
Sentymentalna podróż na Przylądek Północny
Kiedy mieszkałam w Finlandii i zaczęłam pisać ten blog, wyglądał on zupełnie inaczej. Nie dzieliłam się za bardzo podróżami, które odbyłam i widokami, które cieszyły moje oczy. Informowałam bliskich i znajomych o codziennym, studenckim życiu. O tym, że kuchenka w akademiku tak brudna, że gotować się odechciewało. O tym, że skasowałam przypadkiem esej zaliczeniowy na okropnie nudny temat i musiałam go napisać od nowa. Albo o tym, że zatrzasnęłam drzwi od pokoju z kluczem w środku i musiałam zapłacić 12 euro (o mój Boże, ile to pieniędzy dla studentki z Polski w drogiej Finlandii!) za jego ponowne otwarcie.
Wśród tych niezwykle ważnych dla mnie wtedy codzienności, o których pisałam na blogu, zgubiły się przeżycia istotniejsze. Jakie? Chociażby wyjazd do Laponii i na Przylądek Północny. Wyjeżdżając do Finlandii, uparłam się, że skoro już jadę na północ, to muszę i dotrzeć na sam północny koniuszek kontynentu, bo przecież nie wiadomo, czy taka okazja jeszcze się wydarzy. Szczęśliwie, kolega ze studiów, z którym jechaliśmy na semestr do Tampere, miał swój samochód i to nim do Finlandii dotarliśmy. O tym, jak wygląda taka droga samochodowa na daleką północ od strony praktycznej napiszę kolejny razem.
Dziś o tym, dlaczego warto. Nie będę się zbytnio rozpisywać, bo zdjęcia mówią same za siebie. Niewątpliwie, doświadczenie tej surowej zimy, a w szczególności nocy polarnej jest niesamowitym przeżyciem. Brakuje słońca. Wystarczy kilka dni, by się za nim stęsknić. I to nie jest wcale tak, że w noc polarną przez 24 godziny na dobę jest zupełnie ciemno, czarno i rozpacz. Wcale nie. Przez jakieś 2-3 godziny w ciągu dnia jest szarówka, a przy bezchmurnym niebie na widnokręgu pokazuje się łuna słońca, które uparcie nie chce się wychylić dalej. Bardzo ciekawe przeżycie, które polecam każdemu, bez wyjątku. Tak bardzo, jak chciałam dojechać zimą na Przylądek Północny, tak bardzo chciałam zobaczyć zorzę polarną i z wielką nadzieją, podążałam w jej stronę. Niestety, zabrakło mi szczęścia i zorza polarna mi się nie pokazała, ale mam teorię, że to dlatego, abym wróciła do Laponii w okresie zimowym specjalnie dla tej zorzy!
Zapraszam Was na sentymentalny spacer po „moim” północnym końcu świata!
[ezcol_1quarter][/ezcol_1quarter] [ezcol_1quarter]
[/ezcol_1quarter] [ezcol_1quarter][/ezcol_1quarter] [ezcol_1quarter_end]
[/ezcol_1quarter_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera ???? Dziękujemy!
19 Komentarze
Basia Miklas
Przyciągnęły mnie tu Twoje zdjęcia – świetna robota! Mają coś w sobie i wpis też z chęcią przeczytałam. Pozdrawiam:)
Koralina
Dziękuję, bardzo mi miło! 🙂 Pozdrawiam!
Monika / TripleCake.com
Byliśmy tam w lecie i w centrum turystycznym oglądaliśmy film zimowego Nordkapp – przyznam, że troszkę zazdroszczę zarówno patrząc na Wasze zdjęcia jak i mając w pamięci tamten film.
Zuza
Zimą na Nordkappie! To musi być świetne! Byłam tam (i ogólnie w całym Finnmarku) tylko w lecie i baardzo chętnie wróciłabym tam jeszcze raz. I studiowanie w Finlandii… Zazdroszczę 🙂
Karolina
To nie trzeba zazdrościć, tylko się inspirować i udać tam w zimie!:)
Zuza
Się wybieram 😀 wprawdzie nie na Nordkapp, tylko do Laponii 🙂
Karolina
To kolejny wpis będzie dla Ciebie!:)
Julia Raczko
Ale pięknie! I te czarno-białe fotografie – mają w sobie coś niepowtarzalnego!
isawpictures
Pięknie! Kocham takie zdjęcia, gdzie mróz i zima i czarność i biel 😉
Karolina
Ja też je kocham, ale nie wiem czy z piękności czy z sentymentu;)
kami (@mywanderlustpl)
marzy mi się bardzo taka bardzo północna północ! a na Twoich czarno-białych zdjęciach wybornie się prezentuje!! 🙂
też byłam na Erasmusie w Finlandii, i to po sąsiedzku, w Valkeakoski 😉
Karolina
Ooo, to sąsiadki;) A w którym roku byłaś i na który semestr?
Ewa
brrrr zimnica. ale piękna zimnica…
Karolina
Bardzo piękna:)
mama
Serduszko , kręcą się dwie łezki w oczach moich – realnie patrzysz na świat , bardzo mi się to podoba , jestem z Ciebie bardzo dumna , chyba brak mi słów do tak opisywanych podróży / Twoich , Waszych podróży /- zaczytana jestem w Twoim blogu od początku opisywania , opowiadania blogowego , mimo że nie zawsze komentuję , ponieważ twórczość lubi ciszę i spokój / tam się rodzi pomysł na opisywanie – na pomysł opisu, opowiadania./
Nadia, Aga, Łukasz
a jak było z temperaturami tamtej zimy? bo co to znaczy zima po fińsku? ile było na minusie?
Karolina
Było ok. -15/-20 stopni, więc i takie temperatury jak u nas bywają. Da się przeżyć:) Trochę inna jest odczuwalność tej temperatury ze względu na surowy klimat. Czasem mam wrażenie, że tu w Polsce mi zimniej niż tam wtedy było:)
rysieka
a wiesz, kiedyś muszę popatrzeć na Twoje wpisy z początku bloga, aż się łezka kręci w oku, to dopiero ciekawe jak Ty na nie patrzysz? to chyb a trochę jak wielka księga rejsu mazurskiego (czy jak ona się nazywała?)
Karolina
Nie pamiętam, jak się nazywała:) Ale tak, łezka mi też się kręci:)