Kierunek: Macedonia
Z Tirany wyjeżdżamy busem jadącym do Pogradec – albańskiego miasta nad jeziorem Ochrydzkim, aby wysiąść z niego parę kilometrów przed, żeby przekroczyć granicę z Macedonią. Dogadaliśmy na samym początku cenę, ustaliliśmy, gdzie chcemy wysiąść. Mimo bariery językowej, udało się, byliśmy z siebie dumni. No i przy wysiadaniu się zaczęło…
Najpierw kierowca zażądał 200 leków więcej niż mówił na początku, byliśmy jednak nieugięci. W tym wypadku bariera językowa działał na naszą korzyść, bo kierowca w końcu machnął ręką i pojechał dalej. Do granicy były 3 kilometry, ale pod górę. Od razu zaczepił nas kierowca jednego ze starych, białych mercedesów (prawie wszyscy w Albanii nimi jeżdżą), które stały przy krzyżówce, aby podwozić ludzi do granicy za parę euro. Pan był bardzo namolny, ale odparliśmy dzielnie atak:) Stanęliśmy przy drodze, mając nadzieję na złapanie stopa. Zatrzymało się nam małżeństwo albańskie. Upewniliśmy się (na ile było to możliwe po polsku-albańsku), że nie chcą pieniędzy i rozumieją, że podróżujemy autostopem. Jechali do naszego celu, jakim był Ochryd. Niedługo po przekroczeniu granicy mężczyzna zaczął mówić, ze powinniśmy się dorzucić do benzyny 10 euro. Nagle przestał rozumieć słowa „autostop” i „taxi”. Nie mieliśmy już albańskich leków, a drobnych euro nie mieliśmy. Chcieliśmy żeby się zatrzymał i nas wysadził, ale on nie bardzo chciał. Zrobiło się nieprzyjemnie. W końcu dał za wygraną i wysadził nas w szczerym polu. Na szczęście, chwilę później złapaliśmy Macedończyka rozumiejącego, na czym polega autostop. Jechał kilka kilometrów, po których złapaliśmy raz jeszcze kierowcę ciężarówki, który zatrzymał się nam przed granicą, ale nie mógł nas obojga zabrać. Tym razem zawiózł nas do Ochrydu, pomimo że w miejscu, w którym staliśmy mieliśmy miejscową konkurencję stojącą tam dłużej. W odróżnieniu od poprzedników, był miłym Albańczykiem.
W Ochrydzie umówiliśmy się ze Slavkiem, u którego mieliśmy nocować. Slavko jest bardzo pozytywnym, acz specyficznym człowiekiem. I mieszka w bardzo specyficznych warunkach. Czuliśmy się trochę jak na jakimś squocie. Slavko oprowadził nas po Ochrydzie, opowiadając jego historię. Wykąpaliśmy się w pięknym jeziorze Ochrydzkim. Mieliśmy zostać jedną noc, ale postanowiliśmy zostać dłużej, żeby móc się trochę polenić (chociaż raz). Pobyczyliśmy się nad jeziorem, pospacerowaliśmy po wzgórzu, poznaliśmy znajomych Slavka, w tym Saszę, który tak po prostu postanowił nam dać prezent. I tu muszę uściślić pewną rzecz: Sasza to facet, który całe dnie siedzi na murku obok starego kościoła, puszcza muzykę (progressive, mistic, trans – jak było napisane) i ma wystawione płyty z nią. Zdaje się, że na sprzedaż, ale nie wiadomo, czy ktokolwiek je kupuje… Bartek dostał taką „mistic” płytę, a ja kwiatka z szyszki:) No miło, choć muzyka to dziwna.
Z Ochrydu mieliśmy jechać stopem do Bitoli, a z niej pociągiem (ponoć warto) do Skopje, ale ruch w stronę Bitoli był znikomy, więc przeszliśmy na drugą stronę ulicy z nadzieją dotarcia do stolicy stopem. Po ponad 2 godzinach udało się. Pojechaliśmy 60km, do Kiczewa. Tam usiedliśmy w małym barze na kawie i po 5 minutach zobaczyliśmy parę z plecakami wychodzącą z jakiegoś samochodu. Przyszli do nas i okazało się, że to autostopowicze z Izraela. Wypiliśmy razem kawę i rozeszliśmy w swoje strony. Po jakichś 5 minutach zatrzymał się Gieorgiej, jadący do Skopje. Jest właścicielem sieci kasyn w Macedonii. Zboczył z trasy, żeby pokazać nam jezioro z zatopionym kościołem w Parku Narodowym Mavrovo. Zadzwonił dla nas na stację kolejową w Skopje, podzwonił za tanim noclegiem, podwiózł pod hostel i jeszcze zostawił wizytówkę, abyśmy dzwonili w razie jakiegokolwiek problemu czy pytania. Poza tym zaoferował, że jeśli tylko będziemy potrzebowali auta, to mamy dzwonić – przyśle kierowcę… Ach, zapomniałabym, że ma dodatkowe mieszkanie w Skopje i użyczyłby je nam, ale akurat ma tam gości. Świetny facet.
Zrobiliśmy sobie wieczorny spacer po Skopje. Miasto ładniejsze niż Tirana (w sumie to chyba każde miasto świata jest od niej ładniejsze), ale najpiękniejsze też nie jest. Jako, że akurat dzień wcześniej Macedonia obchodziła dzień niepodległości, miasto jest trochę opustoszałe, szczególnie bazar, który powinien tętnić życiem, a stoi pusty, zamknięty. Niesamowity spokój bije z każdej strony.
[ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third]
[/ezcol_1third] [ezcol_1third_end]
[/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!
- Tagi:
- ochryd,
- podróże autostopem,
- tirana