Esto es Panamá!
Panama City – trzypasmowa autostrada, ale samochody pędzą też i czwartym pasem, który oficjalnie nie istnieje. Hamują w ostatniej chwili, kiedy my już myślimy, że zatrzymają się na kolejnym samochodzie. Zmieniają pas, niemalże spychając samochód na bok. Na nasz komentarz, że jeżdżą jak wariaci, taksówkarz z uśmiechem odpowiada nam: „Esto est Panamá. Bienvenidos!”
Tak przywitało nas Ciudad de Panamá (Panama City), czyli stolica Panamy. To miasto pełne kontrastów. Z jednej strony wysokie wieżowce rodem z miast Stanów Zjednoczonych, z drugiej domy z blachy, kramiki ze wszystkim na chodnikach i śmieci walające się po ulicach. Co nas zaskoczyło? Co nam się podobało, a co nie? O tym poniżej!
Casco Viejo
Stare miasto w Panama City, czyli malutka, postkolonialna dzielnica, którą można schodzić w godzinę, to „must see” podczas wizyty w Ciudad de Panamá. Ładne kamienice, kościoły, place, kawiarenki i widok na Pacyfik oraz na nowe miasto pełne wieżowców to właściwie wszystko, czego można się tam spodziewać. Fajne miejsce na spacer, trochę cichsze i spokojniejsze niż pozostała część głośnego i śmierdzącego spalinami miasta. U wejścia do starego miasta znajduje się Mercado de Mariscos, czyli targ rybny, na którym można spróbować jednego z wielu rodzajów Ceviche, czyli marynowanej w soku z limonki ryby (albo owoców morza) z cebulą. Mi w smaku przypominało trochę naszego śledzia i, szczerze mówiąc, serca mi nie skradło. Ale spróbować warto – podobno właśnie na Mercado de Mariscos są najlepsze. Po Casco Viejo najlepiej pobłądzić – jest małe, więc trudno nie znaleźć jego najważniejszych punktów. Jeśli jednak wolicie zwiedzać z planem i wskazówkami, to te znajdziecie na stronie Casco Viejo.
Cierro Ancon
Wzgórze Panama City porośnięte lasem dżunglowym w samym środku miasta. Z jego szczytu rozpościera się ładny widok na Ciudad de Panamá oraz Kanał Panamski. Na wzgórze można dojechać taksówką lub wejść. Polecamy drugą opcję – spacer trwa ok. 30-40 minut, trasa nie jest bardzo wymagająca, za to można pooglądać ciekawą roślinność i, przy odrobinie szczęścia, żyjące tam zwierzęta i ptaki.
Kto chce zobaczyć Kanał Panamski z bliska, powinien wybrać się do Miraflores, gdzie statki przepływają przez kanał. My odpuściliśmy, bo kanał chcieliśmy przepłynąć żaglówką (niestety nic z tego finalnie nie wyszło), a nie tylko go zobaczyć. W końcu kanał jak kanał, tylko trochę większy 😉 Opinie znajomych nie zachęcały, a wygórowane 15$ za wstęp od osoby przypieczętowały naszą decyzję.
Diablo Rojo
Po Panama City (i nie tylko, w innych krajach Ameryki Środkowej i Południowej też można je spotkać) jeżdżą Diablo Rojo (zwane również Chicken Bus), czyli stare autobusy szkolne ze Stanów Zjednoczonych, odmalowane na wszystkie kolory tęczy. Przejażdżka Diablo Rojo to doświadczenie niebanalne. W środku z dużych głośników gra z pełną mocą muzyka (z reguły reggaeton lub inne umcy umcy), kierowcy wyciskają z tych starych i głośnych maszyn prędkości, o które by się ich nie posądzało, a ludzie ściśnięci w środku czekają na swój przystanek. My mieliśmy to (wątpliwe) szczęście, że nasz Diablo Rojo ścigał się z drugim, na pasie obok. Dodatkowo miałam wrażenie, że ściana autobusu, przy której siedzę odpadnie wraz ze mną. Szczęśliwie nie odpadła, dzięki czemu możecie teraz o tym przeczytać 😉 Żeby dowiedzieć się, dokąd ten autobus jedzie, trzeba zapytać kierowcy lub słuchać, co krzyczy zatrzymując się na przystanku. Rozkładu jak się domyślacie, autobusy nie mają. Jak przyjedzie, to będzie.
Świątynia Bahai
O tym, że w Ciudad de Panamá istnieje świątynia Bahaistów (jak i o tym, że istnieje taka religia jak bahaizm) dowiedzieliśmy się z wpisu Justyny z bloga wAfryce. Kiedy wczytałam się w zasady rządzące tą ciekawą religią i zobaczyłam, jak wygląda ich 7 świątyń na świecie (tylko tyle do tej pory ich wybudowali), pomyślałam, że musimy tę w Panama City zobaczyć. Żeby do niej dotrzeć trzeba dojechać metrem do ostatniej stacji San Isidro i skręcić w bramę prowadzącą na wzgórze ze świątynią. Wzgórze jest dość strome, a więc i spacer w pełnym słońcu męczący, ale warto się wysilić. Widok na miasto i okolice ze wzgórza wynagradza ten trud, podobnie jak ciekawa bryła świątyni. Dodatkowo, jej pracownicy są niezwykle uprzejmi (co nie jest często spotykane w Ciudad de Panamá, na co szczególnie narzekają obcokrajowcy mieszkający i podróżujący po Panamie) – zostaliśmy podwiezieni kawałek pod górę przez jednego z nich, drugi chciał nas zawieźć na metro i dać nam wodę na drogę, kiedy skończył opowiadać nam o świątyni i bahaizmie. Świątynia otwarta jest codziennie, wstęp jest bezpłatny.
Obrzeża Panama City
Przez kilka dni mieszkaliśmy w dzielnicy Albrook, z dala od miejskiego zgiełku. Dzięki temu mogliśmy zaznać spokojnej i cichej strony Ciudad de Panamá oraz zobaczyć różne nieznane nam do tej pory zwierzaki (np. aguti czy gato solo) przychodzące z lasu tuż za domem, jak nasz nowy kolega leniwiec, który postanowił nas odwiedzić jednego wieczora. Jako że oboje nie jesteśmy fanami wielkich miast, ta część blisko natury i z dala od centrum bardzo nam odpowiadała.
A teraz kilka rzeczy, które podobały się nam mniej.
Samochody, rowery i piesi w Panama City
Z całą pewnością Ciudad de Panamá to nie jest miasto dla pieszych. Nie wiem, czy tak mało osób przemieszcza się tu piechotą, bo nie ma chodników, czy nie ma chodników, bo mało kto po nich chodzi. Chodniki przypominają tu czasem ścieżki rowerowe w polskich miastach – kończą się w najbardziej zaskakującym miejscu. Przejścia dla pieszych też trudno znaleźć, a nawet jak już są, to kierowców nie za bardzo te namalowane pasy obchodzą. Nie wspomnę już o ścieżkach rowerowych, których w Panamie nie ma – poza kilkoma kilometrami przy promenadzie nad oceanem i wzdłuż mostu Puente de las Américas. W pozostałych miejscach jeżdżenie na rowerze wydaje się samobójstwem, choć kilku odważnych widzieliśmy. A kierowcy siedzą w samochodach w kilometrowych korkach. To wszystko sprawia, że Ciudad de Panamá jest głośne, w wielu miejscach brudne i śmierdzące spalinami. Niestety, często przez to spacer przestaje być przyjemny, a staje się udręką. Szczególnie tam, gdzie chodników brak. Tego nie lubimy.
Gdybym miała drugi raz przylecieć do Panama City, to… uciekłabym z niego jak najszybciej. Choć nie zmienia to faktu, że można znaleźć w nim ciekawe miejsca – jak w każdym dużym mieście. Gdzie byśmy uciekli? Naszym wielkim marzeniem jest Kuba, która leży „tuż za rogiem” 😉 Jeśli i wy planujecie podróż na wyspę zajrzyjcie do tekstu Agnieszki z Taste & Travel i sprawdźcie, jak zorganizować podróż na Kubę 🙂
Szukacie ciekawych miejsc w Panamie? Zajrzyjcie na stronę o Panamie na naszym blogu!
A Wy? Lubicie duże miasta czy wolicie spokojne miejsca bliżej natury? Podzielcie się swoją opinią w komentarzach!
[ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third_end][/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!
8 Komentarze
Ulek w Podróży
Zaraz będę czytać – jaka jest ta Panama 🙂 i czekam na więcej 🙂
TropiMy Przygody
Juz jest wiecej :p
Marta
A jak gorąco jest w Panamie? Ile mniej więcej stopni? Da się żyć normalnie na dworze, czy raczej cały czas człowiek szuka klimatyzacji? 🙂
Koralina
Da się żyć, chociaż jest gorąco i dość wilgotno, więc człowiek jest nonstop mokry 🙂 No i klimatyzacji się szuka 😉
Paulina Bak
uwielbiam wasza podroz! 😀 trzymajta sie!
TropiMy Przygody
My też :p
Cieplik podróżuje
Fajnie Wam 🙂 a odpowiadając na pytanie z końca wpisu -zdecydowanie mniejsze miejscowości, albo w ogóle góry i lasy. Po 2miesiącach życia w Londynie mam awersję do wielkich aglomeracji…
Koralina
To dokładnie tak jak my 🙂 Męczą nas duże miasta, też próbujemy (poza kilkoma wyjątkami) uciekać od nich do małych miejsc 🙂