Na weekend: Czeskie Sudety
Plan na wyjazd był prosty i padł podczas wieczoru kawalerskiego, nomen omen, również w górach. Skoro niebawem wyjeżdżam i to na długo, to fajnie byłoby we dwóch jeszcze w góry na weekend wyskoczyć. Mieszkańcy Dolnego Śląska są w tej fantastycznej sytuacji, że gór po obu stronach granicy mają pod dostatkiem. Z Pawłem postawiliśmy na czeskie Sudety, gdyż te po polskiej stronie granicy mamy schodzone już od dawna, poza tym w Czechach liczyliśmy na mniejszy tłok na trasach, spokój, dobre piwo i dobry smażony ser. No i nie rozczarowaliśmy się.
Trasa, jaką na dwudniowy wypad z Wrocławia zaproponował Paweł z bloga Inne Miejsca, liczyła plus minus 35km pierwszego dnia i 11km drugiego. Można ją podzielić oczywiście inaczej, lecz mnie ten układ przypadł do gustu. Niewątpliwym plusem tej trasy jest również zaliczenie podczas jednego, weekendowego wyjścia w czeskie Sudety aż dwóch szczytów liczonych do Korony Sudetów: Lázka oraz Jeřába.
Czeskie Sudety – Dzień 0
Opcja ta dobra jest dla wszystkich etatowców. W piątek po pracy wsiadamy w pociąg jadący z Wrocławia przez Kłodzko do Usti nad Orlici, gdzie przesiadamy się na pociąg do miejscowości Česká Třebová. Generalnie jeżdżenie po Czechach pociągami jest bardzo fajne, poza tym już od dwóch osób ma się prawo do zniżki grupowej. Česká Třebová to idealne miejsce na nocleg i rozpoczęcie wędrówki skoro świt następnego dnia. Nie tylko baza dobrych i tanich noclegów przemawia za tym miejscem. Wieczorem, w celu nabrania sił, warto wpaść do Browaru Faltus na dobry ser smażony oraz robione na miejscu piwo, choć akurat dłuższa wizyta może te siły na następny dzień uszczuplić.
Czeskie Sudety – Dzień 1
5.10 pobudka, szybka łazienka i marsz na dworzec. Punk 6.30 jesteśmy we wiosce Hoštejn, gdzie wchodzimy na szlak czerwony, którym dotrzeć mamy prawie do końca trasy. Pierwsze podejście jest strome i przyprawia o szybsze bicie serca, dalej idziemy już grzbietem. Generalnie cała trasa pierwszego dnia prowadzi na zmianę lasami, łąkami i wioskami, pogoda dopisuje, jest bardzo malowniczo. Taką trasą można by iść i iść, gdyby nie… burczenie w żołądkach Ale najpierw oddajmy cesarzowi co cesarskie. Robimy co do nas należy i zdobywamy pierwszy z dwóch szczytów korony Sudetów, Lázek (714 m. n.p.m.), choć zdobywamy to w tym wypadku lekko przesadzone słowo. Trasa, poza paroma przewyższeniami, jest bardzo przyjemna i spokojnie wybrać się możecie na nią z osobami, które nie mają specjalnie serca czy kondycji do gór. W 1/3 drogi schodzimy do wsi Cotkytle, której nazwa zauroczyła mnie prawie tak, jak węgierska Szaroszpatag. Kupujemy parę produktów (tutaj zwanych zbożami o_O) i wychodzimy za wieś na śniadanie/piknik. Słońce grzeje, jemy dobre sery, rohliki i owoce, jest pięknie. Niespiesznie kończymy i obiecujemy sobie, że za jakiś czas zrobimy kolejny postój. Później mijajmy miasteczko Štíty i obieramy drogę na masyw Jeřába, którego zdobywać będziemy następnego dnia. Trasa jest przepiękna, sielska i anielska, zresztą pierwszych ludzi spotkaliśmy dopiero w okolicach 18km, a przez cały dzień nasze spotkania policzyć by można na palcach jednej ręki.
Oczywiście skoro jest tak pięknie, to znajdzie się miejsce i na łyżkę dziegciu, z norweskiego tret jare, bowiem mój dziegieć ma właśnie skandynawski rodowód. Podczas czerwcowego wejścia, a właściwie zejścia z TROLLTUNGI odnowiła mi się kontuzja kolana. Trochę zaleczona, a trochę „przecież jakichś wielkich przewyższeń nie będziemy robić jadąc w czeskie Sudety” nie przeszkodziła mi w wyjeździe, ale dała o sobie znać przy 25km trasy. Jako że następnego dnia zdobywać mieliśmy Jeřáb, zdecydowałem, że do schroniska na noc dotrzemy komunikacją, gdyż jeśli mam kolejnego dnia gdziekolwiek wyjść, to nie mogę kolana przeciążyć. Suma summarum, jako że komunikacja autobusowa w soboty na czeskiej prowincji jeździ raz na dzień albo wcale, zmuszeni byliśmy na raty dotrzeć do schroniska, schodząc parę kilometrów do najbliższej większej wioski, stamtąd jadąc na stopa na stację kolejową i stamtąd po przejściu pod górę około 2 km łapiąc stopa do schroniska. Okazało się, że mieliśmy niebywałe szczęście, gdyż zaczęło się ściemniać, a z drogi zabrali nas pracownicy owego schroniska, w którym nikt inny na noc nie zostawał, także nikt inny tędy by nie jechał, a moje kolano mówiło już stanowcze hrcczczh (czyli nie, jeśli to dobrze zinterpretowałem) dalszym 3 km pod górę.
RADA: Na szczycie Lázka znajdziecie opuszczone drewniane schronisko górskie, gdzie ponoć (z tego co słyszałem) drzwi nie są zamknięte, można wejść na wieżę widokową, z której rozciąga się wspaniały widok na okolicę, a w środku samego schroniska nawet przenocować na dziko. Ale to tak na marginesie, wiadomo teren prywatny, prawo i te sprawy, tak tylko mówię.
Czeskie Sudety – Dzień 2
Po nocy w Severomoravskiej Chacie, skąd nawet obsługa na noc się wyniosła, pozostawiając nas samych z obrazem wszystkich filmów typu Hostel czy Dom na odludziu, ale również z dobrym czeskim piwem, ruszyliśmy w drogę wbijając się w poranną mgłę. Naszym celem był najwyższy szczyt okolicy – Jeřáb (1003 m. n.p.m.). Dając niesamowity, mistyczny wręcz klimat w lesie, mgła zabrała nam możliwość podziwiania jakichkolwiek widoków na szczycie. Schodząc z góry początkowo bardzo stromym zejściem, później wypłaszczonym, dopiero u jej podnóża zaczęliśmy spotykać niewielkie grupki turystów. Generalnie niewielka ilość osób spotkanych na szlaku przez cały ten wyjazd była jednym z większych zaskoczeń wyjazdu w Sudety. Po zejściu z góry polnymi drogami kierować się trzeba na miejscowość Králíky, mijając po drodze zabytkowy klasztor na Górze Matki Boskiej, z której schodzimy stromo wykutą drogą krzyżową kończącą się bramą w miasteczku. Stąd złapać należy pociąg do Lichkova, skąd odjeżdżają bezpośrednie pociągi do Wrocławia. Warto również przemyśleć ostatni, czeski obiad w Králíkach lub Lichkovie, w którym już przy stacji natkniecie się na klimatyczną, czeską gospodę z wielkim tarasem i widokiem na pociągi.
–> Znajdź najtańszy nocleg w Czechach
RADA: Na szczycie Jeřába szukajcie małej, blaszanej skrzyneczki. Znajduje się w niej księga szczytowa z wpisami ludzi, którzy w ostatnim czasie ów szczyt zdobywali. Fajnie w takim miejscu po sobie zostawić ślad, zwłaszcza że jak widać po księdze i ilości ludzi w niej wpisanych Śnieżką to ten szczyt nie jest.
Chapeau bas dla Pawła za wynalezienie tej trasy i bycie świetnym kompanem na wyjeździe, mam nadzieję, że po Koronie Sudetów zdobędziesz jeszcze nie jedną 😉
A Wy, macie swoje ulubione trasy w tym lub innym regionie? Podzielcie się podpowiedziami dla innych w komentarzach, a jak nie macie, a szukacie, zajrzyjcie do Karola, u którego inne ciekawe miejsca w Czechach.
[ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third_end][/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!
7 Komentarze
Ula
Czechy to wg mnie mocno niedoceniony, przepiękny kraj. A mamy go taak blisko 😀
Szczególnie jak ktoś jest ze Śląska, jak ja 🙂
Dzięki za świetny wpis, buziaki! 🙂
Ania
Miałam przyjemność podróżować po czeskiej stronie Sudetów, mają swój niepowtarzalny klimat, niby tak samo jak u nas a jednak zupełnie inaczej.. Pozdrawiam gorąco 🙂
Bartek
Pierwsze co to zdecydowanie mniej ludzi na szlaku 😉
kami
ej byłam tam!!! tylko nawet nie wiedziałam jak się ta góra z zamkniętym schroniskiem nazywa 😀 ale – i to już jest hardkor trochę – nawet tą samą przydrożną kapliczkę znaleźliśmy!! zobacz sam: http://www.mywanderlust.pl/road-trip-through-czech-polish-border/ ale czad!! 😀
Bartek
Wow, rzeczywiście ta sama, fajna sprawa 🙂 Strasznie mi się tamte tereny spodobały, bardzo sielankowe 🙂
kami
mój bardzo dobry znajomy zaraz obok ma działkę, także jak już wrócicie to można by było jakiś weekendzik tam ogarnąć 😀
Bartek
Z chęcią, super tam jest 🙂