Skip to content

TropiMy Przygody


Cartagena – piękna w objęciach bestii

Cartagena – piękna w objęciach bestii

Napisać, że Cartagena zachwyca przyjezdnych byłoby kłamstwem. Napisać, że STARÓWKA Cartageny zachwyca przyjezdnych jest prawdą. Problem jednak w tym, że Cartagena to nie tylko wymuskana stara część miasta…

Starówka Cartageny (właściwa nazwa miasta to Cartagena de Indias) to zaledwie maleńki wycinek milionowego miasta. Fakt, że najstarszy i z bogatą historią. Fakt, że przepiękny, zadbany i zachwycający architekturą oraz zachodami słońca oglądanymi licznie przez turystów z murów obronnych miasta. No właśnie, turyści. Oprócz nich wewnątrz murów miejskich można spotkać jedynie tych miejscowych, którzy na turystach zarabiają: sprzedawców, artystów, restauratorów. To nie tutaj miejscowi rano spieszą się do pracy. To nie tutaj kupują jedzenie na ulicznych straganach. To nie tutaj spędzają wieczory. Bo to nie tutaj bije serce Cartageny.

Serce Cartageny bije poza murami starego miasta wybudowanego przez Pedro de Heredie w 1532 roku. Niestety, tam gdzie bije serce miasta ani ładnie ani czysto nie jest. Na ulicach syf, na chodnikach brud, a z budynków sypie się tynk. Pod warunkiem, że budynek ma tynk. Bo przeważająca większość to zbite cegły przykryte blachą zamiast dachem, z której wystaje zbrojenie, jakby miało powstać kolejne piętro. Tylko że nie powstaje. Bo po co? Cztery kąty są, dach jest, więc żyć można. Ładnie być nie musi, nikt się estetyką czy śmieciami nie przejmuje.

Nie ma się więc co dziwić, że turyści przybywający do miasta Cartagena wsiadają w taksówki i przemykają przez zakorkowane brzydkie miasto aż znikną za murami. Tam jest bezpiecznie, tam jest pięknie. Sami spędziliśmy kilka dni w Cartagenie praktycznie nie wyściubiając nosa poza mury – oprócz wycieczki na największe targowisko Cartageny (o nim powstaje osobny wpis). Bo tam naprawdę nie ma czego szukać. No może tylko guza 😉

Piszę o tym, bo nie sposób zachwycać się Cartageną, jakby całe miasto było cudowne. Ale zostawmy już te negatywy i skupmy się na tym, co w Cartagenie fajne. Zgubienie się w uliczkach i błądzenie po nich bez celu jest fajne. Oglądanie zachodu słońca z murów miejskich jest interesujące. Picie kawy w jednej z wielu ciekawych kawiarni może być bardzo przyjemne. Oglądanie murali w dzielnicy Getsemani dostarczy estetycznych wrażeń, których brakuje w nowej części Cartageny (o tym w kolejnym wpisie). Najlepiej jednak pokażą to zdjęcia, dlatego ja już prawie milknę i zostawiam was z fotografiami.

Ale zanim to nastąpi, jeszcze kilka informacji praktycznych o Cartagenie:

Dworzec autobusowy Cartageny jest paskudny – stary, głośny i brudny. Mieści się na obrzeżach miasta, jakąś godzinę jazdy autobusem (lub dwie jeśli autobus stoi w korkach) od starówki. Bilet kosztuje 1700 COP (ok. 2,50 zł). Jadąc autobusem, trzeba dokładnie śledzić jego trasę i wiedzieć, gdzie chce się wysiąść (w Cartagenie nie ma przystanków, po prostu mówi się kierowcy, żeby zatrzymał autobus w miejscu, w którym chce się wysiąść). Łatwo więc przejechać „swój przystanek” – nam kierowca obiecał powiedzieć, kiedy mamy wysiąść, ale… zapomniał. Pojechaliśmy więc za daleko i musieliśmy wracać. Dlatego też dobrym pomysłem jest podróż taksówką (wszyscy radzą to ze względów bezpieczeństwa, choć my nie odczuliśmy, żeby w autobusie było niebezpiecznie) – ta z dworca na starówkę powinna kosztować ok. 15 000 COP (ok. 20 zł). Szybsza, a i dowiezie pod drzwi.

Jeśli z Cartageny jedziecie dalej do Santa Marty, Baranquilli lub Valledupar nie musicie jechać aż na ten paskudny i daleki dworzec. Jakieś 15 minut na piechotę od starówki, przy Avenida Santander mieści się MarSol Transportes. Bilet do Santa Marty kosztuje 40 000 COP (ok. 50 zł. Na dworcu autobusowym można kupić troszkę taniej, ale trzeba tam jeszcze dojechać, co generuje koszty i czas, więc finalnie nie ma wielkiej różnicy w cenie). Dodatkowym atutem tej firmy jest fakt, że na trasie Cartagena – Santa Marty oferują dowóz pod wskazany adres, dzięki czemu w Santa Marcie nie trzeba wydawać na taksówkę lub autobus.

Jeżeli szukacie noclegów w Cartagenie, przeszukajcie Booking, z którego my często korzystamy podczas naszej podróży 🙂

Szukacie ciekawych miejsc w Kolumbii? Zajrzyjcie na stronę o Kolumbii na naszym blogu!

A Wy, co sądzicie o Cartagenie i takich turystycznych enklawach, które niewiele mają wspólnego z prawdziwym życiem mieszkańców?

[ezcol_1third]zarezerwuj lot[/ezcol_1third] [ezcol_1third]zarezerwuj nocleg[/ezcol_1third] [ezcol_1third_end]wypożycz samochód[/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!

14

  • Zalatana Rodzinka

    16 czerwca, 2021

    Niedługo lecę do Kolumbii. Powiedzcie, ile czasu warto spędzić w Cartagenie i ile w Medellinie?

    • Koralina

      3 lipca, 2021

      To wszystko zależy od tego, co lubisz i ile masz czasu 🙂 Na oba te miasta tak co najmniej 3-4 dni bym poświęciła 🙂

  • kami

    15 lutego, 2016

    uroczo! tak bardzo południowoamerykańsko, jechałabym jak nic! a pomyśleć jak dużo takich Cartagen jest na świecie, gdzie starówka cud miód, a poza strach wyjść…

    • Bartek

      16 lutego, 2016

      No niestety, pewnie cała masa 🙁

      Btw to przyjeżdżaj, czekamy :p

  • Basia || Podróże Hani

    29 stycznia, 2016

    No niestety turystyczne zakątki w wielu miastach są właśnie takimi turystycznymi enklawami, poza które przeciętny odwiedzający się nie zapuszcza. Ale to się zmienia. W sumie taki nasz Kraków – jeszcze kilka (dobra, może 10) lat temu prawie nikt nie wychodził poza starówkę i Wawel, teraz Kazimierz zna już każdy, a Nowa Huta i Podgórze coraz więcej osób.

    • Koralina

      2 lutego, 2016

      No to prawda. Chociaż widząc, że władze Cartageny nie robią zupełnie nic na zewnątrz murów, trudno uwierzyć żeby to się zmieniło w ciągu najbliższych lat.

  • Mucha w sieci

    28 stycznia, 2016

    Obym tam kiedyś dotarła, bo wygląda pięknie! 🙂

    • Bartek

      16 lutego, 2016

      Koniecznie, daj wtedy znać jak wrażenia 🙂

  • Ewa

    28 stycznia, 2016

    Zdjęcia świetne! dobrze, że dba się o takie miejsca i nie bez kozery stają się one atrakcjami turystycznymi. Trochę szkoda, że za murem wcale tak różowo nie jest. Na Kubie w Trinidadzie wyszłam kawałek za starowkę i może nie było już tak ładnie wszystko odnowione (choć starówce samej też trochę brakowało do ideąłu) to nadal było w miare czysto i klimatycznie. Czyli da się… A nawiasem mówiąc to życie wewnątrz murów jest nie mniej prawdziwe – to życie ludzi zarabiających na turystyce. Zresztą kim my jesteśmy, by decydowaćć co jest prawdziwe a co nie? 😉

    • Koralina

      28 stycznia, 2016

      Dzięki! 🙂 Oczywiście, że nie jest „nieprawdziwe”, ale będąc tam czujesz, jakby to wszystko było sztuczne, wykreowane na pokaz dla turystów, a nie dlatego, że tak po prostu powinno wyglądać… Smutne to trochę. I wcale nie decyduję, co prawdziwe, a co nie – po prostu wyraziłam swoje odczucia, które w Cartagenie towarzyszyły mi cały czas 🙂

  • Wojciech MG Grabowski

    27 stycznia, 2016

    Bardzo ładne zdjęcia, te kolory domów w Ameryce południowej i środkowej to jak widać wdzięczny temat do fotografowania 😉

    • Koralina

      27 stycznia, 2016

      Dziękuję! Owszem, temat bardzo wdzięczny do fotografowania 😀

  • Joanna

    27 stycznia, 2016

    Zdjęcia wyglądają bardzo apetycznie i aż ciężko uwierzyć, że gdzieś obok, a właściwie za murami jest brudno i ponuro.
    Uliczki ze zdjęć wyglądają bardzo klimatycznie. 🙂

    • Koralina

      27 stycznia, 2016

      Owszem, te uliczki są bardzo klimatyczne 🙂 A jak trudno sobie wyobrazić, że tam może być tak pięknie, kiedy wysiada się z dworca autobusowego… 🙂

Podziel się swoją opinią