Skip to content

TropiMy Przygody


Jak się przygotować do długiej podróży? Radzą blogerzy, cz.2

Jak się przygotować do długiej podróży? Radzą blogerzy, cz.2

W I części tego poradnika pisaliśmy o planowaniu, zdobywaniu wiedzy i zdrowiu. To jednak nie wszystkie kwestie, o których trzeba pomyśleć przed wyjazdem w długą podróż. Jak jeszcze przygotować się do podróży?

Bezpieczeństwo

To również ważny aspekt podróży, tylko jak się do tego przygotować?

Julia z whereisjuli.com miała na to taki pomysł: „przygotowałam się fizycznie, żeby w razie czego mieć wystarczająco sił w nogach na ucieczkę, no i wystarczająco siły na dźwiganie plecaka. A przed samym wyjazdem ścięłam włosy, dla wygody, ale też dla bezpieczeństwa. Dodałabym jeszcze dwie rzeczy – sprawdzenie pogody i sytuacji politycznej. Myślę sobie, że ładowanie się w miejsca, gdzie może nam coś zagrozić (czy to wojna, czy cyklon) i bagatelizowanie sprawy jest mało rozsądne. Pokora to to, co w podróżach jest najważniejsze. Bo udana podróż to taka, z której się wraca…”.

Święte słowa! Ja z kolei kiedyś woziłam ze sobą gaz pieprzowy, ale jak mi go celnik na granicy ukraińskiej zabrał, stwierdzając, że to broń i nie mogę jej wwieźć, tylko po to, żeby wydębić od nas łapówkę, to przestałam. A niebawem wybieram się na kurs samoobrony. Po co? Bo pomimo tego, że będę miała przy sobie silnego mężczyznę, to zakładam, że być może nie w każdej sytuacji będziemy razem. A poza tym, dobrze wiedzieć, jak się zachować w sytuacji zagrożenia, jak opanować emocje i strach, a nie chować się za plecami Bartka. Oby ta wiedza nigdy mi się nie przydała.

Przy kwestii bezpieczeństwa bardzo ważna jest wiedza. Wie o tym Olga z projektu Czuj Czuj: „jeżdżę do miejsc często uznawanych za niebezpieczne – Kurdystan, Syberia, Meksyk, Kaukaz, cygańskie osady. Gdybym się bardzo przygotowywała od strony informacyjnej – gdzie, kogo i jak zabili, to pewnie nie opuściłabym mieszkania. Moje podróże są poprzedzone długimi przygotowaniami (te do wyprawy po byłym ZSRR trwały cztery lata!) ale bardziej dotyczą poznawania kultury, historii, problemów społecznych. To na podstawie tej wiedzy wyciągam wnioski gdzie się lepiej nie zapuszczać, co zobaczyć, a co ominąć”.

Bezpieczeństwo to nie tylko umiejętność zachowania się w groźnej sytuacji, ale też ubezpieczenie zdrowotne i odpowiednio zagospodarowane pieniądze. Ofert ubezpieczeń jest mnóstwo i trzeba je dobrze przejrzeć przed zakupem, ale zdecydowanie warto takie mieć w razie nieprzewidzianych problemów zdrowotnych i nieszczęśliwych wypadków. Jedni polecają tanie ubezpieczenia dla młodych typu Euro26 czy Planeta Młodych (tę drugą znacznie częściej), inni drogie pakiety renomowanych ubezpieczycieli. Którą z opcji wybierzemy my? Z jednej strony warto wziąć lepsze ubezpieczenie, z drugiej jednak – koszty rzędu 1000-1500 zł na osobę to dodatkowy miesiąc podróży. Z trzeciej jeszcze strony, wiadomo: zdrowie i bezpieczeństwo najważniejsze, więc… nie wiemy, wciąż się wahamy. Niezależnie od wybranego ubezpieczenia, lepiej, aby nie zostało nigdy wykorzystana.

A co z zabezpieczeniem finansowym? Karty, banki, konta… Zmora przy podróżowaniu za granicą, bo operacje finansowe potrafią sporo kosztować, więc trzeba sprawdzić oferty i wybrać najkorzystniejszą. Najlepiej też na kartach płatniczych (jedna Visa, druga Maestro), których głównie używamy mieć na bieżące wydatki, a duże sumy trzymać na kontach, do których nie mamy karty. Dlaczego? Bo znane są przypadki wyciągania pieniędzy z karty płatniczej i łatwo można się pozbyć całej sumy odkładanej od dawna na wymarzoną podróż. A tego chyba by nikt nie chciał… Poza tym, jak radzi Emi w drodze: „trzeba zabrać ze sobą choć kilkaset dolarów, bo często w tej walucie płaci się za wizy, no i przydają się na czarną godzinę!”.

Sprawy formalne/urzędowe

Banki i ubezpieczenie to niestety nie wszystkie formalności, jakie trzeba załatwić. Warto wyrobić międzynarodowe prawo jazdy, sprawdzić ważność paszportu, kart kredytowych, zostawić upoważnienia notarialne bliskim do załatwiania spraw urzędowych w Polsce, zrezygnować z abonamentu telefonicznego, wypowiedzieć wszelkie wiążące nas umowy (np. internet), wywołać i zabrać ze sobą sporo zdjęć do wiz. Wszystkie ważne dokumenty dobrze jest zeskanować, zostawić skany bliskim w domu, ale też wysłać sobie na pocztę i wgrać na dysk komputera, żeby mieć do nich dostęp. Poza tym, koniecznie trzeba pamiętać o pozamykaniu WSZELKICH urzędowych spraw, np. tych dotyczących składek ZUS-u, żeby po dwóch latach nieobecności nie zażyczyli sobie nagle wyrównania brakujących składek od byłego przedsiębiorcy (brzmi niewiarygodnie, ale oparte na faktach).

Zakupy

Jak ogólnie zakupy lubię, tak te mnie dosyć przerażają. Nie znam się na specyfikacjach technicznych namiotów, śpiworów, kurtek itd., a to niewątpliwie pomaga w ich zakupie. Co trzeba nabyć? Ogólnie rzecz biorąc, to, czego nam brakuje. Kajtostany w swoją podróż kilka rzeczy kupili, ale nie wszystko, co chcieli:

„W naszym przypadku najważniejszą sprawą było ograniczenie wagi, ale to wymaga nie tylko ograniczenia rzeczy, co kupienie np. lekkiego śpiwora. Nie wszystko udało nam się tak, jak byśmy sobie tego życzyli, bo niestety lekkie, dobre rzeczy kosztują swoje, a my woleliśmy przeznaczyć te fundusze na sam wyjazd. Niemniej jednak warto zainwestować w to co najważniejsze w czasie danego wyjazdu. Jeśli będzie się spędzać większość nocy pod namiotem warto kupić dobry namiot, jeśli będzie się łazić to najważniejszy jest plecak i buty itd… dlatego tak ważny jest czas, bo czasem ciężko wybrać to co naprawdę będzie nam potrzebne i sprawdzi się w 100%. Dla nas najważniejsze są rowery (mamy pożyczone Brennabory), przyczepka (doskonały NordicCab), namiot (Big Agnes), sakwy (Crosso). Wszystkie te rzeczy sprawdzają się świetnie i warto było w nie zainwestować”.

Pojechana planuje podobne zakupy, jak my: „odzież techniczną, biorąc pod uwagę miejsca, w których będziemy i sporty, które będziemy uprawiać w ciągu najbliższego pół roku oraz sprzęt (czołówki, scyzoryk, adapter do wtyczek), którego nie posiadamy, bądź którego stan wskazuje, że nie przetrwa pierwszego pół roku podróży.”

Trzeba też pamiętać, żeby nie przegiąć i nie kupować wszystkiego, jeśli nie jedziemy do dziczy z dala od jakiejkolwiek cywilizacji. Dlaczego? Bo możemy przepłacić i jeszcze to dźwigać na naszych plecach. Emi w drodze podpowiada, co zabrać do Azji:

„Ja w tropiki azjatyckie jechałam z zaledwie paroma T-shirtami, a na miejscu dokupywałam kolejne bardzo tanio. Do Nowej Zelandii zabrałam porządne buty trekkingowe i kurtkę, ale już ciepły śpiwór i namiot kupiłam na miejscu, bo było taniej. W Azji nie opłaca się (już) kupować sprzętu fotograficznego ani innej elektroniki, za to np. w Stanach dostaniemy je o wiele taniej niż w Europie. Pamiętajcie, że ciuchy i kosmetyki są w Azji sporo tańsze, warto wziąć jedynie krem do opalania – Azjaci się nie opalają i takie nie są im potrzebne, a jeśli już są, to drogie, oraz krem do twarzy, bo tu ciężko o taki NIEwybielający, a przecież na wakacjach chcemy się opalić, prawda? 😉 I jeszcze porada dla dziewczyn: weźcie zapas tamponów, bo w wielu azjatyckich krajach o nie ciężko”.

No tak, ale co zrobić, jeśli jednak namiot będzie nam potrzebny, ale dopiero za pół roku, a nie na początku podróży? Dźwigać ze sobą? Kupić na miejscu? A może wykorzystać radę Pojechanej?

„Zostawiamy u rodziców sprzęt sportowy i odzież techniczną, która być może przyda nam się w podróży, ale nie wcześniej niż za pół roku (bez sensu nosić coś 6 miesięcy na plecach bez… sensu) z wyjaśnieniem, że możemy ich poprosić o dosłanie nam kiedyś/czegoś/gdzieś”.

Brzmi rozsądnie i my też o tym myślimy. Naprawdę szkoda pleców na dźwiganie tego wszystkiego.

Pozbywanie się rzeczy

Spodziewałam się, że pozbywanie się rzeczy i powstrzymanie od kupowania nowych będzie trudne i niewykonalne, ale… bardzo pozytywnie się zaskoczyłam. Niekupowanie nowych przedmiotów i myśl o tym, które oddamy lub sprzedamy sprawia mi prawdziwą radość. Niesamowite, jak decyzja o długiej podróży pozytywnie wpływa na minimalizm w życiu. Na pewno zrobimy jakąś wyprzedaż garażową, część rzeczy oddamy np. do schroniska dla bezdomnych, a część spakujemy w kartony i oddamy na przechowanie rodzicom (przechowacie, nie? ;)). Bez sensu byłoby pozbyć się wszystkiego, skoro zamierzamy tu wrócić. Teraz sprzedamy i oddamy wszystko, a po powrocie będziemy kupować nowe, bo nie będziemy mieć nic? Jakoś nam się nie podoba taki scenariusz. Dlatego przedmioty i odzież niezbędną do podstawowego funkcjonowania po powrocie zostawiamy (np. jakiś garnek, patelnia, talerze, marynarka, para spodni, spódnica, zwykłe buty). Pojechana też coś zostawia, ale z innych powodów: „pakujemy w kartony wszystko to, co ma dla nas zbyt dużą wartość sentymentalną, by bezpowrotnie się z tym pożegnać, a także kilka strojów wizytowych oraz zimowych na wypadek wizyty w Europie”.

Pakowanie

pakowanie

To jak już wszystko mamy kupione, mieszkanie opróżnione, jesteśmy przebadani i zaszczepieni, wszystkie formalności są załatwione, to pozostaje jeszcze jedna, ale nie mniej ważna część: spakowanie się. Zadanie niełatwe, bo jak upchać do kilkudziesięcio-litrowego plecaka wszystko, czego będziemy używać w podróży? Jak zmieścić zawartość szafy? Poprzez redukcję, niestety. Mając listę rzeczy do zabrania, trzeba ją jeszcze 5 razy przejrzeć i zostawić JEDYNIE te rzeczy, które naprawdę są nam niezbędne.

Ania i Marcin z naszymidrogami.pl: „najważniejsza lekcja: nie ma wiele różnicy w ilości potrzebnego sprzętu między podróżą 2-3 tygodniową, a kilkumiesięczną (szczególnie na rowerze). Bardziej od długości podróży na nasz ekwipunek wpłynie więc region w jakim podróż będzie się odbywać. My zabraliśmy za dużo. Po 5 miesiącach podróży poszła do Polski paczka ważąca 8 kg, a i tak mieliśmy w naszych sakwach rzeczy, które użyte zostały raz lub nigdy. Za dużo mieliśmy duplikatów. Buty? Zamiast wpinanych w pedały wziąłem zwykłe z twardą podeszwą, dzięki czemu miałem jedne na wszelkie okazje. Do tego sandały i gotowe. Klapki pod prysznic? Zbędne, można sobie bez nich poradzić. I to jest teraz naszą zasadą. Jeśli bez czegoś poradzić sobie można w inny sposób, jeśli jakąś rzecz w podróży można w jakiś sposób pożyczyć, to jej nie bierz. Nasza rada: nie planuj zbyt wiele, rozmawiaj z ludźmi, bierz tylko to, co na 100% użyjesz. Może będzie trudniej, ale nie zabraknie przygód i odkryć! Każdy odkryje w sobie szczęśliwego minimalistę :)”

Minimalizm poleca też Kinga, czyli Gadulec: „MNIEJ znaczy LEPIEJ. 3 pary butów w zupełności wystarczą, podobnie jak 4-5 koszulek i 2 pary spodni. W większości krajów dostaniemy praktycznie wszystkie potrzebne produkty, często w lepszej cenie”.

No właśnie, trzeba pamiętać, że jeśli nie jedziemy w jakąś totalną dzicz, to prawdopodobnie kupimy to, co nam potrzebne za pół roku na miejscu. Ale i tak zawsze bierzemy za dużo, jak mówią Kajtostany: „mamy takie spostrzeżenie, że zawsze weźmie się za dużo, a w sumie jeśli nie jedzie się na jakiś specjalistyczną wyprawę na ośmiotysięczniki, to wszystko można dostać na miejscu, nawet na „końcu świata”. My oczywiście mieliśmy za dużo i wciąż wyrzucamy coś po drodze. Ale tak to jest, że jadąc na długo chce się mieć wszystko na każdą pogodę, szczególnie jeśli chodzi o dzieciaki”.

Olga z projektu Czuj Czuj, z uwagi na specyfikę swoich wyjazdów (warsztaty dla dzieci w różnych częściach świata) ma jeszcze większy problem z pakowaniem: „moje podróże są różne, czasem jadę gdzieś na pół roku, innym razem na tydzień. Zawsze staję przed wyborami typu: „wziąć jeszcze jedną kieckę czy dodatkową paczkę kredek na warsztaty?”. Najczęściej pracuję na śmieciach, to z nich robię z dzieciakami zabawki, pomoce naukowe i place zabaw. Cała idea jest taka aby widziały, że z tego co je otacza mogą stworzyć coś fajnego. Ale oprócz warsztatów mamy jeszcze teatrzyk cieni (rzutnik waży z 5 kilo). Do zabaw ruchowych nieodzowna jest płachta Klanzy (2, 5 kilo)… Odkąd na świecie pojawił się mój synek dylematów typu co jest niezbędne a co można sobie odpuścić jest jeszcze więcej. Marzymy o busiku, który by to wszystko woził ale póki co trzeba dźwigać „mobilne przedszkole połączone z domem” na plecach. A nic tak nie uprzykrza wyjazdu jak niemoc ruszenia się. Najczęściej podróżujemy w ten sposób, że witamy w danym miejscu (ośrodku dla uchodźców czy szkole) na około dziesięć dni by potem ruszyć w kolejne. I tak jeździmy od miasta do miasta i od wsi do wsi. Kiedy nadchodzi dzień zawijania do kolejnego miejsca wstyd się przyznać, ale dostaję skurczu szczęk. A jeszcze jest tak, że ludzie koniecznie chcą się podzielić, więc nas obdarowują…”

Szczęśliwie, żyjemy w dobie różnych wynalazków i gadżetów ułatwiających życie, również pakowanie. Przekonała się o tym Emi w drodze: „odkąd odkryłam worki próżniowe, w moim pakowaniu nastąpiła rewolucja 🙂 Znajomi polecają też packing cubes, których nie miałam jeszcze okazji wypróbować. Gdy zaczynałam podróże, w pierwszych nieudolnych próbach pakowania pomagała mi…mama, która była kiedyś (w przeciwieństwie do mnie niestety!) harcerką. Z wielkiego nieskładnie zapakowanego plecaka wyciągała wszystko, pakowała jeszcze raz, coś jeszcze dokładała i nagle magicznie zmniejszał swój rozmiar o połowę :)”. Ale jak ktoś nie ma mamy harcerki (jak np. ja i Bartek), to może lepiej pomyśleć o tych workach próżniowych?

Z workami czy bez, i tak najważniejszy przy pakowaniu jest MINIMALIZM. Wprawdzie trzeba się go nauczyć, ale już samo podjęcie decyzji o długiej podróży i rozpoczęcie przygotowań jest świetną lekcją pokory i minimalizmu. W pewnym momencie niekupowanie nowych rzeczy i zastanawianie się nad sensem posiadania sporych ilości wszystkiego zaczyna być po prostu… normalne!

Wydaje mi się, że w obu częściach zebranych porad poruszałam najważniejsze kwestie dotyczące przygotowań do długiej podróży. A może o czymś zapomniałam, coś pominęłam? Jeśli tak, napiszcie, na pewno skorzystamy z porad!

[ezcol_1third]zarezerwuj lot[/ezcol_1third] [ezcol_1third]zarezerwuj nocleg[/ezcol_1third] [ezcol_1third_end]wypożycz samochód[/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!

24

  • Jacek z Polisy

    10 marca, 2017

    Dziękuję za świetny artykuł.

    • Koralina

      11 marca, 2017

      To my dziękujemy za miłe słowa! Cieszymy się, że artykuł się podoba.

  • Traveling Rockhopper

    22 września, 2015

    Ciekawe 🙂 Ja też zawsze stawiam na minimalizm!

    • Koralina

      22 września, 2015

      Minimalizm jest dobry 😉

  • Magda Kajzer

    15 września, 2015

    Świetny wpis! Lubię takie „zbiorowe” porady. Świetnie się to czyta i z każdej wypowiedzi można wynieść coś dla siebie ciekawego. A porady, jak przygotować się do długiej podróży są bezcenne i warto je czerpać tylko od profesjonalistów! 🙂

    • Koralina

      16 września, 2015

      Dzięki bardzo! Cieszę się, że się przydał 🙂 pozdrowienia!

  • 5000lib

    7 lipca, 2015

    Dzęki za wpis. 🙂

    • Koralina

      7 lipca, 2015

      Bardzo proszę 😉

  • Maya Cz

    27 czerwca, 2015

    Chyba że banki są sponsorami 😉 czego wam życzę!

    • TropiMy Przygody

      28 czerwca, 2015

      No nie są 🙁 Ale przecież nie piszemy o żadnym konkretnym banku czy ofercie. 🙂

  • Maya Cz

    27 czerwca, 2015

    kryptoreklama wam wyszła 😛

    • TropiMy Przygody

      27 czerwca, 2015

      Jaka?

  • Domcia

    26 czerwca, 2015

    Co do ubezpieczenia: wcale nie jest tak że renomowane firmy ubezpieczeniowe dają lepsze warunki. Przed wyjazdem zakupiłam planetę młodych, a chłopak wziął ubezpieczenie za 600 zł. Okazało się że kwoty limitów są trzy razy niższe niż w planecie młodych, a i tak były to tylko koszty medyczne bo za nww trzeba było dopłacić drugie tyle. Szybko więc wziął planetę i zrezygnował z tamtego. (Zawsze jest co najmniej tydzień na odstąpienie od umowy, ja też na zrezygnowałam z wybranej początkowo Euro 26 jak się dowiedziałam ze nie obejmuje chorób tropikalnych)

    • Koralina

      29 czerwca, 2015

      Dzięki za info! Dobrze wiedzieć, bo jeszcze tak dokładnego rozeznania nie robiliśmy. Też właśnie mocno rozważamy planetę młodych, ale porównamy sobie jeszcze z innymi. A musieliście z niego skorzystać? Jeśli tak, bez problemów dostaliście zwrot?

    • EURO26

      2 lipca, 2015

      Domcia, ubezpieczenie EURO26 pokrywa koszty leczenia przy chorobach tropikalnych!! 🙂 Gdzie taką informację znalazłaś, że tak nie jest? Pozdrawiamy, zespół EURO26

      • Marcin

        29 stycznia, 2016

        W „SZCZEGÓLNE WARUNKI UBEZPIECZENIA PODSIADACZY KART EURO 26 W WERSJI WORLD I SPORT”…

        ” 1. Niezależnie od wyłączeń generalnych, o których mowa w § 33, Towarzystwo nie ponosi odpowiedzialności w przypadku: ”

        ” 6) wad wrodzonych, chorób tropikalnych; ”

        @EURO26: To pokrywa, czy nie?

  • Wiola Starczewska

    26 czerwca, 2015

    Hej Koralina, hej Bartek, bardzo przydatny wpis, szkoda, że nie czytałam czegoś takiego przed swoim wyjazdem do Brazylii. Aż głupio się przyznać, że wtedy (podróż na pół roku) miałam ze sobą w plecaku biały T-shirt (to było trochę głupie). Co więcej nie czytałam zbyt wiele o kraju do którego jadę albo po prostu nigdzie się nie natknęłam na taką informację, że Brazylia słynie z klapek Havanianas i tuż przed wyjazdem, a był to październik kupiłam sobie japonki. O tej porze roku można było dostać już tylko drogie Havanianas w centrum handlowym. A przecież w Brazylii mogłabym je mieć za jedną trzecią ceny i w milionach kolorów do wyboru!

    Chciałabym was zapytać czy kupujecie dużo przewodników? Ja osobiście nie lubię (co widać), wolę dowiedzieć się na miejscu, chcę żeby podróż mnie zaskoczyła, zamiast z przewodnikiem w ręku śledzić czyjeś kroki. Jestem ciekawa waszego zdania. Ten wpis zachowam sobie w zakładkach, gdyby ktoś kiedyś się mnie zapytał o przygotowania do długiej podróży, będę miała co podesłać:)

    • Koralina

      29 czerwca, 2015

      Dzięki, właśnie tak sobie myśleliśmy, że nie zawsze można wszystkie info znaleźć w jednym miejscu zebrane, więc coś zebraliśmy, choć to chyba nie wszystko 🙂

      Wiesz co, z reguły jeździmy bez przewodników od jakiegoś czasu. Ma to swoje plusy, ale ma też minusy. Do Ameryki Południowej na pewno się zaopatrzymy w coś, ale na czytnik, żeby nie taszczyć tych grubych książek. I bardziej po to, żeby mieć zawsze pod ręką jakieś źródło informacji o miejscach, a niekoniecznie, żeby ślepo podążać zaproponowaną trasą.

  • Kajtostany La Ruta

    26 czerwca, 2015

    Pozbywanie się rzeczy! Koniecznie. My na fali powyjazdowej wyrzuciliśmy pół szafy. Skoro przez siedem miesięcy mogliśmy żyć z ciuchami spakowanymi w 4 sakwy to po co nam pierdyliard ubrań w domu?
    Trzymamy za Was kciuki!

    • Koralina

      29 czerwca, 2015

      Dzięki! No konieczne jest też dlatego, że my np. nie za bardzo mamy gdzie przechować całą zawartość naszego wynajmowanego mieszkania, więc trochę nie mamy wyboru, nawet gdybyśmy nie chcieli „czyścić” naszego inwentarza. Na szczęście chcemy 😉

  • Grażyna Wudniak

    26 czerwca, 2015

    przechowacie ?… oczywiście przechowamy 😀 😛 nie musicie się o to martwić 😀

  • Henryk Wudniak

    26 czerwca, 2015

    Też dopijam kawkę ale musze do roboty 🙁

  • rysiekaR

    25 czerwca, 2015

    przechowamy, przechowamy… co mamy nie przechować?
    a co do bezpieczeństwa, to oczywiście wszystkiego przewidzieć nie można, ale mając oczy, uszy i umysł szeroko otwarte to ogromną większość sytuacji, które potencjalnie mogą zagrozić bezpieczeństwu – można przewidzieć z góry i w porę wycofać się z „wdepnięcia w …”

    • Koralina

      29 czerwca, 2015

      Dokładnie tak. Przezorny zawsze ubezpieczony 😉

Podziel się swoją opinią