Skip to content

TropiMy Przygody


Jak przekroczyć granicę Panamy z Kolumbią?

Jak przekroczyć granicę Panamy z Kolumbią?

Mogłoby się wydawać, że przekroczenie granicy nie stanowi problemu. Jednak granicę Panamy z Kolumbią porasta niebezpieczna dżungla Darien, a Panamericana mająca łączyć kontynenty urywa się w tym miejscu. Nie ma więc oficjalnej drogi lądowej przez granicę. Jak zatem ominąć Darien i przekroczyć granicę?

Informacje o tym, jak ominąć Darien można znaleźć na wielu polsko- i anglojęzycznych blogach. Dlatego też nie planowałam o tym pisać, żeby się nie powtarzać, ale… okazuje się, że te informacje dość szybko się dezaktualizują, ceny zmieniają, zatem pomyśleliśmy, że warto napisać, jak wygląda to obecnie. My jeszcze przed wyjazdem byliśmy pewni, że wciąż pływa prom pomiędzy Colon a Cartageną, o którym pisali Paczki w Podróży. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że prom po niespełna roku funkcjonowania pływać przestał. Musieliśmy więc zacząć szukać innych sposobów, a tanie, niestety, to nie jest.

Istnieje kilka sposobów, żeby przedostać się z Panamy do Kolumbii (lub na odwrót). Oto one:

1. Przejść Przesmyk Darien

Nie polecamy. Nie tylko dlatego, że jest to gęsto porośnięta dżungla i jej przejście wymaga odpowiedniego przygotowania, kondycji i sprzętu. Głównie dlatego, że jest to bardzo niebezpieczne. W głębi Darien żyją Indianie, którzy podobno nie przepadają za turystami. Ukrywają się tutaj również przemytnicy narkotyków i partyzanci. Podobno znając jakiegoś przemytnika da się przejść przez dżunglę nietkniętym, ale ani żadnego nie znamy ani nawet nie chcielibyśmy poznać. Dla nas to wystarczające zniechęcenie – życie nam miłe, jeszcze kawałek świata chcemy zobaczyć, więc przejścia przez dżunglę w ogóle nie braliśmy pod uwagę.

2. Polecieć samolotem do Bogoty lub Medellin

Wydawałoby się, że będzie to opcja najdroższa, ale wcale tak nie jest. Z Ciudad de Panama do Bogoty i Medellin latają tanie linie lotnicze Viva Colombia. Można upolować bilet już za ok. 100$ od osoby (+ opłata za bagaż, jak to w tanich liniach), co jest ceną bardzo dobrą. Jest to opcja najłatwiejsza, najwygodniejsza, ale też najmniej emocjonująca. Wsiadasz w duży samolot, godzinę później wysiadasz na lotnisku w Bogocie lub Medellin i już. Nie zdecydowaliśmy się na tę możliwość, ponieważ chcieliśmy się dostać na wybrzeże karaibskie w Kolumbii, a to oznaczałoby cofnięcie się z Bogoty lub Medellin w górę, w stronę Panamy i dodatkowe koszta (sam lot wraz z bagażem kosztowałby nas 140$).

Znajdźcie najtańsze bilety dzięki rankingowi najtańszych wyszukiwarek lotów, który dla was przygotowaliśmy!

3. Popłynąć przez wyspy San Blas

Bez problemu można znaleźć firmy organizujące rejsy jachtami pomiędzy Carti w Panamie a Cartageną w Kolumbii. Plusem jest fakt, że zatrzymują się na rajskich wyspach Indian Kuna – San Blas. W kilku z nich jako kapitanowie pracują nawet Polacy, więc jest okazja do spotkania rodaków. Wydawałoby się, że jest to opcja idealna i najciekawsza, gdyby nie fakt, że taki kilkudniowy rejs kosztuje ok. 400-600$ w zależności od firmy. To dla nas zdecydowanie za drogo. Planowaliśmy popłynąć na San Blas tak czy siak i potem próbować się z kimś zabrać dalej – sprawdzony sposób, bo niejedna osoba już tak zrobiła. Tyle że wyspy zrobiły się bardzo drogie, chętnych na taki sposób pokonania granicy z Kolumbią z roku na rok jest więcej, firm robiących to za srogie pieniądze też przybyło, a tych, którzy chcą zabrać na pokład za darmo, za pracę lub drobną opłatę ubywa. Zrezygnowaliśmy zatem i z tej możliwości.

4. Polecieć samolotem, przepłynąć łódką, zatrzymać się w Capurganie i popłynąć dalej

Ostatnia możliwość jest dość kombinowana, ale w porównaniu do powyższych stosunkowo tania, bezpieczna i z dreszczykiem emocji. Poniższa mapka pokazuje poszczególne etapy podróży:

granica panama kolumbia

Lot

Z Ciudad de Panama (z lotniska Albrook blisko centrum miasta) leci się liniami AirPanama do ostatniej wioski po panamskiej stronie: Puerto Obaldía. Bilet kosztuje 105$ wraz z podatkami i na pokład można wnieść 14 kg bagażu. Za każdy dodatkowy kilogram dopłaca się 2% ceny biletu, czyli niewiele. Sam lot jest ciekawym przeżyciem, bo leci się małą, ciasną 12-osobową awionetką. Trochę telepie, ale jest fajnie. Można zobaczyć Panamę i wyspy San Blas z lotu ptaka w cenie biletu 🙂

granica panama kolumbia

Puerto Obaldía i łódź

granica panama kolumbiaWysiadając z samolotu trzeba kierować się tam, gdzie idą wszyscy, czyli do biura migracyjnego. Tam oprócz pokazania paszportu, trzeba zostawić 2 kopie strony z danymi osobowymi (jeśli się ich nie ma, można zrobić kopię obok, w budce z internetem, ale jest drożej niż w mieście i nie zawsze jest czynna, więc najlepiej skserować je w Panamie). Po wyjściu z biura trzeba iść w prawo aż dojdzie się do kontroli granicznej, po jej przejściu trzeba skręcić w lewo przed pomostem, żeby dojść do łódki, którą widać sprzed pomostu. Tutaj kupuje się bilet i wsiada do łodzi. Nie popełnijcie naszego błędu i nie próbujcie dowiedzieć się, gdzie można kupić bilet. Każdy odsyłał nas gdzie indziej i kręciliśmy się bez celu po wiosce. Kiedy w końcu jedna osoba powiedziała nam, że to podczas wsiadania się płaci i ponownie przeszliśmy punkt graniczny (za pierwszym razem mili Panowie nas cofnęli po bilety), nasza łódka właśnie odpływała wraz ze wszystkimi pozostałymi pasażerami z awionetki (pech chciał, że kręcąc się po wiosce ich nie minęliśmy)…

Ale nie ma tego złego… Godzinę później przypłynął Pan, który zechciał nas zabrać do Capurgany – pierwszej wioski po kolumbijskiej stronie. Rejs trwa ok. 30 minut, kosztuje 15$ od osoby i dostarcza niezapomnianych wrażeń: stara, drewniana łódź uderza o fale i przechyla dość ostro na boki. Pozostaje trzymać się mocno (tylko że nie bardzo jest czego) i mieć nadzieję, że na tej fali się nie wywróci. Podobno czasem się to zdarza. Szczęśliwie nie tym razem. Ale nie ma co narzekać, widoczki ładne, emocji dużo i człowiek czuje, że żyje! 🙂

Koszt dotarcia do Capurgany po kolumbijskiej stronie, to w tym przypadku 120$ od osoby.

Capurganá – Necocli

granica panama kolumbiaDopływając do Capurgany po południu nie ma już możliwości wydostania się z niej, ponieważ wioska jest dość odcięta od reszty Kolumbii (można dolecieć samolotem lub dopłynąć łódką, drogi brak) i łodzie odpływają rano. Zatem każdy, kto chce w ten sposób przekroczyć granicę, musi zostać przynajmniej dzień w tej plażowej miejscowości (my zostaliśmy dłużej, o czym przeczytacie w kolejnym wpisie). W Capurganie należy skierować się do biura migracyjnego, aby dostać pieczątkę wjazdową Kolumbii. Można trafić na czas siesty (jak my) i wtedy trzeba wrócić, kiedy mundurowi przestaną odpoczywać. Warto mieć bilet potwierdzający opuszczenie kraju, ponieważ pytają o to. Nam udało się bez tego, ale to może być kwestia celnika, na jakiego się trafi. Nasz przyjął tłumaczenie i uwierzył, że w Kolumbii nie zostaniemy na zawsze 🙂 Z Capurgany wydostać się można łodzią do Turbo lub (od tego roku) do Necocli po drugiej stronie zatoki. Ze wszystkich relacji, które czytaliśmy wynika, że jeśli jest sposobność, by Turbo ominąć, to należy to zrobić. Łódź do Necocli odpływa codziennie ok. godz. 10, bilet na nią należy kupić co najmniej dzień wcześniej (bo rano może już nie być) i kosztuje 60 000 pesos, czyli ok. 20$. Na pokład można wziąć 10 kg bagażu, za każdy dodatkowy kilogram trzeba dopłacić 800 pesos (nieco ponad 1 zł). W sklepikach przy przystani można kupić duże worki na śmieci, w które wkłada się bagaż, żeby nie zmókł (małe kosztują 1000 pesos, duże 2000). Warto, bo na łódce bywa mokro. Nasze bagaże trochę zmokły POMIMO tego, że były szczelnie (?) zapakowane w worki.

granica panama kolumbiaRejs jest przeżyciem pełnym adrenaliny! Jeśli boicie się wody lub nie lubicie bujania, lepiej od razu kupcie bilet na samolot i nie czytajcie dalszej części, serio! Ale od początku, w końcu nie taki diabeł straszny, jak go malują. My naczytaliśmy się anglojęzycznych relacji na blogach o przeprawie do Turbo (o Necocli nie znaleźliśmy, bo to dość nowy rejs) i… serce stanęło mi w gardle. Łódź się wywróci, a jeśli nawet nie, to na pewno wybijemy sobie zęby lub połamiemy kręgosłupy, kiedy łódź będzie uderzać o fale. A w najlepszym wypadku przemokną nam rzeczy, w porcie będzie panował chaos i Kolumbijczycy wepchną się w porcie przed nas i zajmą najlepsze miejsca w łodzi oraz nie zapłacą za nadbagaż, a my na pewno – i to za dużo. Nie wiem, dlaczego inni blogerzy tak straszą – bynajmniej skutecznie. Prawie całą noc przed planowaną datą wypłynięcia nie spałam. I co? Wstajemy wcześnie rano, a tam… burza! „No to teraz na pewno łódź się wywróci” – myślę sobie. Ale cóż zrobić, bilety kupione, idziemy na przystań. A na przystani? Spokój, powolne ważenie bagaży, rozsądna cena za nadbagaż (wcale nie podwyższona), miły Pan kapitan, równe traktowanie wszystkich pasażerów. Wsiadamy jako jedni z pierwszych do łodzi, zajmujemy tylne miejsca (im bliżej silnika tym lepiej, bo mniej rzuca na falach) i płyniemy. Deszcz nie pomaga, bo zacina i po chwili wszyscy są prawie całkowicie mokrzy, co chwilę przód łodzi uderza o fale (o jak dobrze, że siedzimy z tyłu!), buja na boki tak, że mam wrażenie, że zaraz się wywrócimy. Ale nic takiego się nie dzieje, a po jakichś 40 minutach nawet deszcz ustępuje słońcu. Można trochę obeschnąć, emocje też opadają, a burczenie silnika skutecznie usypia niektórych pasażerów, w tym mnie 🙂 A skoro można zasnąć, to znaczy, że rejs wcale nie jest aż tak wymagający, jak nas straszono na kilku blogach. A zatem odwagi, bo to jedna z tych przygód, których się nie zapomina 😉

Necocli – dalej

Wysiadając z łódki w Necocli należy kierować się ulicą naprzeciw przystani, do dużego skrzyżowania, przy którym zobaczymy autobusy. Wystarczy powiedzieć głośno nazwę miejsca, do którego chcemy jechać (najbardziej popularne: Medellin, Montería na trasie do Cartageny, Cartagena), a resztą zajmą się naganiacze autobusowi. Pokażą, gdzie kupić bilet, gdzie i o której podjedzie autobus. Pamiętajcie, że możecie się targować. My pojechaliśmy do Monteríi za 35 000 pesos (ok. 11$) od osoby busikiem, które są nieco szybsze niż duże autobusy (te są też ciut tańsze). Chociaż nie można wierzyć w słowa naganiaczy, że jadą bezpośrednio. Zatrzymują się po drodze, aby zabierać kolejnych pasażerów. A z Monteríi do Cartageny stargowaliśmy z 55 000 pesos do 40 000 od osoby (ok. 13$).

Tym sposobem, przekroczyliśmy tę trudną i drogą granicę pomiędzy Panamą a Kolumbią. I tak pokonanie odcinka ze stolicy Panamy do Necocli, z którego już bez problemu można się dostać w różne strony kosztowało nas ok. 145$ od osoby. Tanio nie jest, ale cóż zrobić… Za to przygód po drodze co niemiara! 🙂

Szukacie ciekawych miejsc w Kolumbii? Zajrzyjcie na stronę o Kolumbii na naszym blogu!

Przekraczanie granic w Ameryce Południowej przyprawiać może o ból głowy. Jeśli chcecie poznać perypetie innych podróżników, którzy w podobnym czasie do nas je przekraczali zajrzyjcie do Pauliny i poznajcie jej granice (ludzkiej wytrzymałości).

Jeśli uważacie, że ten wpis może się komuś przydać, udostępnijcie go dalej!

[ezcol_1third]zarezerwuj lot[/ezcol_1third] [ezcol_1third]zarezerwuj nocleg[/ezcol_1third] [ezcol_1third_end]wypożycz samochód[/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!

>

8

  • Mateusz Raś

    27 stycznia, 2022

    wielkie dzieki za tak obszerne informacje

  • Agnieszka Ilnicka

    12 stycznia, 2016

    Najbardziej podoba mi się ta łączona przeprawa 🙂

  • Ulek w Podróży

    4 stycznia, 2016

    Dzięki wielkie za wasze relacje! Miłego odkrywania !

  • Alicja Kubiak

    3 stycznia, 2016

    haha, a meksykańsko – gwatemalska co to za wyzwanie 🙂

    • TropiMy Przygody

      3 stycznia, 2016

      Opowiadaj! 🙂

    • Alicja Kubiak

      3 stycznia, 2016

      Zapraszam na priv, bo jest o czym…haha

  • Marta Wudniak

    3 stycznia, 2016

    Super! Ciekawy tekst, warto było czekać na naprawienie błędu 🙂

Podziel się swoją opinią