Queenstown – adrenalina, góry i tłumy turystów
Queenstown nazywane jest przez niektórych adrenalinową stolicą świata. Faktycznie, oferta sportów ekstremalnych robi wrażenie. Bez wątpienia jednak Queenstown jest pępkiem Południowej Wyspy i każdy prędzej czy później do niego trafia. Wszak łatwo się zachwycić, widząc zdjęcia miasteczka w internecie.
py
Queenstown jest świetnie rozreklamowane, przez co tłumy turystów walą tu drogą lądową i lotniczą. Miasteczko jest zadeptane, nie da się ukryć. Ale z drugiej strony, trudno się dziwić i odpuścić wizytę w „królewskim mieście” skoro jest tu tak pięknie, a wybór atrakcji przyprawia o ból głowy. Spędziliśmy w Queenstown prawie 3 miesiące, starając się wykorzystać nasz czas wolny jak najlepiej i wycisnąć z naszego pobytu jak najwięcej. Chyba nie najgorzej nam to wyszło, mamy więc dla was trochę podpowiedzi, co robić w Queenstown. Będzie o atrakcjach drogich, ale spokojnie, będzie też o tych zupełnie darmowych!
Adrenalina razy milion, czyli atrakcje płatne (czytaj: drżyjcie portfele!)
Skok na bungee i inne zabawy na linach
Skakać na bungee można wszędzie na świecie, ale to właśnie tu, niedaleko Queenstown, na moście Kawarau rozpoczęła się w 1988 roku komercyjna historia skoków na bungee. I właśnie tutaj chciałam skoczyć, czekając na ten moment kilka dobrych lat. O skoku na bungee zaczęłam marzyć mając jakieś 12 czy 13 lat, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam we Wrocławiu wysięgnik, z którego można było skoczyć. Za młoda wtedy byłam, a przynajmniej tak mi się wydawało. Marzenie nie odchodziło, a kiedy się dowiedziałam, że to w Nowej Zelandii rozpoczęto skoki na bungee na masową skalę, pomyślałam że tak będzie najfajniej i symbolicznie. Wyczekałam więc do początku 2017 roku i… skoczyłam, choć nogi miałam z waty 😉 Taki skok w Queenstown tani nie jest, należy przygotować ok. 200$ NZD (ok. 600 zł). Ale zobaczcie, jak dyndam z mostu (jak lalka szmacianka. Wiecie, że przez 3 dni miałam zakwasy mięśni brzucha i okolicznych, o których istnieniu nie miałam do tej pory pojęcia?) i sami oceńcie, czy warto 🙂 Bo ja mówię, że warto!
Oprócz bungee w okolicach Queenstown jest sporo innych zabaw z wysokością na linach: tyrolka, huśtawki (choćby największa na świecie, Nevis Swing), itp. Jest w czym wybierać!
Lot helikopterem lub awionetką
Pozostajemy jeszcze w podniebnej przestrzeni. Queenstown ma dość bogatą ofertę lotów helikopterami i awionetkami. Nigdy wcześniej nie lecieliśmy helikopterem i szkoda! Lot sam w sobie jest ciekawy, ale kiedy dołoży się do tego przepiękne widoki na góry i lądowanie na lodowcu, to jest czad! Polecieliśmy rano i byliśmy naładowani pozytywną energią na kolejne dni. Oferta lotów jest bogata, my polecamy firmę Heli Tours, z którą lecieliśmy. A najlepiej to w ogóle polecieć z pilotem Benem, który swoim poczuciem humoru i pozytywną energią sprawił, że lot był jeszcze fajniejszy 🙂 Loty zaczynają się od 300$ od osoby, w zależności od tego, gdzie się leci.
Łódki motorowe, rafting, canyoning, kite surfing, paralotnie
Kolejne sporty adrenalinowe czekają na śmiałków, którzy chcą ich spróbować. Szybkie łodzie robiące bączki na jeziorze lub spływające górskimi rzekami, schodzenie po wodospadach (o, takie jak to, które zrobiliśmy w Ekwadorze), loty paralotnią czy na desce za łodzią – co kto lubi. Kolejne powody do pozbycia się gotówki, bo na każdą z rozrywek trzeba liczyć minimum 100$.
Wizyta w winnicy
Central Otago, w którym leży Queenstown to region winny. Co więcej, region z naprawdę dobrymi winami. Wystarczy wyjechać kawałek z Queenstown, żeby znaleźć się wśród winnych krzewów i degustować wyroby winiarzy. Można pojechać na własną rękę, umawiając się uprzednio z właścicielami winnic, ponieważ wielu z nich oferuje oprowadzanie, ale tylko po umówieniu się. Natomiast kilka winnic organizuje degustacje i zwiedzanie kilka razy dziennie, również z dojazdem z i do Queenstown. Koszt samego krótkiego zwiedzania wraz z degustacją to wydatek rzędu 20$ od osoby. My zdecydowaliśmy się na odwiedzenie jednej z większych winnic, która organizuje wycieczki co chwilę i nie byliśmy zadowoleni. Krótko, nudno i niezbyt ciekawie. Drugi raz pojechalibyśmy do któregoś z winiarzy, którzy nie oprowadzają codziennie tysięcy turystów, ale otwierają swoje drzwi dla tych najbardziej zainteresowanych.
Wjazd kolejką linową na Bob’s Peak
Wystarczy, że wpiszecie „Queenstown” w wyszukiwarkę grafik w Google, a zobaczycie milion zdjęć miasteczka zrobionych właśnie z Bob’s Peak. Też chcecie takie mieć? Macie dwie opcje: wjechać kolejką linową i zapłacić za to 35$ lub wejść płacąc energią własnych mięśni. Na górze czyhają jeszcze inne okazje do wydania pieniędzy: tor saneczkowy, restauracja, sklep z pamiątkami, a na dole przy wyjściu z gondoli… wasze zdjęcie z momentu wsiadania do wagonika. Zazwyczaj krzywe kadry z waszą zaskoczoną miną lub zamkniętymi oczami. No takiej okazji wydania kilkunastu dolarów nie można przepuścić! 😉
Wyjazd do Milford Sound
Naszym zdaniem do Milford Sound najlepiej pojechać samemu swoim samochodem lub stopem, żeby spędzić w okolicy trochę więcej czasu, bo Park Narodowy Fiordland ma sporo do zaoferowania (o naszym wyjeździe do Milford Sound pisaliśmy tutaj). Jeśli jednak nie macie na to zbyt wiele czasu, zawsze pozostaje wycieczka zorganizowana z Queenstown. Autobus wyjeżdża wcześnie rano, po kilku godzinach odstawia turystów na przystani przy Milford Sound na rejs, a po rejsie odwozi do Queenstown. Wszystko trwa cały długi dzień, bo autobus w jedną stronę jedzie między 4 a 5 godzin, a rejs trwa dodatkowe 2. Najtańsze wycieczki z dojazdem autobusem zaczynają się od 125$, sam rejs zaś od 45$.
DARMOWE I TANIE ATRAKCJE
Queenstown jest drogie, nie ma co się oszukiwać. Ceny wszystkiego dorównują, a czasem przewyższają te z Auckland (jak np. paliwo. Nigdzie nie jest tak drogie, jak w Queenstown i okolicach). Ale nie znaczy to, że za wszystkie fajne aktywności trzeba słono płacić. Da się tanio lub nawet za darmo!
Wszystkie zachody słońca
Jezioro Wakatipu, nad którym leży Queenstown i cudowne gór, które do niego schodzą sprawiają, że zachody słońca są niezwykłe. Mieliśmy szczęście mieszkać tuż przy jeziorze, więc wystarczyło przejść przez ulicę i już mogliśmy rozkoszować się pięknymi widokami pasma gór Remarkables i odbijającymi w jeziorze ostatnimi promieniami słońca. Oczywiście tylko w te dni z dobrą pogodą, które tego lata były w Queenstown w zdecydowanej mniejszości… Miejsc do oglądania zachodów w miasteczku jest mnóstwo: poczynając od małej plaży w samym centrum przez Bob’s Peak i inne okoliczne wzgórza i góry, a kończąc na wybrzeżu we Frankton (miejscowość położona 5 km od Queenstown, ale tak naprawdę połączone są w jeden organizm). Zostając w okolicy trochę dłużej można spokojnie oglądać zachód słońca codziennie z innego miejsca. Właśnie to staraliśmy się robić, choć często kończyło się na tym „naszym” kawałku wybrzeża, tuż pod domem. Serio, Queenstown to raj dla miłośników zachodzącego słońca. No i kręcili tu Władcę Pierścieni!
Queenstown Trail
Z centrum miasteczka wzdłuż jeziora do Frankton, Kelvin Heights i dalej: nad jezioro Hayes, do Arrowtown, w dolinę Gibbston i okolice mostu Kawarau prowadzi trasa pieszo-rowerowa. Trasa ma łącznie dobrych kilkadziesiąt kilometrów i w niektórych miejscach jest mocno wymagająca, ale nie trzeba robić całej trasy. Można wybrać sobie jej fragmenty dopasowane do własnej kondycji i pokonać je pieszo, rowerem lub biegiem. Bardzo fajny sposób na poznanie okolicy!
Queenstown Hill
Idealne miejsce na połączeniu aktywności z relaksem. Godzinny spacer pod górę kończy się pięknym widokiem na jezioro Wakatipu i okoliczne góry. Niedaleko przed szczytem wzgórza można się zrelaksować przy punkcie widokowym i tzw. „Basket of Dreams” (Koszyk marzeń), czyli dziwnej instalacji przypominającej talerz, na którym można usiąść lub się położyć. Tylko po co?
Queenstown Gardens
Tuż przy centrum, na niewielkim cyplu są ogrody, a właściwie to trochę bardziej park. Bardzo fajne miejsce na spacer i relaks bardzo blisko, a jednocześnie z dala od zgiełku głównych ulic miasteczka. W ogrodach jest również klub tenisowy, kręgle, frisbee golf i skate park.
Wycieczka do Arrowtown
Kilkanaście kilometrów od Queenstown leży dawne miasteczko górnicze, w którym osiedlali się poszukiwacze złota przekopujący tutejsze góry. To urokliwe miejsce wygląda, jakby czas w nim stanął. Bardzo dobry pomysł na wypad na obiad, kawę z ciachem lub po prostu – spacer pomiędzy dawnymi, drewnianymi domami z krótką lekcją historii o tutejszym wydobywaniu złota w pobliskim muzeum.
Wycieczka do Glenorchy
Do Glenorchy nie jedzie się dla samego Glenorchy, wszak nic tam takiego specjalnego (choć kilka interesujących szlaków się znajdzie). Do Glenorchy jedzie się dla drogi. Trasa wiedzie wzdłuż jeziora Wakatipu na jego północny kraniec, do Glenorchy właśnie. Dopiero po drodze jezioro ukazuje swój prawdziwy urok i odsłania piękno. To zdecydowanie jedna z piękniejszych tras w regionie!
Szlaki górskie na wycieczki piesze i rowerowe
Jak miasteczko leży w górach to znaczy, że jest gdzie chodzić. Dookoła można znaleźć trochę ciekawych szlaków i tras, żeby na okolice patrzeć z góry. W informacji turystycznej można dostać mapki z różnymi szlakami w regionie i wybrać jeden z nich. Jednym z popularniejszych (poza Queenstown Hill i Bob’s Peak) jest Ben Lomond. Podobno piękny, podobno dość wymagający, ale sami nie sprawdziliśmy. W dzień wolny, na który planowaliśmy wycieczkę na szczyt, pogoda pokrzyżowała nam plany, a niedługo później opuściliśmy Queenstown. W ten oto sposób Ben Lomond pozostał jednym z powodów do powrotu.
Szukacie innych miejsc w Nowej Zelandii? Zajrzyjcie na stronę o Nowej Zelandii na naszym blogu!
Ten artykuł zawiera lokowanie produktu. O co chodzi?
Mamy nadzieję, że pomogliśmy wam w planowaniu pobytu w Queenstown. Jeśli tak, podzielcie się tekstem z innymi lub skomentujcie – będzie nam bardzo miło! Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania lub o czymś zapomnieliśmy, piszcie!
[ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third_end][/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub campera za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!
4 Komentarze
Martyna
Też marzę o skoku 🙂 Ale najpierw myślę nad tandemem 🙂 piękne zdjęcia i widoki 🙂
Koralina
Dzięki! 🙂 Ja teraz też myślę o tandemie 😉
Połącz Kropki
Faktycznie jak szmaciana lalka dyndałaś, umarłabym ze strachu, ale wierzę, że musi być to niesamowite uczucie 😀
Koralina
To tylko tak wygląda! Wcale nie czułam się jak szmaciana lalka 😛