Skip to content

TropiMy Przygody


Srebro Potosí. Dlaczego nie zeszliśmy do kopalni?

Srebro Potosí. Dlaczego nie zeszliśmy do kopalni?

Są miejsca na świecie, o których odwiedzeniu marzymy latami. Są też takie, które bardzo chcemy zobaczyć, ale jednak z nich rezygnujemy, kiedy na horyzoncie pojawia się możliwość odwiedzenia ich. Zupełnie świadomie i z premedytacją wykreślamy je z listy „do zobaczenia”. Jednym z tych miejsc jest kopalnia srebra w boliwijskim Potosí. Dlaczego nie zeszliśmy pod ziemię?

Potosí to jedno z najwyżej położonych miast świata (leży powyżej 4000 m n.p.m.). Założono je w XVI wieku ze względu na bogate złoża srebra, które zaczęto wydobywać z „Bogatej Góry” (Cerro Rico, a bardziej formalnie Cerro Potosí), u podnóża której leży miasto. Przez stulecia Hiszpanie wywieźli stąd tysiące ton srebra. To właśnie Potosí przyniosło ogromne bogactwo kolonialnemu imperium, które nie zważało na wysoką cenę wydobycia srebra: śmierć setek tysięcy miejscowych oraz sprowadzonych z Afryki niewolników. Potosí było jednym z najbogatszych miast ówczesnego świata, ale skończyło się to wraz z wyczerpywaniem zasobów Cerro Rico w łatwo dostępnych miejscach. Pomimo tego, że góra jest podziurawiona bardziej niż szwajcarskie ser, wciąż wydobywa się tam srebro. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że za jakiś czas się zawali.

Warunki pracy niewiele się zmieniły od dawnych czasów. W telegraficznym skrócie, bo to materiał na porządną książkę: górnicy wciąż pracują głównie siłą własnych mięśni, bez odpowiednich zabezpieczeń, nowoczesnego sprzętu i ochrony. Ich głównym narzędziem pracy jest… dynamit. Nietrudno sobie wyobrazić, że taki górnik nie dożywa sędziwego wieku, bo albo umiera na pylicę lub inne choroby wywołane pracą w kopalni, albo zabija go zawalenie się fragmentu góry. Górnicy sami muszą sobie kupować dynamit i materiały ochronne (rękawice, maski, okulary, itp.), ponieważ pracują na własny rachunek: ile uda im się wydobyć, za tyle im kopalnia zapłaci. To jeden z powodów marnej ochrony zdrowia górników. Wolą zainwestować w dodatkową laskę dynamitu niż w maskę na twarz. I tak pracują całe swoje krótkie życie w bardzo trudnych warunkach, za niewielkie pieniądze i bez perspektyw na znaczące polepszenie swojej sytuacji. Ich życie, mówiąc delikatnie, nie jest zbyt kolorowe. I kiedy tylko turysta „z zachodu” o górnikach usłyszy, włącza się w nim wewnętrzny reporter, chęć poznania ich pracy od środka, porozmawiania z nimi i zgłębienia tego sporego problemu społecznego, a najlepiej potem podzielenie się tym „jedynym w swoim rodzaju” doświadczeniem ze światem. Oczywiście, też mieliśmy ten reporterski błysk w oku. O kopalni srebra w Potosí słyszeliśmy na długo przed naszą wizytą w Boliwii i również chcieliśmy poznać historię górników i podzielić się nią z wami.

kopalnia srebra potosi
To nie kopalnia w Potosi, ale kopalnia soli w Rumunii. Z oczywistych względów zdjęć z kopalni w Potosi nie mamy 🙂

Biedoturystyka czy zbawienna rola turystyki?

Długo szukać nie trzeba, wszak agencje turystyczne w Potosí wychodzą naprzeciw oczekiwaniom turystów i organizują wycieczki do kopalni. Wygląda to tak: kupujesz wycieczkę, spotykasz się z przewodnikiem, ubierasz kombinezon, przed kopalnią kupujesz na straganach prezenty dla górników: dynamit, papierosy, alkohol, liście koki, może coś ochronnego. Uzbrojony w te artefakty schodzisz do kopalni. Słuchasz o wydobyciu, o pracy górników, o „El Tío” („Wujek” – diaboliczna figura boga władającego podziemiem, któremu górnicy składają dary, bo to on odpowiada za kopalniane wydobycie i zniszczenia). Rozmawiasz z górnikami, robisz zdjęcia ich strudzonych twarzy, a czasem możesz nawet sam wysadzić dynamit. Wprawdzie od kilku lat jest to zakazane, ale niektóre agencje zakaz ignorują, bo przecież to się super sprzedaje! Wikitravel mówi, że doświadczenie Potosí jest niepełne bez wizyty w kopalni, a niektóre wpisy blogowe wychwalają autentyczność i wyjątkowość doświadczenia. Agencje się chwalą, że wspomagają górników, a turysta śpi spokojnie, bo przecież dał górnikowi w prezencie dynamit i papierosy.

Chcieliśmy zejść do kopalni srebra, ale nie do końca czuliśmy, że to w porządku. Research tego, jak turystyka wpływa na górnictwo w Potosí i czy przypadkiem nie wpływa negatywnie na górników już nie był tak łatwy i szybki jak znalezienie agencji. Zamiast dać odpowiedź na pytanie, czy jechać do kopalni srebra w Potosí, pozostawił jeszcze więcej wątpliwości i znaków zapytania. Zapytaliśmy sami siebie: czy nasza obecność i oglądanie górników w nieludzkich warunkach pracy polepszy ich sytuację? Czy to jest w ogóle etyczne, żeby podglądać, fotografować i traktować tych ludzi jako kolejny punkt swojej wycieczki i niebezpieczną przygodę? Czy może przypomina ludzkie zoo? Czy my im przypadkiem nie będziemy przeszkadzać w pracy (w końcu są wynagradzani za efektywność, więc spędzają w kopalni długie godziny. Wycieczki mogą ich tylko rozpraszać)? Czy o wszystkim musimy się uczyć empirycznie? Może o niektórych zagadnieniach lepiej poczytać, posłuchać, pooglądać?

W kwestii oglądania polecamy dokument „The Devil’s Miner” o górnikach z Potosi, opowiadany ustami 14-latka, który pracuje w kopalni srebra. Co, swoją drogą, było kolejnym argumentem, żeby z wycieczki zrezygnować. Wprawdzie dzisiaj dzieci nie mogą pracować w kopalni w Potosí, ale niektóre źródła potwierdzają, że jest to wciąż praktykowane.

Oczywiście, nie na wszystkie postawione sobie pytania potrafiliśmy odpowiedzieć i wciąż nie potrafimy. Wiemy, że gospodarka w Potosí nie jest w najlepszej formie i turystyka może być szansą na lepsze życie mieszkańców miasta, ale nie jesteśmy pewni, czy to akurat kopalnia i Ci pracujący w pocie czoła, a czasem agonii (pylica zabija powoli) górnicy mają być przynętą wabiącą turystów. Bo mało kto przyjeżdża tutaj ze względu na piękną kolonialną starówkę. Większość jedzie do kopalni. Teoretycznie też agencje dzielą się swoim dochodem z górnikami w kopalni, ale nie wiadomo czy to na pewno prawda. A może to tylko chwyt marketingowy, żeby „gringo” kupił wycieczkę zadowolony, że pomaga? No i górnicy dostają prezenty od turystów, ale szukając informacji mieliśmy wrażenie, że to służy bardziej zagłuszeniu ewentualnych wyrzutów sumienia, bo odwiedzając tylko część udostępnionych korytarzy, podarki raczej nie trafiają do wszystkich górników.

Szukacie innych, ciekawych miejsc w Boliwii? Zajrzyjcie na stronę o Boliwii na naszym blogu!

Postawienie sobie wielu pytań i brak jednoznacznej odpowiedzi na większość z nich tylko nasiliły nasze wątpliwości. Postanowiliśmy więc zrezygnować i nie jechać do Potosí w poszukiwaniu podziemnych przygód. Z jednej strony trochę żałowaliśmy, z drugiej – czuliśmy, że podejmujemy dobrą decyzję.

Napisałam ten tekst nie po to, żeby zniechęcić was do odwiedzin kopalni srebra w Potosí, tylko uczulić na pewne problemy i mechanizmy w turystyce. Nie każda atrakcje turystyczna w danym kraju (nawet taka najbardziej popularna i polecana przez lata, jak choćby głośna od jakiegoś czasu jazda na słoniach) jest etyczna, nie każdą też trzeba zobaczyć. Czasem warto poświęcić trochę czasu na dokładny research, zadać sobie kilka pytań i… odpuścić. Wasza podróż i doświadczenie wiele na tym nie straci (bo zastąpicie to milionem innych), a może mieć pozytywny efekt społeczny. Po prostu, warto być świadomym turystą i podróżować odpowiedzialnie (poruszaliśmy już ten temat w tekście Turysto, nie bądź ignorantem!).

Był ktoś z was w kopalni srebra w Potosí? Podzielcie się z nami swoimi wrażeniami, jesteśmy bardzo ciekawi waszego zdania! Jakie inne przykłady wątpliwych etycznie atrakcji znacie? Stwórzmy razem listę, może się przydać!

6 Komentarze

  • MoNika

    7 listopada, 2017

    Wyjazdy do miejsc, gdzie zarabia na tym głównie reżim danego kraju, a nie człowiek z którego usług się korzysta, czyli np. Kuba, Korea Północna, częściowo Chiny i wiele innych miejsc 🙁 I generalnie uwaga na pośredników wszelakiej maści – moi przyjaciele byli w Tybecie i Nepalu i niebacznie kupili wycieczkę, zamiast jechać na własną rękę (bo do Tybetu generalnie trudno się dostać samodzielnie – chińskie władze utrudniają na maksa). I na własnej skórze czuli, co to znaczy być przekazywanym pośrednikom pośredników kolejnych pośredników. Finalnie przewodnik dostał zapewne ułamek tego, co oni zapłacili.
    Poza tym zgadzam się z tym, że ludzie to nie zwierzęta w ZOO (dla jasności nie lubię również ZOO – wolę złapać je w naturze, wtedy jest frajda) – w podróżach zachowajmy szacunek do drugiego człowieka, w sprawach o których piszecie, ale również w tak banalnych wydawałoby się, jak zapytanie go czy można mu zrobić zdjęcie. Nagminnie w podróżach widzę turystów robiących zdjęcia ludziom z innych kultur, jako atrakcji turystycznej….

    • Bartek

      22 listopada, 2017

      Bardzo dobrze i mądrze napisałaś, podpisujemy się pod tym w całości. Podróże są fantastyczne, ale nie zwalniają od myślenia. Najlepiej zrobić rozeznanie przed wyjazdem, z czym wiążą się konkretne atrakcje, do których chcemy się udać. No i najważniejsze, zachować na miejscu czysto ludzką empatię i szacunek (do innych ludzi, zwierząt, etc.), nawet w przypadku jeśli nie mamy o czymś pojęcia to zawsze pomaga 🙂

  • VamosHoney

    25 lipca, 2017

    A my weszliśmy do kopalni. Nie jest to co prawda wycieczka krajobrazowa i żadna atrakcja, ale raczej lekcja o realiach życia w Boliwii, niestety tych w szarych barwach. O tym jak dokładnie przebiegł ten dośc ekstremalny tour dowiecie się u nas.

    • Koralina

      26 lipca, 2017

      Chyba masz na myśli realia życia górników w Boliwii, a nie wszystkich Boliwijczyków? A swoją drogą, ja wiem, że to nie to samo, co poznać empirycznie, ale jednak można o tych górnikach obejrzeć filmy, poczytać książki i też się dowiedzieć bez odwiedzania kopalni, żeby nie mieć tych etycznych rozkmin 🙂 I my właśnie tę drogę wybraliśmy 🙂

  • Hrabina Weltmeister

    17 czerwca, 2017

    Rozumiem Wasze wątpliwości i gdybym była na Waszym miejscu, też zrezygnowałabym ze zwiedzania kopalni. Swoją drogą to strasznie przykre, że w XXI wieku, w czasach istnienia tych wszystkich organizacji międzynarodowych zajmujących się ochroną praw człowieka, praca w nieludzkich warunkach wciąż jest faktem.

    • Bartek

      20 czerwca, 2017

      I to niestety w zatrważającej ilości miejsc na świecie podobnie źle się dzieje :/

Podziel się swoją opinią