Skip to content

TropiMy Przygody


Iquitos – najbrzydsze miasto świata

Iquitos – najbrzydsze miasto świata

Peru nie słynie z pięknych miast. Niewiele jest takich, które zachwycają, a jeśli już, to tylko starówką. Jest jednak jedno, które nie zachwyca absolutnie niczym. Co więcej, można wręcz powiedzieć, że odstrasza. Mowa o Iquitos – najbrzydszym mieście Ameryki Południowej.


Zaryzykuję nawet tezę odważniejszą: Iquitos jest najbrzydszym miastem świata. Oczywiście, zapewne są na naszej planecie brzydsze, ale do tej pory ich nie widziałam, więc największe miasto, do którego nie można dojechać lądem póki co wygrywa ten mój niezbyt prestiżowy ranking. Nie tylko widziałam Iquitos, więcej: utknęliśmy w nim na tydzień. Jako że na zwiedzanie Iquitos wiele czasu nie potrzeba, był to pobyt o tydzień za długi. Po co tam popłynęliśmy? Dla Amazonki i rejsu samego w sobie. Utknęliśmy, bo kupiliśmy lot do Limy z wyprzedzeniem i z zapasem czasowym, bo w przypadku rejsu po Amazonce nigdy nie można być pewnym, kiedy statek wypłynie i kiedy przybije do portu. Nasz przybił prawie o czasie (miał zaledwie dobę opóźnienia), zostawiając nam sporo czasu na poznanie potwora.

Żeby nie rzucać obraźliwych dla Iquitos haseł ot tak, winnam wyjaśnienie, dlaczego uważam je za brzydkie. Odpowiedź jest prosta. Ze względu na architekturę, zaniedbanie i brud. Wprawdzie Iquitos ma trochę kolonialnych, pięknych budynków, ale zdecydowana większość z nich jest obecnie w stanie agonalnym i straszy, przypominając smutno o dawnych czasach, w których było lepiej (budynkom oczywiście). Pozostałe budowle zdają się nie mieć w swoim słowniku słowa „estetyka”, a wiele z nich potrzebuje renowacji bardziej niż starsze od nich kolonialne perły. A żeby tego było mało, miasto jest brudne. Nie chodzi tylko o śmieci latające po ulicach, bo o te tu bardzo łatwo. Farby odpadające od nielicznych budynków, które ktoś kiedyś pomalował; wilgoć wychodząca na ścianach i szpecąca i tak już brzydkie budynki; błoto na ulicach i chodnikach; lepkość wszystkiego od wilgoci stojącej w powietrzu – mogłabym tak jeszcze długo wymieniać. Zgiełk i hałas tak bardzo charakterystyczny dla miast północnej części kontynentu dopełniają obraz miasta niezwykle brzydkiego.

Pomimo tego warto do Iquitos przypłynąć lub przylecieć (drogą lądową się nie da. Jak już wspominałam, Iquitos to największe miasto, do którego nie można dojechać lądem). Nie tylko po to, aby wyrobić sobie swoją własną opinię. Wprawdzie Iquitos jest brzydkie, ale to nie dla walorów estetycznych się tu przypływa. Przypływa się do Iquitos dla dżungli i dla największej rzeki świata. Jeśli więc przyjdzie Wam tu spędzić kilka dni jak nam i nie pojedziecie zaszyć się w dżungli, możecie odwiedzić kilka fajnych miejsc. Pierwszym jest Centro de Rescate Amazónico, gdzie można przede wszystkim zobaczyć uratowane manaty, choć nie tylko. Drugie to Pilpintuwasi – farma motyli i centrum ratunkowe dla dzikich zwierzaków. Okazuje się bowiem, że bezduszni ludzie sprzedają (lub próbują sprzedawać) małpy, ptaki, kajmany czy nawet manaty jako maskotki! Kiedy policja ekologiczna na targu takie zwierzaki znajdzie, zabiera je i oddaje do jednego z ośrodków, gdzie te dochodzą do siebie, a potem (jeśli ich stan na to pozwala) wracają na wolność – do dżungli, tam gdzie ich miejsce. Szczęście, że są takie miejsca, bo jak widać są bardzo potrzebne.

iquitos zwiedzanie

W obu miejscach można zobaczyć egzotyczne zwierzaki, poznać historię każdego z nich, posłuchać o działaniach centrów na rzecz zwierząt, a nawet nakarmić manaty. Koszt biletów w całości idzie na utrzymanie tych miejsc,  a zatem kupując go wspieracie pomoc zwierzakom. Jest w Iquitos jeszcze jedno miejsce, które polecono nam w Informacji Turystycznej, ale my je odradzimy. Nazywa się Fundo Pedrito i można w nim zobaczyć drugą największą rybę słodkowodną na świecie – Arapaimę (która o mały włos by mnie nie zjadła… ;)). W tym dziwnym miejscu/zoo są jeszcze inne ryby, chora papuga (nie mogła latać, tylko chodziła) mówiąca „hola” i krokodyle. Nie jest to miejsce ratowania zwierząt, a maszynka do zarabiania pieniędzy. Odwiedziliśmy je jako ostatnie, po dwóch centrach i się zawiedliśmy, bo zostało nam przedstawione wcześniej również jako jedno z tych pomagających zwierzętom, a ewidentnie nie temu służy. W Iquitos polecamy więc Centro de Rescate Amazónico i Pilpintuwasi. Poniżej znajdziecie wskazówki, jak tam się dostać.

Informacje praktyczne:

  • DOJAZD: do Iquitos nie można dostać się drogą lądową, a zatem zostaje lotnicza lub rzeczna. Statki pasażerskie pływają z Yurimaguas lub Pucallpy w Peru, Leticii (Kolumbia) i Tabatingi (Brazylia) oraz Fransisco de Orellana (Ekwador). O rejsie samym w sobie poczytacie we wpisie Bartka: Jak zorganizować rejs po Amazonce?. Wybierając opcję samolotową, do wyboru macie LAN, Peruvian i Star Peru (najtańsza linia wśród wymienionych. Z nimi lecieliśmy z Iquitos do Limy).
  • NOCLEGI: W Iquitos możecie poszukać noclegu po przybyciu, pytając o wolne miejsca lub zarezerwować coś wcześniej, wyszukując tutaj.
  • Farma motyli PILPINTUWASI: Aby do niej dotrzeć, należy pojechać autobusem z centrum do portu Bellavista-Nanay (będzie to miał napisane na tabliczce). To ostatni przystanek, więc nie da się go pominąć. Autobus kosztuje 1 sol od osoby (ok. 1,20 zł). Tam szukacie łódki collectivo (taksówki wodne) do Padre Cocha i płyniecie za 3 sole od osoby. Są też łódki-taksówki, które będą chciały zabrać tylko Was, ale za odpowiednio wyższą kwotę. Poczekajcie kilka minut na innych, collectivo szybko się zapełni. Tam podpytajcie miejscowych o Pilpintuwasi (wstęp: 20 soli normalny, 10 soli studencki, są dwujęzyczni przewodnicy). Czeka Was 10-minutowy spacer. Po drodze, tuż przed samą farmą, po lewej stronie zobaczycie znak „Mariposario Nuevo”, czyli nowe mariposarium. To nie jest to – były pracownik Pilpintuwasi otworzył sobie to miejsce, żeby zarabiać pieniądze na nieświadomych turystach. Miejsce jest malutkie i rozczarowuje (bazuję na opiniach tych, którzy do niego poszli), a do tego właściciel nie pomaga zwierzętom w żaden sposób. Mijacie więc to miejsce i idziecie wąską ścieżką zgodnie ze znakami na Pilpintuwasi.
  • CENTRO DE RESCATE AMAZÓNICO: Z centrum miasta można do niego dojechać autobusem 49 (jest jeszcze jeden, ale nie pamiętam numeru. Możecie to potwierdzić w informacji turystycznej, dostaniecie tam też mapkę z zaznaczonymi atrakcjami) lub mototaxi. Autobus będzie kosztował 1,50 sola, mototaxi ok. 20 soli. Wstęp do centrum to wydatek 20 soli (10 dla studentów), po centrum oprowadza przewodnik. W trakcie wycieczki można nakarmić manaty.
  • NACIĄGACZE: Iquitos pełne jest ulicznych „przewodników”, którzy będą chcieli zaprowadzić Was do hotelu lub sprzedać wycieczkę do dżungli. Nie dajcie im się, chcą na Was tylko zarobić. Ten, który zaczepił nas, pomimo stanowczego podziękowania za jego usługi, poszedł za nami do hostelu, żeby właściciel zobaczył, że to on nas przyprowadził i dostał swoją prowizję… Ten nie dostał, bo nijak na nią nie zapracował. Z wycieczkami do dżungli należy uważać, żeby nie sprzedali wycieczki, która nie istnieje lub, w najlepszym wypadku, po znacznie zawyżonej cenie.
  • WYCIECZKI DO DŻUNGLI: my się finalnie nie zdecydowaliśmy ze względu na koszt, ale zrobiliśmy wcześniej rozeznanie i wiemy, na co uważać. Jak napisałam wyżej, nie kupujcie wycieczki na ulicy. Najlepiej znaleźć agencje, które mają dobre opinie wśród innych podróżników i bardzo dokładnie wypytać o wszystko, co Wam tylko przyjdzie do głowy. Próbujcie się trochę targować, agencje chętnie obniżają wyjściowe ceny. Popytajcie w kilku, porównajcie oferty i wybierzcie, taką, która najbardziej Wam podpasowała. W informacji turystycznej można dostać listę agencji, ale nie jest to rzetelne źródło. Żeby się na liście znaleźć, agencje muszą jedynie… zapłacić za to.

 

Szukacie ciekawych miejsc w Peru? Zajrzyjcie na stronę o Peru na naszym blogu!

Mamy nadzieję, że powyższe informacje pomogą Wam zaplanować pobyt w Iquitos, jeśli już musicie spędzić w tym mieście kilka dni. Zastanawiamy się, czy znacie jakieś inne fajne miejsca, w których zwierzęta się ratuje, a nie wyzyskuje? Dajcie znać w komentarzach!

[ezcol_1third]zarezerwuj lot[/ezcol_1third] [ezcol_1third]zarezerwuj nocleg[/ezcol_1third] [ezcol_1third_end]wypożycz samochód[/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!

24 Komentarze

  • Marek

    7 stycznia, 2019

    ,, Wprawdzie Iquitos ma trochę kolonialnych, pięknych budynków, ale zdecydowana większość z nich jest obecnie w stanie agonalnym i straszy, przypominając smutno o dawnych czasach, w których było lepiej.” – Czy uważa Pani, że czasy kolonialne były ,,lepsze”? Może masowe mordowanie i wykorzystywanie ludności oryginalnie zamieszkującej te tereny dzisiaj wydaje się czymś pozytywnym…

    • Koralina

      7 stycznia, 2019

      Pisząc to zdanie miałam na myśli tylko i wyłącznie lepsze czasy dla kolonialnej architektury. Jestem tak samo daleka jak Pan od oceniania kolonializmu pozytywnie, ale zgadzam się, że to zdanie może to sugerować. Dziękuję za zwrócenie uwagi, doprecyzuję to w tekście, żeby nie było niedomówień 🙂

  • jaczerwinski

    7 kwietnia, 2017

    oooo, moje pierwsze wrażenia z Iquitos też nie były najlepsze, ale potem przyjechałem do Pucallpy. wierzcie mi, po wizycie w tym mieście zdecydowanie uznalibyście Iquitos za architektoniczną perłą, oazę spokoju, klimatycznych knajpek i fantastycznego jedzenia 🙂

    • Koralina

      12 kwietnia, 2017

      No więc dobrze, że Pucallpy nie widzieliśmy 😉

  • TropiMy Przygody

    20 września, 2016

    Byliśmy w Huaraz i miasto ładne nie jest. Ale góry dookoła piękne, łaziliśmy po nich kilka dni 🙂 pozdrowienia z Argentyny 🙂

  • Life Good Morning

    19 września, 2016

    Wreszcie jakaś odmiana po tych wszystkich perłach 🙂

    • TropiMy Przygody

      20 września, 2016

      No nie wszędzie jest pięknie 🙂

  • Ania Piszcz

    19 września, 2016

    Oj, najbrzydsza jest peruwiańska Juliaca…

    • Ola Wysocka

      19 września, 2016

      Na szczęście tylko z okien widziałam jak jechałam do (bardzo ładnego nota bene;) Puno:)

    • TropiMy Przygody

      20 września, 2016

      No to szczęśliwie nie widzieliśmy 😉

  • Ola Wysocka

    19 września, 2016

    Eeej, serio? Byłam w brzydszych:)

    • Ola Wysocka

      19 września, 2016

      Chyba że tak dużo się zmieniło przez ostatnie 10 lat:)

    • TropiMy Przygody

      19 września, 2016

      No my jeszcze w brzydszym nie byliśmy póki co 🙂

    • Bartek Wudniak

      19 września, 2016

      Ola Wysocka Wałbrzych się nie liczy :p

    • Ola Wysocka

      19 września, 2016

      Hihi:) Akurat nie o Wałbrzychu myślałam;)

    • Ola Wysocka

      19 września, 2016

      Może jakbyście tam byli krócej a nie z przymusu kilka dni, to byście nie zdążyli zobaczyć całej tej brzydoty, mi po tych kilku latach w pamięci zostały jakieś śmieszne knajpy prowadzone przez Brytyjczyków i domy obłożone azulejos, fakt, że trochę się sypały, ale miały swój urok. A, i hostel z krokodylem w basenie!;)

    • Bartek Wudniak

      19 września, 2016

      O ile krokodyl nie był dmuchany to to raczej minus :p no i fakt faktem kiedyś tam musiało być ładniej 🙂

    • Ola Wysocka

      19 września, 2016

      Niestety nie był 🙁

    • Ola Wysocka

      19 września, 2016

      Aczkolwiek on tam nie był uwięziony w tym basenie na stałe, już nie pamiętam o co chodziło, ale jednego dnia był a drugiego zniknął. Na szczęście do naszych domków wchodziło się po jakichś rachitycznych drabinkach…

    • Karolina Wudniak

      19 września, 2016

      Właśnie to chyba nie dlatego, że dłużej tam byliśmy. Jak tylko z łodzi zeszliśmy, to miasto nie wywołało na mnie dobrego wrażenia. I już potem niestety go nie poprawiło… 🙂 No ale przecież nie wszyscy muszą lubić te same miejsca na szczęście 🙂

    • Ola Wysocka

      19 września, 2016

      No pewnie:) Pamiętam w Gwatemali wyczytałam gdzieś, że jest takie senne miasteczko w którym jest tak zajebiście, itd itp. Nic tam nie było. Nawet comedorów żadnych. A jechaliśmy chyba ze 2 godziny:) Innym razem, też w Guate pojechaliśmy do Coban, chyba jakoś nam wychodziło że to obowiązkowy przystanek na trasie do Semuc Champey. 8 lat temu to było a Coban nadal jest dla mnie synonimem najbrzydszego miasteczka świata:)

    • Ola Wysocka

      19 września, 2016

      PS. Dodam, że w Peru najbardziej nie podobało mi się w … Limie:) De gustibus:)

    • Bartek Wudniak

      19 września, 2016

      Może chodził jeść ludzi 🙂 No Lima na kolana nas też nie rzuciła, generalnie skarbem Peru nie są miasta, tylko przyroda, fenomenalna przyroda 🙂

    • Ola Wysocka

      19 września, 2016

      Zdecydowanie!

Podziel się swoją opinią