Skip to content

TropiMy Przygody


Czarne złoto Kolumbii, czyli jak powstaje kawa?

Czarne złoto Kolumbii, czyli jak powstaje kawa?

Poniedziałek, 8 rano. Przecierasz oczy nie tylko z senności, ale również z niedowierzania, że „jak to? Dopiero co był piątek, był weekend, było wszystko, a tu znowu poniedziałek…” Noga za nogą wleczesz się do kuchni w domu lub w pracy, aby jakoś nabrać rozpędu i przegonić sen z głowy. W tej nierównej walce twoim sprzymierzeńcem zazwyczaj jest… kawa.

jak powstaje kawa

Zastanawiałeś/aś się kiedyś, jak to się dzieje, że trafia ona do Twojego kubka? Skąd bierze się jej unikalny aromat i dlaczego jak nic innego (może z wyjątkiem yerba mate, ale o tym kiedy indziej) stawia źrenice na baczność? Zapraszamy na krótką wycieczkę po kolumbijskich farmach, gdzie poznamy odpowiedź na pytanie: jak powstaje kawa?

Podróżując przez Kolumbię odwiedziliśmy dwie farmy kawowe: finkę (la finca – farma) El Ocaso koło Salento oraz finkę La Victoria w okolicach Minki. Obie farmy są w założeniu fair trade i produkują organiczną kawę wg tradycyjnych metod uprawy. Tutaj jednak podobieństwa się kończą.

Jak powstaje kawa? Zwiedzanie farmy „level gringo”

jak powstaje kawaNa początku zwiedzania finki El Ocaso dostajemy plecione koszyczki, sznur konopny i instrukcję, jak mamy przewiązać go wokół pasa, aby koszyczek nie spadał. W rezultacie do końca wycieczki chodzę po farmie, asekurując jedną ręką moją plecionkę przed upadkiem. Ma nam to pomóc wczuć się w klimat, ale wyglądamy w moim odczuciu lekko niedorzecznie, trochę jak mieszkaniec Skandynawii na wywczasie w Cancún w ponczo i sombrero udający Meksykanina. Początkowy dyskomfort nadrabia nasz przewodnik, pogodny Kolumbijczyk, który raczej kiepskim angielskim recytuje suche fakty o produkcji kawy, jednak tym, co dopowiada pomiędzy wprowadza luźny i wesoły klimat. Nie mącą go nawet jego dowcipy, które psychodelą humoru nie ustępują królowi gatunku, Karolowi Strasburgerowi.

Mamy też zbierać do koszyczków dojrzałe (tylko czerwone, nie zielone!!!) jagody kawy, co patrząc na koszyczki zarówno kilkoro gringos, jak i jedynego Kolumbijczyka powinno dożywotnio dyskwalifikować ich z prowadzenia samochodu. Na końcu pokaz parzenia kawy i degustacja tego czarnego napoju bogów. Generalnie czas spędziliśmy bardzo przyjemnie, jednak odnieśliśmy wrażenie, że zorganizowane zwiedzanie farmy, niestety, zepchnęło na dalszy plan produkcję kawy. Oddać jednak należy, że Finca el Ocaso kawę ma rewelacyjną, jedna paczka zawędrowała z nami aż do Ekwadoru! Poza tym za każdą sprzedaną puszkę (największa i najdroższa w ofercie) sadzą jedno drzewo, choć nie wiem gdzie. Może na farmie.

Jak powstaje kawa? Zwiedzanie farmy „trochę przy okazji”

Finca La Victoria, leżąca powyżej Minki (a co można w tej Mince robić w ogóle?) to zupełnie inna bajka. Od progu uderzają w nasze nozdrza kawowe aromaty. Nie jest to jednak cudowny zapach świeżo palonej kawy, który w moich wyobrażeniach towarzyszyć nam powinien na każdym kroku podczas zwiedzania farm. Z jednej strony czuć zapach fermentacji, z drugiej – gnijącego, naturalnego kompostownika. Jednym słowem: śmierdzi.

Mamy prywatną wycieczkę, farma wygląda trochę opustoszale. Robotnicy pracują gdzieś wysoko na plantacji, a maszyny (oryginalne z końca XIX wieku) sprawiają wrażenie, jakby nie potrzebowały człowieka do pracy.

Sama opowieść o tym jak powstaje kawa nie różni się zbytnio od tej w fince El Ocaso, co jest oczywiste biorąc pod uwagę, że proces jej produkcji wygląda praktycznie tak samo. To, co urzekło mnie w La Victorii to dwie rzeczy, a właściwie dwie z plusem. Po pierwsze, choć obie farmy szczycą się byciem „fair trade” czyli godziwym wynagradzaniem pracowników, to w El Ocaso pytania o stawki zostały zbyte nerwowym zasłanianiem się tajemnicą biznesową. Jedyne co się dowiedzieliśmy to fakt, że robotnicy w trakcie pracy (co jest dobrym dodatkiem) mają zapewnione noclegi oraz wyżywienie. Natomiast przewodniczka w La Victorii bez chwili zastanowienia wyjawiła, że stawka wynosi 20 000 pesos za 45 kg, czyli mniej więcej godzinę pracy. Jest to ok. 30 złotych, czyli wynagrodzenie całkiem niezłe jak na kolumbijskie realia.

Druga rzecz to autentyczność miejsca. Tutaj  czuć było, iż priorytetem jest kawa, a oprowadzanie grup i opowiadanie jak powstaje kawa jest czymś przy okazji. Czyli zupełnie odwrotnie niż na poprzedniej farmie. Plus za to, że przy farmie działa malutki browar produkujący naprawdę dobre, lokalne piwo. Miła odmiana 🙂

Jak powstaje kawa? Fakty i Mity

jak powstaje kawaAle jak to właściwie się dzieje, że kawa trafia do naszego kubka? Jak powstaje kawa, która dla wielu osób (nie tylko) w Polsce jest niezastąpionym remedium na poranne „ale jak to już wstawać? Dopiero co się kładłem?”. Kawę w Kolumbii produkuje się głównie w dwóch okresach w roku, od września do grudnia i od marca do maja. Kwiaty kawowca nie potrzebują ani ptaków ani wiatru do zapylenia. Po zaledwie 3 dniach więdną, przeobrażając się w owoc. Krzak kawowy rodzi owoce przez 5 lat. Później obcina się go do korzenia i czeka aż odrośnie. „Drugi” krzak owocuje 4 lata, trzeci – tylko 3. Po ostatniej turze krzak przestaje owocować, trzeba go wykopać i zasadzić nowy. Zbiera się jedynie czerwone nasionka. Często transportowane są one ze wzgórz, gdzie rosną, na farmę poprzez system rur z wodą. Później następuje ich płukanie, oddzielanie od skórek i selekcja na nasiona dobre (opadają na dno) i uszkodzone/zaatakowane przez pasożyty (pozostają na wierzchu zbiornika). Śluz (zawierający naturalną, słodką substancję) ułatwia fermentację nasion, które następnie (na słońcu lub w komorach z suchym, gorącym powietrzem) podlegają procesowi suszenia. Końcowym etapem produkcji kawy jest jej prażenie, pakowanie oraz wysyłka. Aromat ostatniego pomieszczenia, gdzie kawa jest prażona i przechowywana jest nieporównywalny z niczym innym. Rewelacyjnym uzupełnieniem zwiedzania jest oczywiście degustacja świeżo zmielonej, palonej kawy. Zdecydowanie moje ulubione 5 minut całej wycieczki.

EPILOG, czyli jak powstaje kawa i co z tego mają Kolumbijczycy?

Kolumbia jest jednym z największych producentów kawy na świecie. To stąd pochodzi Arabica pierwszej klasy, która trafia do naszych kubków i filiżanek. Naszych, czyli mieszkańców Świata Zachodniego, Europy i Ameryki Północnej. Jednak o ile Francuzi mogą delektować się swoimi najlepszymi winami, Włosi parmezanem, a Portugalczycy różnymi rodzajami Porto, o tyle przeciętny mieszkaniec Kolumbii nigdy w życiu tej kawy nie skosztuje, pomimo tego, że wielu z nich pracuje przy jej zbiorach. Pierwszej klasy ziarna prawie w 100% eksportowane są „na zachód” czyli na północ i wschód. Niewielka jej ilość, która w kraju pozostaje jest droga i czeka głównie na turystów i co bogatszych obywateli. W zamian do Kolumbii sprowadzana jest kawa z Wietnamu, bardzo niskiej jakości. W kraju pozostaje też miejscowa kawa II kategorii, czyli odrzuty z produkcji, ziarna marnej jakości zmielone razem z łupkami i innymi odpadami produkcyjnymi.

Kawa kolumbijska, śmiem twierdzić, nie ma sobie równej na świecie. Sprawdziliśmy to w praktyce. Spotkani Kolumbijczycy powtórzą wam to samo, dla większości z nich będzie to jednak tylko teoria…

Szukacie ciekawych miejsc w Kolumbii? Zajrzyjcie na stronę o Kolumbii na naszym blogu!

Interesują was problemy i życie lokalnych społeczności w odwiedzanych krajach oraz odpowiedzialna turystyka? W takim razie przeczytajcie również:

1. PORANEK NA MERCADO DE BAZURTO W CARTAGENIE
2. STREET ART W CARTAGENIE
3. TURYSTO, NIE BĄDŹ IGNORANTEM!
421 ZASAD BEZPIECZEŃSTWA W AMERYCE POŁUDNIOWEJ

 

Jak ważne są dla Was aspekty podróżowania, których nie widać na pierwszy rzut oka? Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego dobre produkty narodowe nie zostają w kraju, tylko idą na eksport? Co o tym myślicie? Podzielcie się z nami w komentarzach!

[ezcol_1third]zarezerwuj lot[/ezcol_1third] [ezcol_1third]zarezerwuj nocleg[/ezcol_1third] [ezcol_1third_end]wypożycz samochód[/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!

4 Komentarze

  • Peter's Guest House

    4 marca, 2016

    Kawy nie piję ale aromat uwielbiam. 🙂

    • TropiMy Przygody

      5 marca, 2016

      Oj, dużo tracisz! 😉

  • Kinga

    2 marca, 2016

    wow! niezbyt kreatywny będzie ten komentarz, ale mega wpis! uwielbiam kawe, jakbym znalazła się w pomieszczeniu gdzie ją palą, to chyba sama zamieniłabym się w ziarno kawy i dała spalić ;X a co do eksportu produktów, to nie trzeba daleko szukać, bo nawet niektóre polskie firmy robią podobnie. nie wiem czy nadal, ale swojego czasu Wojas wysyłał najlepsze obuwie na eksport, w Polsce zostawało to gorsze (a i tak całkiem przyzwoite w porównaniu do innych form obuwicznych).

    • Koralina

      8 marca, 2016

      Dzięki! No żadna to nowość z tym eksportem – w Ekwadorze dla przykładu quinoa idzie głównie na eksport, a ta co zostaje w kraju jest naprawdę droga. Zapewne każdy kraj ma takie swoje produkty!

Podziel się swoją opinią