Skip to content

TropiMy Przygody


Podróż za darmo! Można? Nie, nie można!

Podróż za darmo! Można? Nie, nie można!

Ile to razy widzieliście ogłoszenia o prelekcjach o szumnie brzmiących tytułach „Dookoła świata za 10$” czy artykuły w Internecie dumnie głoszące „Przejechałam/em pół świata za darmo”? Ile razy pomyśleliście wtedy: „Wow, szacunek, też bym tak chciał/a”? I idziecie posłuchać prelekcji lub czytacie artykuł o cudownym sposobie na podróżowanie za darmo, bo przecież wiecie, że podróże kosztują. Może poznacie więc tę tajemniczą metodę, dzięki której inni mają fajniej, bo jeżdżą za darmo. Rozczaruję Was, na tym świecie nie ma nic za darmo.

Do naszej obecnej podróży odkładaliśmy każdą złotówkę, którą mogliśmy. Bartek męczył się w nie jego świecie zwanym korporacją, a ja brałam zlecenia, na które niekoniecznie miałam ochotę. Ale potrzebowaliśmy jak najwięcej pieniędzy, bo wiemy, że podróże darmowe nie są. Jakoś całkiem niedługo przed wyjazdem, na Facebooku dostaliśmy zaproszenie na spotkanie z podróżnikiem, który przejechał świat dookoła za darmo! I zapraszał na swoją prelekcję, żeby zdradzić tajniki tej darmowej podróży. Obejrzeliśmy jego filmik, przejrzeliśmy blog, ale na prelekcję z braku czasu niestety nie poszliśmy, choć bardzo chcieliśmy. I wiecie co? Chłopak jeździł na stopa, sypiał korzystając z Couchsurfingu lub gościny miejscowych – oto wielka tajemnica darmowości i świetny chwyt marketingowy. Wykorzystywanie ludzkiej dobroci do minimalizacji kosztów raczej nie jest czymś godnym pochwały. A jednak z jakiegoś powodu gloryfikujemy taką podróż i podziwiamy jej autora za spryt, zapominając, że rzeczywistość jest zgoła inna i ktoś za tę jego podróż zapłacił.

Darmowy autostop

Autostop to świetny rodzaj transportu i sposób poznawania ludzi oraz kultury danego kraju. Lubimy, nie raz korzystaliśmy. Problem polega jednak na tym, że wszystkim wydaje się, iż autostop jest darmowy. Czyli samochód osoby, która zgarnie nas z drogi jeździ na powietrze? Kierowca nie musi wlać tam benzyny, samochód dostał za darmo, a naprawy wykonuje mu znajomy mechanik bez kosztów? To, że my nie płacimy kierowcy za podwiezienie nas, nie znaczy, że ten transport jest darmowy. Płaci kierowca.

Darmowy nocleg: gościna u kierowcy z autostopu lub przypadkowo poznanych ludzi

Niejednokrotnie zdarzyło się nam, że kierowca, który zabrał nas na stopa, zaproponował jeszcze u siebie nocleg i przygotował kolację. Byliśmy za to niesamowicie wdzięczni. Nam się to zdarzało w Europie, u osób, które biedy nie klepały, ale często słyszy się o gościnności w Azji Środkowej, gdzie rodzina nie mająca prawie nic, zaprasza do siebie podróżników i zadaniem honorowym dla nich jest ugoszczenie ich po królewsku. Choćby miało to znaczyć, że przez najbliższy tydzień nie będą mieli co do garnka włożyć. Czy to jest w porządku? Czy to jest za darmo? Może warto byłoby pomyśleć, w jaki sposób możemy się tej rodzinie odwdzięczyć, czy to finansowo, rzeczowo czy jakkolwiek inaczej?

Darmowy nocleg: Couchsurfing

spotkania-w-drodze

Uwielbiamy Couchsurfing. Od wielu już lat korzystamy z Couchsurfingu zarówno w postaci gości, jak i goszczących (akurat chwilowo nie gościmy, bo domu do goszczenia nie mamy) i bardzo lubimy ideę przyświecającą temu projektowi. Poznawanie nowych ludzi, nawiązywanie przyjaźni, wymiana kulturowa – same plusy i to właśnie dla nich korzystamy z Couchsurfingu. Nigdy jednak nie uważaliśmy, że to za darmo i nie traktowaliśmy tego jako bezkosztowa alternatywa dla hostelu. Zawsze się odwdzięczamy. Spędzamy możliwie dużo czasu, żeby jak najlepiej się poznać i polubić. Poza tym gotujemy coś polskiego dla naszego gospodarza, albo zapraszamy go na piwo lub kolację na mieście, a na koniec zostawiamy jeszcze jakąś pamiątkę z Polski. Z reguły wychodzi nas to taniej niż nocleg w hostelu, więc jest to dodatkowa korzyść, ale nie ona decyduje o chęci przespania się na czyjejś kanapie. W Panamie, na naszym pierwszym couch-u podczas podróży, oprócz nas, nasz gospodarz gościł jeszcze w tym samym czasie Kostarykankę, Argentynkę i parę Litwinów. Zatem było międzynarodowo i wesoło. Właściwie każdy wniósł jakiś wkład w naszą chwilową, małą społeczność: my zrobiliśmy ogromne koryto placków ziemniaczanych, żeby każdy się najadł i częstowaliśmy piwami, Kostarykanka zrobiła ogromny gar potrawy ze swojego kraju, Argentynka sprzątała mieszkanie, a Litwini… jedli najwięcej ze wszystkich, ale sami nijak się nie odwdzięczyli. Już pal licho nas i nasze placki, ale gospodarz nie uświadczył od nich żadnego podziękowania poza słownym. Sytuacja idealna: grosza nie wydali, wyspali się, a i jeszcze porządnie najedli! Cóż za wspaniała, darmowa podróż! A może jednak nie? Może ktoś czynsz w mieszkaniu zapłacił, za wodę płaci, pościel po gościach wypierze? Nie nazwałabym tego podróżą za darmo, a darmozjadztwem…

Darmowa podróż: crowdfunding

Bardzo modny ostatnio sposób fundowania sobie wakacji. Wyprowadza mnie on z równowagi. Oddzielam tutaj faktycznie sensowne, często charytatywne podróże, które mają jakiś wyższy cel i mają służyć pomocy innym. Niestety trudno je wychwycić wśród zalewu bezsensownych „projektów podróżniczych” pod tytułem „wakacje”. Ok. dwóch lat temu, kiedy jeszcze nie mieliśmy planu na naszą obecną podróż, dostaliśmy propozycję od nowopowstającego portalu crowdfundingowego, żeby pozbierać u nich pieniądze na podróż. Oczywiście, w ramach współpracy nie pobraliby od nas prowizji, więc same zyski! Ktoś nam sfinansuje wakacje i zarobimy na tym tylko my. W porządku? Nie, nie w porządku! Odrzucamy myślenie w stylu: po co ja mam płacić za swoje zachcianki (tak, podróż jest zachcianką), skoro inni mogą się na to zrzucić? I nie potrafię zrozumieć, dlaczego portale crowdfundingowe pełne są „projektów podróżniczych”, które często są zwykłymi wakacjami, a np. nikt nie zbiera tam na nowy telewizor? To i to jest zachcianką, więc dlaczego nie zbierać na telewizor? Niedawno, na jednej z grup podróżniczych, autor takiego crowdfundingowego „projektu” na zarzut, że powinno być go stać na wakacje w jego wieku, tak tłumaczył, dlaczego zbiera pieniądze od innych:

„czy stać mnie czy nie to inna kwestia. Przez przypadek natrafiłem na portal „…” i pomyślałem, że 1) fajnie by było się podzielić pomysłem na wycieczkę, 2) być może odbyć ją za darmo. Po prostu :)”.

Po prostu. Za darmo. Szkoda, że nie napisał tego w górnolotnym opisie swojego „projektu”. Jeśli przyjdzie Wam do głowy „projekt”, który ma służyć tylko temu, żeby zebrać pieniądze na wymarzone wakacje wśród obcych ludzi, to niech to będzie projekt „praca”. Bo właśnie w ten sposób ludzie zarabiają na swoje wakacje.

Targowanie się

Kupowanie pamiątek na miejscowym targu to cały rytuał: najpierw cena, niezadowolenie klienta, obniżka, odejście klienta i powrót po usłyszeniu jeszcze niższej ceny. I tu pojawia się problem. Z jednej strony, ceny te często są zawyżone właśnie po to, żeby się targować lub żeby sprzedawca więcej zarobił, „bo głupi turysta” i tak kupi. Z drugiej jednak, czasem ten sprzedawca musi ze swojego utargu wyżywić kilkuosobową rodzinę i nigdy nie wiadomo, kiedy sprzedany po wytargowanej cenie towar przyniesie mu odpowiedni zysk, a kiedy sprzeda go zbyt tanio, aby swą rodzinę utrzymać. I jak wyczuć tę granicę i zapłacić odpowiednią cenę? Nie wiem.

Pamiętajmy, iż fakt, że stać nas na podróżowanie stawia nas na pozycji niezwykle uprzywilejowanej – większość ludzi na świecie nie ma takiej możliwości. Mało tego, wiele osób nie opuszcza przez całe swoje życie własnej wioski. I my, często przyjeżdżając do ich wioski, śpiąc na ich materacu i jedząc ich jedzenie, zapominamy, że dla nich to jest znacznie większy wydatek niż byłby dla nas. Ale potem możemy się chwalić na prelekcjach, jak to objechaliśmy świat za darmo i chełpić się oklaskami i podziwem publiczności. Tylko czy naprawdę o to chodzi w podróżowaniu?

Zgadzacie się ze mną? A może nie widzicie nic złego w „podróżowaniu za darmo”? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach, podyskutujmy! A jeśli chcecie poczytać jeszcze trochę na ten temat, zajrzyjcie do tego artykułu na portalu Post-turysta.

104

  • Justyna

    19 stycznia, 2018

    trochę się z wami zgodzę a trochę nie. Wiadomo, złoty środek trudno znaleźć. Po przejechaniu kawałka Azji i Afryki aż mnie zrzyma jak mnie naganiają, jak mi na straganie wyjeżdżają cenami jak z Zary, jak mi przechodzień wmawia, że tu parking jest i sie 5$ należy, etc, no bo przecież biała twarz, to ma tyle $$$ że trochę biednemu może odkopsnąć. Nie lubiłam siebie w Tajlandii i Kambodży a szczególnie w Afryce bo zbudował się we mnie taki bunt okrasany pogardą a wręcz paranoja, czy aby jeszcze przepłacam 5 razy czy już tylko 3. Bo że przepłacam to wiem.
    Także darmo nic nie ma, owszem, ale to działa w dwie strony 😉

    • Koralina

      19 stycznia, 2018

      Też nas to irytuje, bo to jest naciąganie jest bardzo niefajne, ale staramy się też zrozumieć przyczyny takiego zachowania. I oczywiście, że to działa w dwie strony! 🙂

  • Aleksander

    11 września, 2017

    Ciekawy wpis. Z częścią kwestii się zgadzam, z częścią niekoniecznie. Rozumiem przekaz – warto korzystać z pomocy, ale nie można zapominać o wdzięczności. Ale trochę uderzyła mnie zero-jedynkowa ocena kilku sytuacji, które podaliscie jako przykłady. Bardzo ostro skrytykowaliscie litewska parę, której głównym „grzechem” było to, że nie przygotowali obiadu dla gospodarza. Czy to świadczy o braku wdzięczności z ich strony? A może właśnie to „Dziękuję”, które padło przy pożegnaniu świadczyło o tym, że jednak jakoś wdzięczni byli? Czy gospodarz oczekiwał obiadów, deserów, piwa, etc.? Podoba mi się idea CS, ale trochę nie rozumiem stawiania oczekiwań (Przyjmę Cię, ALE masz ugotować mi obiad/ postawić mi piwo/ spędzać ze mną czas/ opowiedzieć mi o tym i tamtym/ zabawiać mnie – bo się nudzę i muszę mieć z tego korzyść…). Jeśli ktoś czuje, że chce przygotować obiad, postawić drinki, podarować coś, to świetnie i na pewno będzie miło przyjęte. Ale chyba nie powinno oznaczać od razu, że ten ktoś jest „lepszy”, bardziej świadomy w porównaniu do tego, który prezentu nie dał. Nie możemy też zakładać, że wszyscy gospodarze działają tak samo i mają takie same oczekiwania. Jedni będą chcieli spędzać razem czas, wyjść na miasto, wybrać się na zwiedzanie, rozmawiać do późna, a inny powie po prostu „macie tu pokój”. Sęk w tym, żeby nie postępować w sposób niekomfortowy dla gospodarza. Długi wywód, ale mi chodzi o to, żeby nie wrzucać wszystkiego do jednego worka.

    • Koralina

      11 września, 2017

      Masz rację. Nasza zerojedynkowa ocena tamtej sytuacji wynika też z tego, że oni nie tylko korzystali z gościnności gospodarza, ale również innych couchsurferów, którzy tam byli i każdy z nich dzielił się tym co ma z innymi. Oni tylko od wszystkich brali, nie dodając nic od siebie i to nas uderzyło. Tak naprawdę chodzi o to, żeby wyczuć oczekiwania drugiej strony. Jeśli gospodarz ewidentnie nie ma ochoty na spędzanie czasu z gościem, dobrze jest to uszanować. Jeśli odwrotnie – chce z nim dzielić swój świat fajnie to robić, a nie go olewać.

  • Elmo

    14 kwietnia, 2017

    A ja się z Tobą nie zgadzam z jednego prostego powodu: wszystkie wymienione przez Ciebie przypadki „wyzyskiwania” drugiej osoby przez podróżnika są zupełnie dobrowolnymi relacjami międzyludzkimi. Żaden autostopowicz nie przykłada pistoletu do głowy kierowcy, założenie konta na couchsurfingu jest dobrowolne, zafundowanie komuś obiadu czy wakacji na portalu crowdfundingowym też nie jest przymusowe. Więc w czym problem? Owszem, zgodzę się, że warto okazywać wdzięczność, być życzliwym, serdecznym i uprzejmym oraz dać z siebie ile się da, ale to ogólnie dotyczy wszystkich sytuacji w życiu, a nie tylko podróżowania.

    • Bartek

      14 kwietnia, 2017

      Hej, nie do końca o to chodziło. Tak jak pisaliśmy w tekście, same te sposoby na podróżowanie nie są złe, wręcz przeciwnie, sami uwielbiamy CSa i stopa. Chodzi tylko o niektórych, którzy później chwalą się, że ponieważ całą podróż zrobili jadąc (dosłownie i w przenośni) na ludzkiej gościnności, to cała podróż była za darmo. Bo nie była. To, że akurat ta osoba nie płaci, nie znaczy, że ktoś inny za to nie płaci 😉
      Racja, warto być życzliwym zawsze, przypomina mi się super hasło: „be the reason someone believes in the goodness of people” 🙂

  • Monika

    20 października, 2016

    Tak jak piszesz – nie ma nic za darmo. Za darmo, to można w gębę dostać 🙂 Mi byłoby wstyd, gdybym (jeszcze nie byłam, ale może kiedyś) w jakimś azjatyckim kraju nie zostawiła kilku dolarów za gościnę. Albo nie przygotowała czegoś dobrego na couchsurfingu.

    Ale znam i takich, którzy będąc w Szwecji, korzystali w podróży z domku w lesie. Trzeba było jedynie zostawić ustaloną kwotę na stole przed wyjazdem. I ta osoba o której myślę, miała do zapłacenia 50 koron. A w kieszeni same banknoty 20. koronowe. I co ta osoba zrobiła? Zostawiła 40 koron! Było jej żal nadpłacić 10 koron (4 złote), a wiedziała, że za zostawienie mniejszej kwoty nic jej nie grozi.
    Słuchałam potem tej historii z zażenowaniem i politowaniem. Polacy-cebulacy chciałoby się powiedzieć.

    • Koralina

      20 października, 2016

      No właśnie. A co do Twojej historii, naprawdę nie ma się czym chwalić…

  • Michał

    7 września, 2016

    Nie do końca się zgadzam z tym tekstem. Szczególnie jeśli chodzi o autostop i kwestię couchsurfingu, a niekiedy przyjmowanie nas przez lokalnych mieszkańców.
    Osoba jadąca samochodem, która nas zabierze i tak jedzie w tą stronę, którą podążamy, a możemy uatrakcyjnić komuś podróż. No cóż nie tak często trafia się gdzieś w egzotycznym miejscu podróżnik z Polski albo innego dowolnego kraju. 😀
    A co do kwestii mieszkania u kogoś to wszystko zależy też od nas samych. Jeśli tylko i wyłącznie żerujemy na mieszkaniu, jedzeniu, wodzie itp. to jesteśmy nie w porządku, ale jeśli jednak oferujemy coś w zamian. Couchsurfing – pomagamy w sprzątaniu, gotowaniu, jesteśmy towarzyscy, opowiadamy o zwyczajach, przyrządzamy lokalne potrawy. Gdy jednak ta osoba/-y, u których mieszkaliśmy przyjedzie do nas to przyjmujemy z pełną gościną i też oczekujemy najlepiej tego samego, co my byliśmy w stanie zaoferować mieszkając u tej osoby.
    Co do mieszkania u lokalnych mieszkańców to rozwiązanie jest ok, ale nie na dłuższą metę. Często ludzie z Azji Płd. pierwszy raz na oczy widzą osobę z Polski, a nawet jakiegokolwiek podróżnika i są po prostu ciekawi. Aby zasługiwać na ich przyjęcie też musimy ze sobą coś reprezentować. Może pomóc przy gotowaniu, jakichś zajęciach w domu, przekazać tradycje, opowiedzieć o kraju, dla nich to będzie brzmiało jak zupełnie inny świat. Taka sytuacja w życiu trafia się dla nich bardzo rzadko, więc wiadomo, że mimo ograniczonego budżetu będą nas chcieli przyjąć jak najlepiej. Będą nas jednak w przyszłości miło wspominać mimo tego, że się u nich najedliśmy i przespaliśmy! 😀
    Przede wszystkim nie można jednak wyzyskiwać, wszystko ma swój umiar!
    Pozdrawiam :3

    • Koralina

      7 września, 2016

      Ale właśnie o tym jest ten tekst 🙂 Żeby nie żerować na czyjejś gościnności, uprzejmości i jej nie wykorzystywać na zasadzie „mi się wszystko należy”, tylko dobrze się zachowywać, potrafić docenić i się odwdzięczyć 🙂

  • Kobieca Intuicja

    19 lipca, 2016

    Świetny tekst. Zgadzam się z Wami w 100%! Pozdrawiam i czekam na kolejne relacje 🙂

  • Iri (Iri Sunshine)

    16 czerwca, 2016

    Jak wszystko działa na zasadzie, że też coś od siebie dajemy, jakoś się odwdzięczamy, to w porządku, ale jak się tylko bierze, to słabo. To tylko pokazuje jakimi jesteśmy ludźmi, a raczej „dziadami”, bo to jest po prostu dziadowanie

    • Koralina

      16 czerwca, 2016

      Dokładnie tak, jak piszesz! 🙂

  • Twarda Hanna z Warszawy

    16 czerwca, 2016

    Za Darmo umarło. Ale nie uważam aby co kosztuje stosunkowo niewiele było beznadziejne. Dobry artykuł. „Cieplik” masz do d…. znajomych .. 🙂

    • Koralina

      16 czerwca, 2016

      Dzięki! To, co tanie wcale nie musi być złe, wręcz przeciwnie 🙂 Pozdrowienia!

  • TomStrider

    15 czerwca, 2016

    Dla mnie dosyć jasne jest, że na podróż jakieś pieniądze trzeba mieć, nie znaczy to że nie da się tego zrobić baaardzo tanio. Dla mnie bardzo tanio to koszty jedzenia – tak naprawdę jedyne koszty, które w podróży trzeba ponieść, żeby nikogo nie wyzyskiwać (w grę wchodzi też zależnie od kraju freeganizm ale to inna bajka).
    Jeśli chodzi o transport i nocleg to moim zdaniem artykuł ma błędne założenia. Nie rozumiem np zarzutu że autostop nie jest darmowy. Kierowca oprócz dobrej woli i ewentualnie minimalnie większego spalania raczej zyskuje niż traci. Kiedy ktoś zabiera nas na swojej trasie, koszt jaki musiał ponieść jest ten sam. Zyskuje towarzystwo w podróży, opowieści, zwykle mnóstwo radości, my zaś zyskujemy zwykle wiele przydatnych informacji o miejscu w którym jesteśmy zarówno praktycznych jak i historycznych. Inna sprawa – couchsurfing. Nikt nie jest zmuszony to posiadania konta na tym serwisie, a co dopiero przyjmowania kogoś do domu. Na tej samej zasadzie dostajemy pomoc, za którą czymś się odpłacamy gospodarzowi. Czy to pamiątką, kulinarnymi zdolnościami czy podróżniczymi historiami.
    Zakładając, że zabranie autostopowicza do samochodu nie kosztuje kierowcę nic więcej, a noce można spędzić dużo przyjemniej pod gołym niebem niż w hotelowym pokoju (oraz w piękniejszych miejscach niż trawnik placu campingowego), rzeczywiście można podróżować za darmo, bo przecież w codziennym życiu też trzeba coś jeść.
    Trochę w ten sposób zjechałem i przyznaję, że wkrótce nastanie czas kiedy kupię swojego busika, będę miał gdzie spać i będę mógł się zatrzymać tam gdzie chcę, bez obawy że utknę na drodze gdzie nikt nie jedzie, ale podróżowanie w tym stylu ma mnóstwo uroku.
    Podróże pod szyldem „podróż za 0zł” i „wyjechałem bez pieniędzy”, wiem z czym się wiążą i też mnie irytują. Co do crowdfundingu w podróżach sam się nie zetknąłem, ale jak ktoś daje się nabrać i zamiast zbierać na swoją podróż funduje komuś wakacje to co mi do tego 😉

    • Koralina

      16 czerwca, 2016

      Jasne, że ja nie płacę za autostop czy CS, więc jest on dla mnie darmowy, ale trzeba mieć tylko w głowie, że to niesie ze sobą pewne koszta, nawet jeśli kierowca czy gospodarz nie ponosi ich specjalnie dla nas 🙂 Pozdrawiamy!

  • Mmalena

    15 czerwca, 2016

    Święte słowa. Też jak słyszę podróż za darmo, zwiedź świat za darmo to mi się nóż w kieszeni otwiera. Dlaczego nikt nie napisze szczerze: zwiedź świat na koszt innych?
    A zbieranie na swoje cele kwestia dyskusyjna. Chcę gdzies pojechać to odkładam, chcę lepszy sprzęt to biorę kredyt, jakoś głupio by mi było urządzać zbiórki na ten cel. Po prostu byłoby mi wstyd.

    • Koralina

      16 czerwca, 2016

      No to mamy takie samo podejście widzę 🙂 Pozdrowienia!

  • Gdziem ja nie był, com ja nie robił

    15 czerwca, 2016

    Znakomity tekst! „Nie ma darmowych obiadów”. Każdy może mieć oczywiście inny model podróżowania i dzielenia się osiągnięciami, jednak moim wzorem jest tu Wojciech Dąbrowski. Oddając mu głos:

    „Obecnie mam już na swoim koncie ponad 230 odwiedzonych krajów na siedmiu kontynentach. Odbyłem [dwanaście] podróży dookoła świata… Ale nie podróżuję po to, aby zdobyć jeszcze jedną pieczątkę do paszportu. Każdy nowy kraj to dla mnie odkrywanie czegoś nowego, czegoś nieznanego i fascynującego – to nowa przygoda. Lubię poznawać ludzi i ich codzienne życie, kulturę i obyczaje. Kocham także przyrodę, której piękno przechodzi często nasze najśmielsze oczekiwania. Swoje podróże planuję zawsze z dużym wyprzedzeniem i staram się być do moich wojaży dobrze przygotowanym, co daje mi szansę zobaczenia tak wielu ciekawych miejsc, jak to jest tylko możliwe, a także możliwość optymalnego wykorzystania cennego czasu…”

    oraz

    „Z satysfakcją jednak mogę podkreślić, że nigdy nie korzystałem ze wsparcia finansowego czy rzeczowego żadnych organizacji czy instytucji.”

    http://www.kontynenty.net/s3plpodr.htm

    Osiągnięcia:
    http://www.kontynenty.net/s4plosiag.htm

    Pan Wojciech swoje strony tworzy sam, warto zatopić się w gąszczu odnośników i znaleźć opisy najbardziej odległych krajów oraz porad człowieka, który podróżuje dłużej niż my żyjemy.

    • TropiMy Przygody

      16 czerwca, 2016

      Dziękujemy i szacunek za podróże! 🙂

  • Fenrir

    14 czerwca, 2016

    No cóż… Mnie akurat nie sposób się nie zgodzić z kolegą Piotrkiem. Smutno się czyta takie wynurzenia, gdzie w sumie najważniejszy jest „zysk”. Zysk rozumiany bardzo szeroko, ale zawsze zysk… Bądź strata. Twoja, moja, whatever.
    Jak to mawiali starożytni Chińczycy: „Nie wszystko co się opłaca, warto. Nie wszystko, co warto, się opłaca”.
    Ja akurat startowałem w HC, potem CS. Będzie tego już koło 12 lat. W fazie HC przyjąłem koło 100 osób i nigdy przez myśl mi nie przeszło, by domagać się czegoś od nich. Bo wiem, ze czasami po prostu nie ma siły, pieniędzy, a nawet ochoty. Rzadkie to, ale trzeba zrozumieć. Ja akurat przyjmuję ludzi dlatego, bo mi to sprawia przyjemność. Nie muszą mi gotować, dawać pocztówek ze swojego kraju. Pewno, ze to miłe i ciekawe. Ale zwykłe „dziękuję” wystarczy. Oraz świadomość, że mogłem komuś pomóc. Raz dostałem „dziękuję” napisane na papierze toaletowym i mam to do dziś.
    Po prostu wierzę, że dobro dane, zawsze wraca. Tak wiem, jestem egoistą 😉 Ale taka już natura ludzka.

    Podobnie rzecz ma się ze stopem. Biorę wszystkich (choć ich teraz mało) i nie dumam, że wydaję na paliwo. Gdybym chciał, aby koszta mi się zwracały, dałbym ogłoszenie na jakimś blabla… Nie robię tego, bo nie mam ochoty zabierać ludzi, którzy chcą płacić. A jeździłem też bardzo wiele i choć starałem się dawać z siebie jak najwięcej, to czasami po kilku dniach/tygodniach podróży, spaniu gdzie popadnie, po prostu zasypiałem w aucie. Ciało nie dawało rady. Na szczęście kierowcy rozumieli mnie i nie widziałem w ich oczach uczuć, które tutaj (w tym wpisie) widzę: „Wziąłem gościa za darmo, a ten sobie śpi zamiast mnie zabawiać rozmową, etc..”.

    Myślę, że warto nieco poluzować swoje wyobrażenia o tym, co warto, a co się opłaca… I nie przeliczać wszystkiego na pieniądze, korzyści kulturowe czy jakiekolwiek inne. No, może poza satysfakcją ze zrobienia czegoś fajnego.
    Pozwolę sobie zacytować ubóstwianą przeze mnie Kingę (i Chopina zapewne też): „Najważniejsze rzeczy w życiu wcale nie są rzeczami.” i spojrzeć na tę myśl nieco szerzej.

    Pozdrawiam
    Marek

    PS. I bardzo bym jednak nawoływał do tego, aby na ludzi, którzy dają na coś pieniądze, zabierają na stopa, dają nocleg, ulegają w targowaniu, nie patrzeć jak na idiotów. Robimy to, bo mamy taką ochotę. Są to NASZE pieniądze/towary/mieszkania i robimy z nimi, co chcemy. Znam to od obu stron, więc czuję się w prawie to napisać.

    • Koralina

      14 czerwca, 2016

      Ale w tym tekście nie chodzi o zysk czy stratę! To, co chciałam przekazać to fakt, że warto być wdzięcznym za okazaną pomoc i nie udawać, że ona się nam należy jak psu buda, a potem się wszędzie chwalić, że jeździmy „za darmo”. My jesteśmy na CSie od jakichś 7 czy 8 lat i ugościliśmy sporo ludzi, sami też korzystaliśmy z gościny innych. I zupełnie się z Tobą zgadzam – gościliśmy ich, bo chcieliśmy pomóc, nie dla magnesu czy jedzenia, bo to z reguły my otwieraliśmy nie tylko drzwi do naszego domu, ale i lodówki. I nie oczekiwaliśmy, że ktoś nam będzie za to pomniki stawiał. Oczekiwaliśmy wymiany doświadczeń, rozmów i spędzenia wspólnie czasu i to dostawaliśmy i to nam wystarczało. I tak, też wierzę, że karma wraca 🙂 Tak samo z autostopem – uważam tak samo jak i Ty i również byłam po obu stronach – jako autostopowiczka, jak i kierowca zabierający ludzi. Przykro mi, że co innego wyczytałeś z mojego tekstu, bo ani nie uważam osób, które otwierają swoje domy, serca i pomocną dłoń za idiotów (nie wiem, w którym momencie to wywnioskowałeś) ani nie uważam, że wszyscy MUSZĄ płacić za wszystko. Uważam, że powinniśmy być wdzięczni za okazaną nam pomoc i potrafić to okazać (w różny sposób).

      • Fenrir

        14 czerwca, 2016

        No widzisz… Nasza filozofia jest dość podobna. Widzę zatem jedno wyjaśnienie problemu. Tekst zredagowany jest po prostu niejasno i warto o tym pomyśleć. Choćby po to, aby czytelnicy o umiejętności czytania na poziomie średnim (jak ja;)), nie mieli problemów z chwyceniem wyrażonej myśli.

        Druga rzecz, która przychodzi mi do głowy jest taka. Prelekcje, których tytuł brzmi „10 lat w podróży za darmo!” mają tylko taki tytuł. Gdy słucham człowieka, od razu wiem, jakie ma podejście do podróżowania. Byłem na wielu prelekcjach i muszę powiedzieć, że osoby, które faktycznie jeżdżą za darmo/prawie darmo, mają niezwykle rozwiniętą wrażliwość. I zawsze wiadomo po prelekcji, że najważniejsza jest właśnie ta wdzięczność za okazaną pomoc.

        A o idiotach pisałem głównie w kontekście crowfundingu (choć można to rozszerzyć na wszystkie wypisane punkty). Jeśli daję komuś pieniądze na podróż, jest to moja i tylko moja decyzja. Jest zupełnie suwerenna i chcę, aby ludzie wrzucali takie pomysły. Może dam im jakieś pieniądze ja, może ktoś inny. Ale ja nawet nie dając im żadnych funduszy, mam często korzyść. Odsłonili mi swój pomysł, może mnie zainspirowali, może dali jakąś wiedzę. Cóż w tym złego, ze zbierają te pieniądze? Choćby na wakacje? Nikogo nie zmuszają, nie epatują swoim nieszczęściem, są najczęściej pełni fajnej, kreatywnej energii. Po co to zabijać? Niektórzy piszą, że to żebranina. Ale wiem, że mnie samego nazwały tak pewnie tysiące (jesli nie dziesiątki tysięcy) ludzi, mijających mnie stojącego z kciukiem na poboczu drogi. Może i byłem/jestem żebrakiem, dlatego nieco mnie razi takie podejście do idei crowfundingu (w kontekście finansowania wyjazdów).

        • Koralina

          14 czerwca, 2016

          Masz rację, może nie wystarczająco jasno wyraziłam swoje myśli 🙂 A ja mam właśnie problem z takimi tytułami, bo dla mnie są nieprawdą i tylko słabym chwytem marketingowym. Ok, już rozumiem, o co Ci z idiotami chodziło 🙂 Oczywiście, że to Twoja decyzja, komu i na co dajesz kasę. Z tym crowdfundingiem jest jednak problem przy zalewie najróżniejszych zbiórek taki, że trudno przez to wyszukać tam naprawdę fajne, wartościowe projekty, które mogą zrobić dużo dobrego dla innych. A to, że ja się podzielę o tym swoją opinią na swoim blogu, nie znaczy, że to zabijam – nie przeceniałabym nośności tego tekstu 😉 Po prostu ja nie będę wciąż wspierać takich projektów i tyle, istnieć dalej będą i mają takie prawo 🙂 Pozdrawiam!

          • Fenrir

            14 czerwca, 2016

            Heh… Oczywiście każde z nas ma swoje zdanie i jest to piękne 🙂 Myślę jednak, że nieco „zabija” 😉 Szczególnie u ludzi, którzy nie mają wyrobionego zdania, a blogi takie jak Wasz (a więc Was również) traktują jako eksperckie.
            Tym pozwolę sobie zakończyć moje wynurzenia 😉
            Pozdrawiam

          • Koralina

            14 czerwca, 2016

            Dokładnie! Widzisz, jeśli ktoś, kto chciałby zrobić sobie zbiórkę na swoje wakacje (zamiast na nie zapracować) przeczyta ten tekst i zastanowi się nad tym, czy to jest w porządku czy nie, to będę zadowolona z tego, że ten tekst powstał 🙂 Pozdrawiam i też kończę! 🙂

          • Fenrir

            14 czerwca, 2016

            PS. W porządku. To ja tylko napiszę dla tego, który będzie się zastanawiał:

            – Brachu, dla mnie jest to całkowicie w porządku. Stwórz fajny, ciekawy projekt, a ja może nawet się dorzucę 🙂 I przede wszystkim… Nie daj sobie wmówić, że jesteś jakimś żebrakiem, tylko dlatego, że nie masz hajsu na podróż, o której marzysz. Ważne, że masz odwagę i pomysł. Nikogo nie zmuszasz do niczego.

            PS I. Tak dla przeciwwagi…
            PS II. Nigdy nie zbierałem na żadnym crowfundingu.

  • Okiem Alexa

    14 czerwca, 2016

    Ale burzę wywołaliście tym tekstem.. Sama nie wiem co ciekawsze tekst czy komentarze 😉

    Myśle, że trzeba u znaleźć złoty środek. My korzystając z CS zawsze staraliśmy się dać coś od siebie, przywoziliśmy prezent z Polski, wybrany specjalnie po przeanalizowaniu profilu gospodarza, a na miejscu staraliśmy się jak mogliśmy by i gospodarzowi było z nami miło! Do wszystkiego trzeba podejść racjonalnie. Żywię jednak nadzieję, że podróżników „na sępa” jest coraz mnie, a coraz więcej osób podróżujących świadomie!

    • Koralina

      14 czerwca, 2016

      Nie spodziewaliśmy się takich emocji 😉 Dokładnie, złoty środek ważny jest we wszystkim! 🙂 Mi się właśnie wydaje, że wcale nie jest mniej takich podróżników „na sępa” – jak ich określiłeś, dlatego właśnie warto takie tematy poruszać. Pozdrowienia!

  • boliviainmyeyes

    14 czerwca, 2016

    Taka prawda, w zyciu nie ma nic za darmo:) A co do targowania, zawsze trzeba miec granice. Najlepiej dowiedziec sie ile co mniej wiecej kosztuje, a potem placic podobnie. Miec na uwadze wartosc towaru, ile ktos poswiecil czasu, by go wyprodukowac itp. Ja kiedys targowalam sie zawziecie o recznie robione tkaniny w Boliwii, dopuki nie dowiedzialam sie, ile czasu i wysilku zajmuje ich produkcja… Pozdrawiam serdecznie!

    • Koralina

      14 czerwca, 2016

      Dokładnie, wiedza kluczem do sukcesu! No ale właśnie często problemem jest odgadnięcie, czy to na pewno jest ręcznie robione czy może jednak masowa produkcja. Bo sprzedawca zawsze będzie twierdził, że ręczna robota. A odejdziesz kilka kroków dalej, do kolejnego stoiska i tam 50 identycznych rzeczy i zaczynasz wątpić… 🙂

      • boliviainmyeyes

        16 czerwca, 2016

        Tez fakt! Dlatego najpierw trzeba sie rozejrzec i wypytac:) Ja nauczylam sie na wlasnym bledzie, kiedy w Maroku kupilam spodnie po 'ciezkim’ targowaniu sie, a kilka stoisk dalej sprzedawali takie same, o ustalonej i o wiele nizszej cenie:)

  • Mateusz Jakubowski

    14 czerwca, 2016

    Świetny wpis! Co do crowdfundingu to dodałbym jeszcze, że mało która zbiórka charytatywna ma tam sens, większość służy lansowi i zebraniu kasy na wakacje. W zeszłym roku jadąc do Kambodży prześledziliśmy wszystkie zbiórki robione dla tego kraju i akcji w nim, napisaliśmy do organizatorów, ustaliliśmy, że z jednymi się spotkamy, opiszemy ich pomysł i zachęcimy do pomocy… NIKT NAM NIE ODPISAŁ 🙂 Kasa zgarnięta, w dupie wszystko.

    • Koralina

      14 czerwca, 2016

      Dzięki! No właśnie, smutne to… Nie znam dokładnie kontekstu, ale jeśli jest jak piszesz, to widać na takich przykładach, że chodzi tylko o sfinansowanie wakacji.

  • Obiektywnie

    14 czerwca, 2016

    Zgadzam się w 99%, jedynie przy autostopie się zawahałam, bo on poniekąd jest za darmo. Człowiek, który nas podwozi i tak jedzie gdzieś tym autem, płaci za benzynę i ekspolatację pojazdu, nawet wówczas, gdy jedzie sam, więc zabranie kogoś praktycznie nic go nie kosztuje. Inną kwestia jest, że w niektórych krajach dobrze widziane jest zostawienie za podwózkę paru groszy, a i dobre wychowanie nakazuje przynajmniej zapytać, czy coś należy się za podwózkę.

    • TropiMy Przygody

      14 czerwca, 2016

      Jasne, że tak. Nam chodzi tylko o to, żeby mieć z tyłu głowy, że podróżowanie nigdy nie jest w 100% za darmo 🙂

    • Obiektywnie

      15 czerwca, 2016

      Aaaa, to jest jasne! Ja w sumie nigdy nie nocowałam u nikogo poznanego w czasie podróży. Mieliśmy taką propozycję w Skopje. Chłopak, od którego wynajmowaliśmy mieszkanie zaproponował, żebyśmy jeszcze jedną noc zostali w gościnie u niego, w prywatnym mieszkaniu. Suma summarum nie skorzystaliśmy, ale i tak podarowaliśmy mu flaszkę polskiej wódki, którą zawsze wozimy na takie ewentualności.

  • Kasia

    14 czerwca, 2016

    Witam… serio nie wiem czym się kierowaliscie pisząc ten tekst… Po pierwsze – autostop – od zawsze te same reguły… nie chcesz to nie zabierasz, a skoro jade w tym samym kierunku i mam cheć to czemu nie… nic nie tracę, zawsze jest z kim pogadac… czy kogos zabiore czy nie, i tak muszę zatankować, lub skorzystac z usług mechanika… bzdura…
    Dwa – crowdfunding… tu też wszystko zależy od tego czy ktos chce kogos gościć, czy nie… nikt nikogo nie zmusza i raczej.gdyby taka osoba nie miała chęci lub ciężka sytuację finansową (czy jak to nazwac inaczej) to nie dawałaby ogłoszeń w necie!!!
    Trzy- w wielu krajach targowanie się jest nieodłącznym elementem kultury… czasem nawet NALEŻY sie targowac, żeby nie urazic sprzedającego … bo takie są zwyczaje… ale najpierw trzeba poznać kulturę danego kraju… ehhh
    Prosze jaka mamy poprawną młodziez…

    • Kasia

      14 czerwca, 2016

      A tak swoją drogą…. jak gotowaliscie obiad dla Waszego gospodarza, to chyba niechcacy używaliscie jego gazu, lub pradu, ryzykowaliscie zdarcie teflonu… i pewnie przyprawy tez były z jego półki… a jeszcze woda do zmywania… i koszta rosna… to sie odwdzięczyliscie … jaki artykuł taka odpowiedz…

      • Koralina

        14 czerwca, 2016

        Używaliśmy jego prądu, gazu i być może zdarliśmy teflon będąc tego jak najbardziej świadomym. Ale nie mówimy później, że spaliśmy i gotowaliśmy „za darmo”. O tym jest ten tekst i zapraszam do ponownej lektury, jeśli nie jest to dla Ciebie jasne.

        • Fenrir

          14 czerwca, 2016

          Ależ dla Was było to za darmo… Nie dorabiajcie ideologii tam, gdzie jej nie ma. Bo zmierzacie do logicznych absurdów, które kolega Piotr Wam już wytknął… Wszystko kosztuje, ale chyba ważne w tym, aby powiedzieć, kto płaci. I po prostu w trakcie takiej prelekcji „W 10 lat dookoła świata – ZA DARMO!” powiedzieć, że nie byłoby to możliwe, gdyby nie ludzka dobroć, empatia, ciekawość. Przecież to oczywiste, że ci, którzy Was goszczą/wiozą/etc.., ponoszą koszty. Naprawdę sądzicie, że ludzie są tak mało domyślni?

          A Wy, goszcząc u kogoś też mu mnóstwo dajecie. Niech to będzie choćby rozmowa, choćby obecność. Nie musi być to obiad, litości… Naprawdę, nie wszyscy patrzą na swoich gości przez pryzmat zupy z innego kraju, bądź pocztówki, bądź „prezentu”…

          Ależ smutno czytać takie teksty…

          • Koralina

            14 czerwca, 2016

            Lubię szczerość. Od początku do końca. I dla mnie tytuł pokazu „W 10 lat dookoła świata – ZA DARMO” jest oszustwem, które później ktoś wyjaśnia lub też nie. Nie można od razu powiedzieć „W 10 lat dookoła świata dzięki dobrym ludziom”?
            Druga sprawa, oczywiście, że podziękowaniem nie musi być obiad, to był tylko przykład. I akurat nie chodzi o samą zupę, tylko o ten wspólny czas, który nad zupą spędzimy z naszym gospodarzem i o rozmowy, który wtedy się odbędą!

          • Fenrir

            14 czerwca, 2016

            Mogę tylko tutaj odpowiedzieć do poniższego wpisu. Ja rozumiem, że „zupa” jest symbolem. Oczywiście, że nie chciałbym aby mój dom by potraktowany jak zwykły hostel. Liczy się rozmowa, itd.. Ale wiem, że czasami przyjeżdżali do mnie ludzie, którzy byli np. 2 lata w podróży. Albo byli po bardzo cięzkim przejściu gdzieś w górach bądź na stopie. I po prostu chcieli tylko prysznica, ciszy i zamkniętego pokoju… Dlatego nie widzę żadnego problemu, aby takie osoby gościć… Oczywiście, gdyby codziennie wychodziły na imprezę, wracały o 4, a ze mną nie zamieniły słowa, źle bym się z tym czuł. Ale w raczej bogatym couchsurferskim życiu, nie miałem takiego przypadku.

            Za to Puerto Natales bylismy u pewnej rodzinki, która z CS zrobiła sposób na biznes. Przyjmowali wszystkich jak leci, którzy wchodzili lub schodzili z Torres del Paine. Oczywiście couchsurferów. Było miło, ale dla mnie był zgrzyt. Ustalone było wspólne gotowanie. Wszyscy sie zrzucali po równo na obiad. I przyznam, że obiad ten wychodził niezmiernie drogo, jak na mój budżet. Ale zasada była, że musiałem go współfinansować. Nie bardzo mi to odpowiadało…

            Oczywiście wypożyczali również sprzęt ludziom, bądź byli przewodnikami. Ale tu już przymusu nie było.

            A co do tytułu prelekcji… 🙂 Ciągle jednak mam wrażenie, że dorabiacie nieco ideologię do postawionej tezy. Ale to już moje wrażenie… Choć oczywiście tytuł, który podałaś za przykład brzmiałby nieco lepiej 😉

          • Koralina

            14 czerwca, 2016

            Pewnie, że nie ma problem, kiedy ktoś potrzebuje trochę spokoju. Ale to zawsze widać, czy on jest zmęczony i potrzebuje chwili oddechu czy po prostu szuka hostelu za darmo. Gościliśmy i jednych i drugich (tych na szczęście tylko raz). I w Peru spaliśmy u jednego chłopaka, który też zbierał kasę i gotował i też mieliśmy z tym lekki zgrzyt, więc dobrze Cię rozumiem 🙂 Z ideologią – możliwe, ale wciąż uważam, że to nie w porządku 🙂

    • Koralina

      14 czerwca, 2016

      Po pierwsze i drugie: nie mamy nic przeciwko autostopowi czy CS’owi – sami korzystaliśmy, korzystamy i wciąż będziemy korzystać, bo to bardzo fajne formy podróżowania. Nie napisałam, że to złe, tylko że trzeba mieć w głowie, że to kosztuje kogoś i żeby nie powtarzać potem bzdur „podróżuję za darmo”, bo jest wiele takich osób. Jedyne co, to trzeba mieć w głowie to świadomość tego, że podróże kosztują i nie mamić innych, że można „za darmo”. A co do targowania się – ono jest ok, jeśli wszyscy, czyli i sprzedający i kupujący są zadowoleni z transakcji. Ale powtarzanie frazesu, że „należy się targować, bo się sprzedający obrazi”? No proszę… – jeśli kupisz od niego produkt w pierwszej cenie, którą Ci powie, na pewno się nie obrazi, tylko będzie się cieszył, że więcej zarobił.

      • Kasia

        14 czerwca, 2016

        Prawda jest taka, ze jestescie tacy jak ten chłopak o którym była mowa w tekscie… tylko, że myślicie, że ” pomidorówka” wszystko załatwi i pokryje koszta Waszego pobytu u hosta… on mowi wprost jak jest, a Wy chcecie pokazac jacy to jesteście fajni, bo bierzecie pod uwage koszta osób, które decyduja się na pomoc… Jak ktos pisze o SWOJEJ podrózy to chyba nie wylicza ile kosztowało paliwo miłego pana, który zaproponował podwózke z Krakowa do Warszawy, czy koszt zuzytej wody w miejskiej toalecie… bo ktos tez za to płaci… a w obcym, biednym kraju? pewnie lokalsi…
        To że napisaliscie ten tekst oznacza, że jadąc autostopem mozecie się czuć usprawiedliwieni, bo wiecie że paliwo kosztuje, a może kierowca jest biednym człowiekiem … śmieszne… Moze lepiej zamknac się w czterech katach żeby nikogo nie narazac na straty…

        Co do targowania się… oczywiscie, ze taki człowiek sie ucieszy i… bedzie miał niezły ubaw… (bo zna realia i wie ile moze zaproponowac zeby zarobic)… Czasem warto poczytac, porozmawiac z lokalsami i swiatopoglad sie zmienia, bo czesto to co dla nas niepojete, dla nich jest proza zycia, normalnoscią i raczej nie licza na super zyski…(i nikt nie mówił o obrażaniu sie tylko o znajomości kultury).
        Ciekawe czy jak w Polsce babuszka na targu powie Ci ze chce 10zł za główke czosnku to tez bedziesz taka chętna do płacenia… przeciez z tego żyje i może to jej jedyne zrodło dochodu… Pewnie sie ucieszy jak zapłacisz…

        WIEC JESZCZE RAZ… jak ktos jechał przez świat stopem i sypiał w namiocie, lub u hostów, to podrózował za darmo, bo opisywał SWOJĄ PODRÓŻ, a nie „Pana Franka na trasie Szczecin – Wrocław”, który jechał do chorej matki i wydał na paliwo 100zł… niepotrzebna filozofia, tekst o niczym…

        To tyle z mojej strony, bo niepotrzebnie tracę CENNY czas…

        • Koralina

          14 czerwca, 2016

          Prawda jest taka, droga Kasiu, że się nie znamy, więc nie wiesz, jacy jesteśmy. Nie wiem, dlaczego uczepiłaś się tej „pomidorówki”. Napisałam w tekście, że czasem gotujemy, czasem stawiamy kolację, a czasem piwo. To nie chodzi o „załatwienie noclegu pomidorówką”, tylko o odwdzięczenie się za pomoc. Jeszcze nam się nie zdarzyło, żeby ktoś był niezadowolony z naszej wizyty na CSie, bo „pomidorówka wszystko załatwiła”. Przykro mi, że źle zrozumiałaś ten tekst – nie chcę nikogo w nim usprawiedliwiać czy pokazać, że my jesteśmy fajni, a inni nie, tylko że warto MYŚLEĆ podczas podróży nie tylko o sobie i nie wmawiać później, że wszystko jest „za darmo”. To chodzi o zwykłą wdzięczność za przysługę, a nie patrzenie na czubek własnego nosa i chełpienie się, że się udało „za darmo”.

          Co do targowania, pozwolę sobie zacytować dwa fragmenty z Twoich wypowiedzi: 1. „czasem nawet NALEŻY sie targowac, żeby nie urazic sprzedającego”, 2. (i nikt nie mówił o obrażaniu sie tylko o znajomości kultury). A jednak ktoś o obrażaniu mówił… Ostatnia rzecz, o której piszesz. W żadnym miejscu nie napisałam, że płacę na targach każdą cenę. Napisałam, że czasem mamy problem z wyznaczeniem granicy, kiedy cena jest jeszcze ok, a kiedy targuję się trochę za mocno.

          Życzę pożytkowania cennego czasu na potrzebne rzeczy! Pozdrowienia!

          • sowka

            14 czerwca, 2016

            Czyli naszym obowiązkiem jest myślenie za wszystkich, którzy chcą nam pomóc/spędzić z nami czas bo oni biedni nie wiedzą na co sami się narażają i jacy są przez nas w rzeczywistości wykorzystywani. Ciężko mi się zgodzić z poglądem, że ludzie ogólnie nie wiedzą co czynią i z jakimi konsekwencjami wiążą się ICH decyzje. Każdy ma swój rozum i pobudki jakimi się kieruje, wyciągając rękę do drugiego człowieka i jest w pełni świadomy co robi. Nie mamy prawa sądzić, że wiemy lepiej co dla jest lepsze dla innych. Nie ma podstaw do wyrzutów sumienia przez to, że zgadzamy się, żeby ludzie robili to, na co mają ochotę. Poza tym „za darmo” pod względem kasy niekoniecznie znaczy „za darmo” w ogólnym rozrachunku, jest dużo innych, wartościowych rzeczy, jakie można podarować człowiekowi poza pieniędzmi, np czas poświęcony na ugotowanie pomidorówki i starcie tony ziemniaków. Sama pomagam ludziom z bardzo egoistycznych pobudek – czuję się dzięki temu lepszym człowiekiem i poprawiam sobie w ten sposób nastrój i samoocenę więc bądzcie cicho, bierzcie moją kasę i pozwólcie mi pompować ego/pójść do nieba/chwalić się znajomym jakich mam super przyjaciół z całego świata/zjeść pizzę upieczoną w moim piekarniku przez Włocha/wysłuchać narzekania na system podatkowy w Szwajcarii, etc bo mnie to jara! Za darmo finansowo, da się jak najbardziej ale i tak zawsze dasz coś w zamian, czy tego chcesz, czy nie.

          • Koralina

            14 czerwca, 2016

            O nie, to nie chodzi o to, żeby myśleć za innych. Chodzi o to, żeby być świadomym człowiekiem, świadomym turystą i żeby nie wykorzystywać (świadomie lub też nieświadomie) innych, żeby nam tylko było lepiej. A w którym miejscu napisałam, że ludzie nie wiedzą co czynią? Wysuwasz za daleko idące wnioski z moich przemyśleń 🙂 I zgadzam się, że każdy ma swój rozum (na całe szczęście!). Ale nie zawsze daje się coś w zamian – znam przykłady, kiedy ktoś tylko czerpał nie dając w zamian zupełnie nic. Pozdrowienia!

      • Fenrir

        14 czerwca, 2016

        „… jeśli kupisz od niego produkt w pierwszej cenie, którą Ci powie, na pewno się nie obrazi, tylko będzie się cieszył, że więcej zarobił.”

        I każdy kolejny turysta będzie brany za idiotę, który płaci 30x tyle. Naprawdę sądzicie, że sprzedawca odda Wam coś poniżej kosztów? Jeżdżąc rok po Am. Płd. codziennie (pomijając czas pobytu w górach) musiałem się targować, przeliczać dokładnie wydaną resztę, kłócić, denerwować. I nie ze skąpstwa, ale dlatego, bo nie lubię, gdy traktuje się mnie jak kretyna niepotrafiącego przeliczyć, ile będzie za trzy libry bananów. Przez ten cały czas, nikt nigdy nie pomylił się na moją korzyść. NIKT!

        Odnośnie targowania jeszcze… Złota myśl Mordimera Madderina: „Wyszedłem od pośrednika w złym humorze. On również był w nie najlepszym. Nasza złość oznaczała, że dobity targ był jak najbardziej sprawiedliwy”.

        • Koralina

          14 czerwca, 2016

          Poniżej kosztów na pewno nie odda, to prawda. Ale w przypadku zakupu pamiątek na bazarach i tak zawsze mam problem, jaka cena będzie odpowiednia. Wychodzę z założenia, że taka, jaką jestem w stanie za to zapłacić – jeśli jest ona znacznie niższa od tego, co proponuje sprzedawca, zazwyczaj rezygnuję z zakupu.

          My się targujemy z tego samego powodu, z którego Ty i z tego samego powodu dowiadujemy się od miejscowych, ile co powinno kosztować, właśnie żeby nie zostać niefajnie „oskubanym”. Piękny cytat, nie znałam, dzięki! 🙂

  • Piotrek

    14 czerwca, 2016

    Wy tak na poważnie? Bo jeżeli tak to smutno macie… Najważniejsze że Wasze podróżowanie zawsze jest z „klasą” – autostop kosztuje tylko wtedy jak jedzie ktoś inny, jak wy to pewnie zrzucacie się na benzynę i mechanika i jeszcze świece wymieniacie, jak couchserfing to wmuszacie w kogoś polski obiad i już jesteście usprawiedliwieni… a może ktoś nie ma ochoty na Wasze gołąbki lub schabowe…
    targowanie się – oczywiście „biedny wieśniak” nie kuma i sprzedaje innym ze stratą, bo tak dobrze się handlują a „wieśniak jest gupi…”, no i wy się pewnie nie handlujecie…
    Może zamiast CS to jakis workaway – za prace macie wikt i opierunek a nie że łaskawie obiad zrobicie i zostawicie „prezent”…
    Crowdfounding – już Wam koleżanka wyżej wyjaśniła – nikt nikogo nie zmusza!
    Wasz artykuł też kosztuje… widać, że masz „szybkie pióro”, czasem warto trochę „przemyśleć” temat niż pisać tlko po to by było napisane…
    Jeszcze dopisz, że niektórzy sobie zalatwiają mniejszych lub większych sponsorów i że pytając o drogę „kosztuje” to kogoś czas, a przecież mógł go spędzić inaczej…
    Jak to mówił Abradab – „poluzuj tam gdzie cię ciśnie eee…”

    • Bartek

      14 czerwca, 2016

      Zależy co rozumiesz przed podróżowanie z klasą, ale jeśli wydawanie na wszystko sporo pieniędzy to oczywiście nie. Sposoby na obniżanie kosztów podróży są fajne, chodzi bardziej o to, żeby nie pisać, że coś jest za darmo, jeśli nie jest. Przeczytaj tekst jeszcze raz i go przemyśl, zanim napiszesz komentarz na szybko.
      Jak to mówił Magik – „plus i minus to jedyne co widzę”

      • Piotrek

        14 czerwca, 2016

        Idac tym tropem myslenia to autostop kosztuje takze cale spoleczenstwo, bo sie drogi psuja, no i srodowisko i żuczki gnojowniki i rosiczka okrągłolistna… no i zdrowie pieszych co wdychaja spaliny… no ale ciebie „lapiac go” nie kosztuje i nie widze tu sensu dorabiania „wielkiej „filozofii, bo idac tym tropem to internet tez kosztuje, a jestem w hostelu i nie wiem czy toczac ta jalowa dyskusje nie przekrocze limitu i wlasciciel bedzie mial dodatkowe koszta…tekst rzeczywiście pobieznie przelecialem bo przy „kosztach autostopu” wymiękłem…
        Rzeczywiscie – plus i minus to jedyne co widzisz… choc nie wiem jak to sie ma do dyskusji…
        Zadal wam tez ktos pytanie o „koszta” polskiego obiadku – nie macie wyrzutow sumienia?

        z mojej strony to tyle…

        • Bartek

          14 czerwca, 2016

          Odniosę się tylko do ostatniego, bo z całym szacunkiem do ciebie już trochę odlatujesz i skoro wspomniałeś o „jałowej dyskusji” to nie będę jej ciągnął, bo pewnie jeszcze spory arsenał jej masz. Co do kosztów „polskiego obiadku” to my akurat nie twierdzimy, że podróżujemy za darmo i że rzeczy, które robimy nic nie kosztują. Oczywiście, że prąd, woda, czy gaz kosztują hosta, więc to bardziej jego decyzja, czy chce, abyśmy mu coś ugotowali, opcjonalnie stawiamy też kolację czy wyjście na piwo. Korzystam jednak z CSa od 7 lat i większość osób zawsze jest bardzo pro, aby skosztować coś z innego zakątka świata, w Boliwii np. byli tak podekscytowani, że zaproponowali, że następnego dnia nauczą nas gotować coś boliwijskiego.

          Fajnie 🙂 Z mojej też.

  • Ania

    14 czerwca, 2016

    Właśnie też bardzo denerwują mnie wpisy w tym klimacie. Byle taniej, byle darmo. Bardzo często ludzie nie widzą nic dalej niż czubek własnego nosa. Najgorzej jest jeszcze jak ludzie mają pieniądze, a nie chcą płacić.

    • Koralina

      14 czerwca, 2016

      Prawda, nie widzą nic poza czubkiem własnego nosa i chcą tylko, żeby im było lepiej i taniej, a że kosztem kogoś innego – co za różnica?

      • Ania

        28 lipca, 2016

        Jakoś tak mi to jeszcze chodzi po głowie… Kiedyś popełniłam taki tekst o Hawajach: http://www.naazymut.pl/pl/ameryka-polnocna/co-znaczy-aloha/. Tam na samym końcu piszę o odpowiedzialnej turystyce na Kauai. W skrócie: szanujmy się wzajemnie, a wrócą do nas pozytywne wibracje aloha. I nie uwierzysz, co ostatnio zrobił Zuckeberg (ma swoją posiadłość na Kauai). Otóż wokół swojego domu, który oczywiście ma dostęp do plaży, postawił wysoki mur. Ma to podobny wpływ na wiatr w okolicy, ale przede wszystkim takie zachowanie jest totalnie sprzeczne z wierzeniami Hawajczyków i tamtejszej kultury. Witki opadają.

        • Koralina

          2 sierpnia, 2016

          No właśnie, bardzo to smutne 🙁

  • Ibazela Krawczyk (@travelingilove)

    14 czerwca, 2016

    Podoba mi się wpis i nie będę tu pisała żadnego „ale”. To, że mamy coraz większe przyzwolenie, by pod przykrywką np. „akcji charytatywnej” zbierać kasę na realizację własnych, jakby nie patrzeć egoistycznych potrzeb, to zwyczajne oszustwo. To takie „Przepraszam kierowniku, można zadać pytanie?!” tylko okraszone pięknymi zdjęciami i rzekomo wzniosłym celem. Ale każdy ma swój kręgosłup moralny, niektórych jest zwyczajnie bardzo… elastyczny 😉

    • Koralina

      14 czerwca, 2016

      No właśnie i nie bardzo rozumiem, skąd się to coraz większe przyzwolenie bierze…

  • Monika

    14 czerwca, 2016

    Ja ostatnio czytałam o panu, który zbierał na chore dziecko – zebrał tyle ile trzeba, tyle tylko że na swoje akcje (które wspierały cel charytatywny) wydał 4x więcej – i teraz: czy to akcja w dobrym celu, że ego trip faceta w średnim wieku?
    Co do targowania – jak się nie będzie opłacało sprzedającym to nie sprzedadzą.

    A jeśli chodzi ogólnie o temat, to przykra prawda jest taka, że przekonanych nie trzeba przekonywać, a rozmowa z nieprzekonanymi to orka na ugorze 😉

    • Monika

      14 czerwca, 2016

      Errata: Czy to akcja w szczytnym celu czy ego trip? 🙂

    • Koralina

      14 czerwca, 2016

      Masz rację ze wszystkim! 🙂

    • sowka

      14 czerwca, 2016

      Oj ryzykowne zakończenie, nie zapominajmy, że zawsze jesteśmy tymi nieprzekonanymi do racji drugiej strony 😀 😀

  • Life Users

    14 czerwca, 2016

    Świetny artykuł i zgadzam się w 100 procentach. Dodałbym jeszcze śmieszne zjawisko autostopowiczów, żeby za wszelką cenę nie zapłacić. np. na Cyprze pomimo tego że jeździliśmy autstopem to lepiej wziąć na jednym odcinku autokar za 1,5 eur z klimatyzacją bo to przecież grosze skoro ktoś nam tak doradził a nie na siłe gnać na stopa 😉 Pozdrawiam wszystkich 😉

    • TropiMy Przygody

      14 czerwca, 2016

      Dzięki! 🙂 A to też trzeba mieć na względzie – autostop nie zawsze musi się opłacać, warto pamiętać, że są inne opcje 🙂

  • Łukasz Kędzierski

    14 czerwca, 2016

    W sumie to nie wiem czemu, ale tak myslalem ze o tym napiszecie po ostatniej wymianie zdan z tym „panem”. Jezeli chodzi o targowanie sie to bardzo mi się podobało to w Birmie – najważniejsze w dobiiciu targu było zadowolenie obu stron – sprzedawca upewniał się, że jestem zadowolony z ustalonej kwoty, a ja czy on jest zadowolony.

    • TropiMy Przygody

      14 czerwca, 2016

      A tekst powstał długo przed wymianą zdań z tym Panem, teraz tylko dopisałam akapit 🙂 My mamy właśnie problem z targowaniem, bo nigdy nie wiadomo, gdzie jest ta granica… 🙂

  • Amanda Sweeney

    14 czerwca, 2016

    Kasha Siewiorek

  • Klaudia

    14 czerwca, 2016

    Przeczytałam jakiś czas temu ten artykuł na post-turysta, teraz natrafiłam na Twoją opinię. Bardzo się cieszę, że coraz częściej ta ciemniejsza strona „podróżowania za darmo” wychodzi na światło dzienne. Januszom podróży mówimy – nie!

    • Koralina

      14 czerwca, 2016

      Dzięki! Też nam się wydaje, że trzeba więcej mówić o tym temacie, bo jakiś popularny się zrobił ostatnio…

  • Bartłomiej Sembol

    14 czerwca, 2016

    Post turysta byłby dumny . Lubię pokazywać jak podróżować taniej, kupmy w Lizbonie bilet całodniowy bo jest wygodniejszy i tańszy etc. , ale boje sie strasznie naiwnych stwierdzeń, podróż za darmo. Dla mnie najważniejsza jest świadomość.

    • TropiMy Przygody

      14 czerwca, 2016

      Dokładnie! Przede wszystkim trzeba być świadomym, to nie chodzi o to, że trzeba drogo czy ekskluzywnie, tylko z głową 🙂

  • Zależna w podróży

    14 czerwca, 2016

    o! Wiesz, co mnie wkurwiło w Kazachstanie. Poznałam tam parę Polaków (nota bene blogerów), którzy sie wybrali na roczną podróż. Spaliśmy razem na couchsurfingu. Jednego dnia pojechali do parku narodowego i po powrocie się chwalili, jak to obeszli budkę strażniczą i nie zapłacili za wstęp. Później spytałam, jaki mają budżet dzienny – 120 zł. Czyli więcej, niż my mieliśmy na miesięczny wyjazd. Wiadomo kasa z parku narodowego idzie na jego ochronę, sprzątanie itp. No i mnie wkurwili. Od tego momentu ich nie lubiłam.

    • Koralina

      14 czerwca, 2016

      No właśnie. Nam ostatnio na CSie chłopak radził, żeby w Kanionie Colca nie kupować biletów wejściowych, bo można łatwo strażników oszukać i wtedy wchodzisz za darmo… A jednak kupiliśmy, bo wychodzimy z założenia, że jeśli atrakcja kosztuje (nawet kiedy uważamy, że cena jest znacznie zawyżona), to decyzja jest płacimy i idziemy, lub nie płacimy i nie idziemy, a nie „jak pójść, ale nie zapłacić?”

  • Zależna w podróży

    14 czerwca, 2016

    Ogólnie: tak, masz rację. ALE jest ale
    Można spać pod namiotem, można zbierać po lesie jagody, można polować na ryby i je samemu oporządzać. Ludzie – niewielu, ale jednak – tak robią. Więc jednak będę się kłócić, że za darmo się da. Można pojechać rowerem. Można filtrować wodę. Oczywiście trzeba ten rower, namiot mieć, choć i na piechotę można i szałas budować też. W pizdu na krzywy ryj, oprócz tego że oczywiście śpi po ludziach i jeździ stopem, to jednak survival też uprawia. Trzeba mu to oddać (choć niechętnie).
    Co do autostopu – tutaj też mam mieszane uczucia. Oczywiście zgadzam się, że paliwo, samochód naprawy itp. Ale skoro ta osoba i tak jedzie w tę samą stronę, to nic nie traci (jakieś tam grosze, za zmianę szybkości jazdy). Co innego z couchsurfingiem/noclegiem u dopiero co poznanych – oni faktycznie płacą za zużytą przez nas wodę, prąd, karmią nas. Także i tak jestem za promocją taniego podróżowania, głównie dlatego, że wiem, że gdybym go kiedyś nie praktykowała, to dziś pewnie o wiele mniej praktykowałabym to droższe. Może pojechała dwa razy w roku na wakacje i tyle. Szkoda by była :D. Na studiach nauczysz się podróżować „za darmo”, to mamy nadzieję, ze później się czegoś nauczysz i w kolejnej podróży po Iranie pomożesz tym ludziom poprzez kupowanie ich lokalnych wyrobów. Choć tak – miałam momenty, gdy czułam się źle gdy kierowcy kupowali nam wystawne obiady i nie chcieli za to ani grosza. Jak zwykle jestem za „złotym środkiem”. i broń Boże nie objadanie ludzi, którzy ledwo wiążą koniec z końcem.

    • Koralina

      14 czerwca, 2016

      Oczywiście masz rację – da się za darmo, kiedy faktycznie to jest survival. Broń Boże nie potępiam korzystania z gościny czy autostopu, bardzo go lubię i zjeździliśmy sporo kilometrów dzięki uprzejmości innych i nie raz z pomocy korzystamy. Ja mam po prostu uczulenie na takie chwalenie się, że jeżdżę za darmo – no to nigdy nie jest za darmo, to kosztuje. I też wiemy to wszystko właśnie dlatego, że na studiach jeździliśmy „po taniości”, a i teraz nie wydajemy przesadnie dużo, ale chcemy po prostu uczulić i pokazać, że trzeba mieć na względzie, że podróże nie są tak do końca darmowe.

  • Magda

    14 czerwca, 2016

    Oj widzę, że wkurzył Cię ten gość od crowdfundingu 😉 W tym przypadku zgadzam się z Tobą w zupełności. Ale z drugiej strony jeśli ktoś ma fajny pomysł na podróż/akcję charytatywną/cokolwiek innego, a ludzie mu za to zapłacą, to co w tym złego? Przecież każdy rozporządza swoimi pieniędzmi – za równo ten, który podrzuca kogoś autostopem, przyjmuje do siebie w gościnę, czy na kanapę, albo wspiera podróże innych na crowdfundingu. Problem polega tylko na tym, że niektórzy beneficjenci nie potrafią tego docenić i odwdzięczyć się, chociaż w minimalnym stopniu. O czym też sama piszesz. Mam alergię na skąpstwo i „darmozjadztwo” 😛

    • Adrian N

      14 czerwca, 2016

      To nie jest do końca tak, że „każdy rozporządza swoimi pieniędzmi”. Jest duża część świata, gdzie gościnność jest święta, gdzie wstydem jest za gościa nie płacić w restauracji, etc, etc. Ci ludzie, a mówię głównie o muzułmanach, których poznałem, są do tego niejako kulturowo przymuszeni i często spotykałem się z sytuacją, kiedy widziałem, że ich na coś nie stać, a oni jednak upierali się, żeby płacić. I dopiero na osobności po długich pertraktacjach zgadzali się przyjąć jakieś pieniądze na pokrycie części kosztów pobytu.

    • Olga

      14 czerwca, 2016

      Inną sprawą jest zbieranie na cel charytatywny przy okazji podróży, a inną na podróż bez większego celu, dla własnej frajdy. Choć tak jak mówisz, jak ktoś daje, to niby nic złego nie ma w tym, by wziąć. Ja to jednak rozumiem jako kwestię przyzwoitości. Takie poczucie, że come on, mam dwie ręce, mam dwie nogi, do tego łeb na karku i mogę na podróż zarobić. Na sto tysięcy sposobów i samemu. Bo, jak pisała Karolina, podróż to jednak kaprys, a nie konieczność.

    • Klaudia

      14 czerwca, 2016

      Dokładnie, zbiórka zbiórce nierówna. Sama dołożyłam się do akcji mojej ulubionej blogerki, która zbierała na lepszy sprzęt fotograficzny na wyjazd. To obopólna korzyść, ona dostaje narzędzie do pracy / pasji, my, czytelnicy lepsze materiały 🙂

    • Koralina

      14 czerwca, 2016

      Tekst powstał znacznie wcześniej, teraz tylko dopisałam akapit o crowdfundingu 🙂 Ja nie mam nic przeciwko zbiórkom na portalach crowdfundingowych, co więcej sama czasem fajne akcje tam wpieram. To właśnie o ten brak docenienia chodzi i jakiegoś odwdzięczenia się, choćby uśmiechem. Ostatnio czytaliśmy historię chłopaka, który rowerem przemierzał Azję i miał pretensję do gospodarzy, którzy go ugościli i nakarmili, że jedzenie było niskokaloryczne, bo on potrzebuje energii do jazdy na rowerze… No ręce opadają, jak się coś takiego słyszy…

  • Michał Karaś

    14 czerwca, 2016

    Ludzie są dumni z tego, że spełniają marzenia – i słusznie, bo te wielkie marzenia wymagają odwagi i samozaparcia. Ale coraz częściej chwalą się nie spełnionym marzeniem, ale tym, że to było ZA DARMO. To widać już w nazwach niektórych blogów. Najwyraźniej to się sprzedaje. I to jest chore, bo akurat ta strona podróży jest – moim zdaniem – najbardziej wstydliwa.

    Czy powinniśmy przyjmować pomoc? Dopóki nie przybiera to formy „jedzenia nie będę kupował, bo ktoś na pewno postawi mi obiad”, dlaczego nie? Pomoc można przyjmować „dobrze”.

    Jeżdżę stopem. Nie planuję dokładnie zwiedzania, ludzie chętnie chwalą się tym, co w ich kraju najpiękniejsze. Zdarzyło mi się też korzystać z gościnności. Nie uważam, że robię coś złego. Nigdy nie proszę o nic poza stopem (jedyny ich wydatek to groszowy koszt dodatkowego paliwa). Jeśli ktoś coś mi proponuje – odmawiam lub biorę tak mało, jak tylko mogę. Zawsze mam pieniądze na własne na potrzeby. Umiem oszczędzać na podróż.

    Słyszałem o autostopowiczach z nastawieniem „mogę się poczęstować ciastkiem?” i zdecydowanie potępiam. Ale nie popadajmy w paranoję. Jeśli ktoś chce pomóc – pozwólmy mu. Tylko potem nie chwalmy się, jacy to nie jesteśmy oszczędni. Chwalmy tego, który nam pomógł. Oczywiście, jeśli możemy dać mu coś materialnego w zamian, to super. Jednak zazwyczaj nie możemy i w tym też nie widzę nic złego. Pomoc jest z założenia bezinteresowna. Tylko okażmy mu wdzięczność tak wielką, żeby naprawdę czuł, że zrobił dla nas bardzo wiele. Takiego uczucia ludzie też potrzebują.

    W sumie to jest trochę tak, jak z babciami w tramwaju. Są babcie, którym jak ustąpisz miejsca, to czujesz się, jakbyś zaprowadził pokój na świecie. A są takie, które tylko sprawiają, że człowiekowi skacze ciśnienie i zaczyna żałować, że wstał. Po prostu bądźmy tymi pierwszymi babciami 😉

    Przepraszam, nie umiem pisać krótko :<

    • TropiMy Przygody

      14 czerwca, 2016

      Dokładnie o to chodzi. Sama pomoc nie jest zła, sami z niej podróży korzystamy. Tylko właśnie trzeba umieć podziękować i docenić pomoc. Złe jest jednak nadmierne wykorzystywanie czyjejś pomocy, a potem chełpienie się „jaki to ja nie jestem fajny”, bo podróżuję za darmo i jestem taki sprytny (a raczej cwany…)! Dzięki za opinię i pozdrawiamy! 🙂

  • Marta Dulęba

    14 czerwca, 2016

    Bardzo sie zgadzam. Świetny wpis!

    • TropiMy Przygody

      14 czerwca, 2016

      dzięki! 🙂

  • Julia Raczko

    14 czerwca, 2016

    Mówiłam o tym samym ostatnio na spotkaniach. Tak bardzo się zgadzam.

  • Naszymi Oczami

    14 czerwca, 2016

    Dokładnie! Płacisz sam albo płacą za ciebie inni 🙁 Nie rozumiemy tej całej mody na podróżowanie za darmo i tych wszystkich oklasków.

    • TropiMy Przygody

      14 czerwca, 2016

      My też nie, dlatego nas irytuje…

  • Magdalena Garbacz-Wesołowska

    14 czerwca, 2016

    Ostatnio dostalam zaproszenie via fb https://www.facebook.com/events/556337847881151/?ti=icl

    • Bartłomiej Sembol

      14 czerwca, 2016

      Widzę, że ten pan wszystkich drażni …

    • Magdalena Garbacz-Wesołowska

      14 czerwca, 2016

      Bartłomiej i zbiera nagrody, i owacje na stojaco etc. 😉

    • TropiMy Przygody

      14 czerwca, 2016

      To ten sam, na którego wydarzenie nie poszliśmy przed wyjazdem 😉

  • Kinga Bielejec

    14 czerwca, 2016

    Byłam pewna, że poruszycie ten temat. I bardzo dobrze! Mnie jeszcze wkurza jak ci najoszczędniejsi promują podróże bez ubezpieczenia i chwalą się tym na blogu czy fanpage’u :/

    • TropiMy Przygody

      14 czerwca, 2016

      Jeżdżenie bez ubezpieczenia jest dość nieodpowiedzialne, ale każdy robi jak chce… 🙂

      • Wojtek

        15 maja, 2017

        I w razie problemów ktoś zapłaci za nieubezpieczonego! Albo wszyscy zapłaca! To nie jest nieodpowiedzialne- dla mnie jest to wyłudzenie!

        • Koralina

          16 maja, 2017

          To prawda. W ubiegłym roku był przypadek „zaginięcia” polskiej pary w Ekwadorze i po szumie w internecie wywołanym przez zmartwionych bliskich z Polski (co nie dziwi) ekwadorska policja wydała mnóstwo pieniędzy na ich odnalezienie (łącznie z wysłaniem po nich helikoptera), a oni… grali sobie w piłę w jakiejś wiosce w dżungli, nie wiedząc nawet, że pół świata ich szuka. I w tym przypadku za brak odpowiedzialności zapłacili podatnicy ekwadorscy.

    • Piotr Lesiakowski

      15 czerwca, 2016

      A co ma do tego jezdzenie bez ubezpieczenia . Ubezpieczenie jest dla własnego komfortu.

    • Kinga Bielejec

      15 czerwca, 2016

      Ubezpieczenie zwiększa koszta podróży, więc zdarza się, że osoby, które zjeździły świat za parę złotych chwalą się tym, że nie kupują żadnego ubezpieczenia. Jak ich „porady” czytają niezbyt doświadczeni (podróżniczo) ludzie to też mogą stwierdzić, że jest to dobry pomysł. A potem jak im się coś stanie to problem ma dużo więcej osób: rodzina, znajomi, inni poszkodowani…

  • Cieplik podróżuje

    13 czerwca, 2016

    Czytałam wpis tego pana z akcji crowdfundingowej i również byłam zniesmaczona… A to nie pierwsza taka akcja, którą widziałam.. Ba! Niektóre są również bardzo promowane!
    Ale z drugiej strony skoro nikt nikogo nie zmusza do wpłat a ludzie jednak w takich „zrzutach” biorą udział, to nic dziwnego, że każdy próbuje „szczęścia”.

    • Koralina

      14 czerwca, 2016

      Oczywiście, nic mi do tego, jeśli ktoś zechce swoimi pieniędzmi wesprzeć taką akcję – jego wola. Denerwujące jest jednak takie podejście, że skoro ludzie dają, to dlaczego by nie spróbować?

      • Cieplik podróżuje

        14 czerwca, 2016

        Ja na to patrzę z jeszcze innej strony – mam niepełnosprawna siostrę, naturalne dla mnie było to, że od zarania dziejów jestem jakoś związana z akcjami charytatywnymi i różnymi fundacjami.
        I zawsze dziwię się, że jest tylu chętnych, żeby fundowac komuś wyjazd, a często akcje które wiele za sobą niosą dobrego przechodzą bez echa.
        Ale jak kiedyś opowiedziałam o tym znajomym że studiów, to uznali, że po prostu mam ból dupy…

Podziel się swoją opinią