Tęczowa Góra i Camino del Apu – niezwykły trekking w Peru
Zamarzyła nam się Tęczowa Góra. Poznany w Peru Cypryjczyk, Elias, zapytał nas, czy słyszeliśmy wcześniej o górze w siedmiu kolorach. Odpowiedź brzmiała: nie, nie słyszeliśmy. To pytanie wystarczyło, żeby nas zaintrygować i zainteresować Tęczową Górą.
Przy najbliższej okazji wpisaliśmy w Google hasło i zobaczyliśmy ją: Tęczową Górę w Peru. I tak zrodziło się marzenie, żeby ją zobaczyć na żywo. A co robimy z marzeniami? Spełniamy je. To nie muszą być wielkie marzenia, które dojrzewają w głowie latami (jak cała nasza podróż). Wystarczy, że spodoba się nam zdjęcie, zainspiruje historia spotkanej osoby lub informacja z sieci przykuje naszą uwagę. Wtedy rodzi się małe marzenie. A co robimy z marzeniami? Spełniamy je. Co więc zrobiliśmy z Tęczową Górą? Pojechaliśmy ją zobaczyć.
Wiadomo jednak, że kiedy marzenie zmienia się w plan, ten z reguły ewoluuje i rodzi się z tego znacznie więcej niż początkowo zakładaliśmy. Tak było i tym razem. Zamiast na jednodniowy wypad pod Tęczową Górę (tak naprawdę góra nazywa się Vinicunca i mierzy ok. 5000 metrów n.p.m.), poszliśmy na 5-dniowy trekking z Andean Lodges. Już po raz trzeci w Peru wyszliśmy w wysokie góry. Tym razem jednak nie spaliśmy w namiocie, który nad ranem oprószony był szronem, a w dużych domach (lodge-ach) rozmieszczonych na trasie trekkingu.
Widoki, które dane nam było zobaczyć w trakcie tych 5-ciu dni, niejednokrotnie zapierały dech w piersiach, a Tęczowa Góra była wisienką na torcie (zobaczyliśmy ją dopiero czwartego dnia trekkingu i jakby tego było mało, dokładnie w tym momencie nad naszymi głowami przeleciał kondor), oczekiwaną nagrodą za trud trekkingu. A nie zawsze było łatwo. Kilkakrotnie przekroczyliśmy 5 000 metrów n.p.m. (nasz rekord: 5 170 m n.p.m.!), ciągle góra-dół, płytki oddech, bo na takiej wysokości organizmowi brakuje tlenu. Szliśmy w śniegu, deszczu, podczas gradu, a w nocy nie mogliśmy spać, bo brakowało tlenu. A jednak bez zastanowienia poszlibyśmy w tę trasę ponownie dla tych wszystkich niezwykłych krajobrazów, satysfakcji z pokonywania swoich słabości i interakcji z ludźmi, dla których te ekstremalne dla nas warunki są ich codziennością.
Trasa trekkingu wiedzie przez doliny i przełęcze pasma Vilcanota pomiędzy 4 500 a 5 200 metrów n.p.m. Krajobraz zmienia się podczas tych kilku dni wielokrotnie: zielone doliny, czerwonawe zbocza, jeziora polodowcowe, ośnieżone, surowe szczyty i – oczywiście – tęczowa góra. Do tego można zobaczyć tysiące lam i alpak, wikunie andyjskie (dzicy kuzyni lam i alpak), wiskacze górskie (szynszylowate, podobne do królika), kondory i porozmawiać chwilę z góralami mieszkającymi na tych niezwykłych terenach. Przy dobrej pogodzie noce rozświetlą się milionem gwiazd, podkreślając urodę wyraźnie odcinających się białych szczytów. Można płakać od nadmiaru piękna w tych niesamowitych górach! Trudno wskazać najpiękniejszy moment trekkingu lub miejsce, tak wiele ich było. Ale z pewnością jednym z najciekawszych szczytów jest Ausangate (6 384 metrów n.p.m.), czwarty najwyższy w Peru. To jego Apu (w inkaskich wierzeniach duch/bóg gór) jest odpowiedzialny za deszcze, suszę, śnieg czy wiatr. Do niego wznoszą prośby i składają ofiary górale. Braliśmy udział w jednym z takich rytuałów, który miał zapewnić dobrą pogodę i pomyślność podczas trekkingu. Podziałało, na końcu zatem mogliśmy podziękować Apu Ausangate, bo duchowi gór należy dziękować zgodnie z lokalnymi wierzeniami. To nie jedyna tradycja, w której uczestniczyliśmy. Mogliśmy posłuchać również tradycyjnej muzyki andyjskiej w wykonaniu osób opiekujących się domami na trasie trekkingu. Bartek nawet tańczył z Ovaldiną, która nie tylko potrafi pięknie śpiewać, ale i tańczyć. Wyglądali razem uroczo: on 192 cm wzrostu, ona – 152 🙂
Trekking z Andean Lodges był świetnie zorganizowany. Bogate posiłki, ciepła woda pod prysznicem (na trekkingach w Andach rzadko w ogóle jest prysznic. A co dopiero ciepły!), dobre przygotowanie w razie wypadku lub choroby wysokościowej („awaryjny” koń, telefon satelitarny, tlen, komora hiperbaryczna – to też się niezbyt często zdarza przy trekkingach z tanimi agencjami), kompetentny przewodnik i dobra, bardzo sympatyczna ekipa, która towarzyszyła nam podczas tych kilku dni (kucharz, poganiacz lam, koni, gospodyni oraz gospodarze w domach). Wprawdzie trekking do najtańszych nie należy, ale warto pamiętać, że Andean Lodges to przedsiębiorstwo społeczne, które działa na rzecz lokalnych społeczności z Vilcanoty (Chillca i Osefina), a pracownicy są dobrze wynagradzani. Więcej o dobrych praktykach w turystyce na przykładzie Andean Lodges możecie przeczytać w tym wpisie.
Szukacie ciekawych miejsc w Peru? Zajrzyjcie na stronę o Peru na naszym blogu!
Jeśli zafascynowała was Tęczowa Góra, ale z braku czasu nie możecie pozwolić sobie na parodniową wyprawę, sprawdźcie na blogu Pojechana jak zorganizować 1 dniowy wypad na własną rękę.
Jak Wam się podobają widoki, którymi raczyła nas Vilcanota przez tych kilka dni? Macie swoje ulubione góry? Podzielcie się w komentarzach!
Ten artykuł zawiera lokowanie produktu. O co chodzi?
[ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third_end][/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!
18 Komentarze
spotbox.pl
na pierwszy rzut oka myślałem ze to mongolia
Ewa Lewicka
Bardzo fajny opis i świetne zdjęcia.
A jaki byłby koszt tego trekingu z Andean Lodges ? wybieramy się do Peru w lipcu tego roku i zachęciłaś nas żeby zobaczyć tą Tęczową Górę 🙂
Koralina
Dziękuję bardzo 🙂 Musisz sprawdzić na ich stronie aktualne ceny, bo mogły się zmienić, poza tym mają kilka różnych programów w ofercie, ale ostrzegam – tani nie są 🙂
nieśmigielska
czekajcie, ale to Wy robiliście ausangate z odbiciem na kolorową górę czy jak? bo my robiliśmy ausangate i niektóre widoki są nam bardzo znajoe, ale jedak ausangate ma więcej niż 50 km… a najbliżej jak podeszliśmy do tęczowej góry to było tutaj: https://tropimyprzygody.pl/wp-content/uploads/2016/08/ausungate-wpis24.jpg na tej przełęczy ( akurat w tym momencie mieliśmy mgłę i śnieg :d). daleko byliśmy od vinicunci? bo wydawało mi się, że to powinno być gdzieś tam.
tak czy tak ausangate solo wspominam jako doświadczenie totalne, czasem myślalam że się zgubimy i prędzej skończy nam się jedzenie niż wrócimmy do cywilizacji :d
Koralina
Robiliśmy „Apu’s Trail”, ale nie po „tradycyjnej” trasie Ausungate, a po specjalnie ułożonej przez Andean Lodges. Na tej przełęczy byliście dzień drogi od Vinicunci. Zrobiliśmy mniej więcej taką trasę:
nieśmigielska
tak myślałam, i teraz tomek mowi mi, że jak mielismy taki moment zawahania czy iśc dalej czy zawracać – bo znaleźliśmy ścieżkę na mapie która zawiodła by nas do cywilizacji z powrotem, to gdybyśmy poszli tą ścieżką, trafilibyśmy na vinicunce 😉 no nic, trochę nam żal, ale jeszcze mamy kilkadziesiąt lat życia, żeby wrocić. (ale jak wdrapaliśmy się na przełęcz to byłam pewna że to to, euforia :d)
Koralina
Pewnie, jeszcze wrócicie! A swoją drogą, to wcale nie jestem pewna, czy Vinicunca to najpiękniejszy moment całej trasy – na pewno najbardziej oczekiwany, ale urodą dorównują mu inne 🙂
Marta
Pierwszy raz w życiu widzę to miejsce, ale widoki zniewalają 🙂 Peru to chyba opcja dla doświadczonych podróżników, ja bym się tam pewnie nie odnalazła.
Koralina
Zniewalają, owszem 🙂 Żaden kraj nie jest dla „doświadczonych” lub nie. Jeśli masz jakieś obawy co do kraju, to trzeba się lepiej przygotować do wyjazdu: zaplanować, dużo poczytać i wtedy nagle się okaże, że wcale jakieś poprzednie doświadczenie nie jest niezbędne 🙂
Kuc
Trochę hejtu 😀 Fajnie, że Wam się podobalo, ale czy możecie napisać, skąd Wasza wiedza, jak wygląda trekking w innych agencjach? Z bloga wynika, że byliście tylko z Andean Lodges (które najwyraźniej zssponsorowało Wam pobyt). Nie możecie w takiej sytuacji nie być stronniczy, tak działa ludzka natura, a nie sądzę, że jesteście patologicznymi osobowościami 🙂 Tak na poważnie – po prostu nie przekonuje mnie porównywanie doświadczeń z różnych agencji, skoro było się z jedną, a w dodatku miało się zaproszenie.
Koralina
Stąd, że to nie był nasz jedyny trekking w Peru i wiemy, jak to wygląda w innych agencjach. Wprawdzie w innym paśmie, ale szliśmy z inną, bardziej standardową agencją. Wypytaliśmy dokładnie w kilku różnych zanim zdecydowaliśmy, więc mamy ogląd. O tym trekkingu też będzie wpis, cierpliwości 🙂
Daria
Świetny wpis i ciekawe zdjęcia 🙂
Koralina
dziękuję! 🙂
Łukasz Kędzierski
magiczne kolory – muszę tam prędzej czy później trafić
TropiMy Przygody
wiesz, photoshop 😛 A serio to niesamowicie tam jest i te kolory robią wrażenie 🙂
Głodny Świata
Niesamowite jak niewiele photoshopa potrzebuje to miejsce 🙂 (y)
Tomasz Podhajski
Dobrze że nie bocian
TropiMy Przygody
Tak, kondor lepiej 🙂