słabnie. Albo tylko ja tak mam…

  • Yeasiek

    5 października, 2014

    Nie ma to jak egzotyczna kuchnia 🙂

  • Agnieszka

    26 sierpnia, 2014

    Z każdej podróży przywożę coś z jedzenia (jeśli to możliwe), przyprawy i książki kucharskie! W większych miejsocwościach zwykle można zdobyć wydania po angielsku – udało mi się to nawet w Nepalu 🙂 Oczywiście, testy przepisów są na porządku dziennym 🙂

    Co do przypraw: jeśli się skończą, a są to mieszanki, możemy sami je odtworzyć, łącząc kilka-kilkanaście składników i ciesząc się własną masalą 🙂 będzie nawet bardziej aromatyczna, bo mieszanki mają to do siebie, że relatywnie szybko wietrzeją, a trzymanie ich na targach w usypanych kopczykach im nie służy, choć wizualnie pięknie w Maroku czy Turcji wygląda.

    • Koralina tropi przygody

      26 sierpnia, 2014

      Dokładnie, mieszanki przypraw można samemu odtworzyć i nie jest to takie trudne. Też często przeglądam książki kucharskie za granicą, ale zwykle ich jednak nie kupuję:) Wolę jedzenie i przyprawy:)

  • Gadulska

    26 sierpnia, 2014

    Dobry wieczór! Trafiłam tu przypadkowo i bardzo mi się podoba. Mam podobne podejście do kulinarnego zwiedzania, choć nie zawsze jest możliwość spróbowania wszystkiego, co chciałoby się spróbować. Podczas podróży, żeby nie zajechać budżetu, na ogół połowę posiłków jemyna mieście, a połowę przygotowujemy we własnym zakresie, ale nawet wtedy staramy się używać miejscowych składników. W Rzymie np. ratowaliśmy budżet makaronem z pesto – ale jakie to było pesto! Świeże, kupowane na wagę, cud, miód i orzeszki 🙂
    A co do smakowych wspomnień – świeże owoce morza z Barcelony, przepyszne pizze czy gnocchi z Rzymu, musaka czy gołąbki z liści winogron z Grecji… Rozmarzyłam się 🙂 Tylko podróżowanie po Niemczech nie zaspokaja moich kubków smakowych – za tłusto i za kiełbasiano. Chyba że po prostu źle trafiałam.

    • Koralina tropi przygody

      26 sierpnia, 2014

      Dzień dobry! Bardzo się cieszę, że się podoba:) Mam takie samo rozwiązanie, żeby budżetu nie nadszarpywać zbytnio, bo by na nic innego nie wystarczyło, gdyby tylko jeść po knajpach:) Mam podobnie z Niemcami – tamtejsza kuchnia też mnie nie powala. Może też jeszcze nie trafiłam na coś ekstra:)

  • Rodzynki Sułtańskie

    25 sierpnia, 2014

    To prawda, w podróży dieta nie ma prawa bytu 🙂 Uwielbiam kulinarne pamiątki z podróży, a smak (a przede wszystkich zapach potraw) zawsze wywołuje wspomnienia. Chyba najbardziej tęsknię za lodami tartufo w Tropei, które sama robiłam pod okiem mistrza. Najpyszniejsze!

    • Koralina tropi przygody

      26 sierpnia, 2014

      Właśnie dla tych wspomnień warto jeść:) Później smaki i zapachy otwierają w głowie jakieś drzwiczki i wracają obrazy z wyjazdu:)

  • JanO

    21 sierpnia, 2014

    Jedzenie jest bardzo potrzebne i korzystne dla organizmu aby mieć energię na zwiedzanie.

  • Ewa

    20 sierpnia, 2014

    Uważam, że jedzenie w podróży to rzecz bardzo ważna. Z każdym krajem mam jakieś kulinarne wspomnienia. Portugalia to bezdyskusyjne pasteis de Belem (ślinka mi znowu pociekła, jak zobaczyłam zdjęcie). Hiszpania to paella. Tajlandia – prażone koniki polne. Kenia – krokodyl (moje najnowsze kulinarne odkrycie) i maharagwe (potrawka z fasoli). Włochy – makaron z atramentem. Jadąc gdzieś zawczasu staram się pomyszkowac i znaleźć jakieś ciekawe smaki z danego regionu. Myślę, że warto popróbować, nawet jeśli miałoby nie smakować, bo a nuż odkryjemy jakiś wspaniały smak 🙂

    • Koralina tropi przygody

      21 sierpnia, 2014

      Dokładnie! Ja krokodyla nie jadłam (jeszcze;)). Wszystko zależy od smaków i tego, gdzie się było, bo dla mnie np. Hiszpania to tapasy, fanką paelli raczej nie jestem:) Ale już Portugalia to dla mnie też pasteis i to w dużych ilościach! A fasola to dla mnie wspomnienie Brazylii. I jakie to fajne? Każda potrawa czy jej składnik będzie budził inne wspomnienia u każdego, a każdy kraj będzie przywodził inną potrawę!:)

Podziel się swoją opinią