Mount Taranaki, czyli nowozelandzki wulkan, który udaje, że jest w Japonii
Poważnie. Mount Taranaki to z pewnością jeden z tych wulkanów, którym mogłoby przewrócić się w głowie od nadmiaru fajności. Gdyby tylko miał głowę, a nie stożek wulkaniczny. Nie jeden powiedziałby, że sodówa mu uderzyła do głowy, a to już grozi erupcją. No i jeszcze wydaje mu się, że jest w Japonii… Chcecie wiedzieć dlaczego i o co w ogóle kaman?
Po pierwsze, Mount Taranaki jest jedną z najpiękniejszych gór i najpiekniejszych widoków Wyspy Pónocnej Nowej Zelandii. Zresztą jednym z bardziej kapryśnych widoków. Góra często skrywa się wśród chmur i czasami trzeba zaczaić się dłużej z aparatem, czekając aż chumorzaste (chmurzaste) Mount Taranaki ukaże nam swoje oblicze. Po drugie, wulkan Taranaki tak przypomina Fudżi, że załatwiło mu angaż do filmu, w którym właśnie ten japoński wulkan był grany przez Taranaki. Co oprócz międzynarodowego rozgłosu, kariery, świateł reflektorów, artykułów w najbardziej poczytnych brukowcach oraz kolejnych propozycji filmowych przyniosło mu jeszcze więcej sławy i nowe rzesze fanów. Co roku pod górę przybywają tłumy Japończynków na specjalnie dedykowanych wycieczkach. Wiadomo, wulkan Fudżi jest tak fajny (seryjnie, musimy go kiedyś na własne oczy zobaczyć ), że przeciętny Japończyk chce go zobaczyć wszędzie, gdzie pojedzie na wakacje, nie tylko w Japonii. Mała podpowiedź od nas – jeśli jesteś Japończykiem i czytasz ten tekst to mamy dla Ciebie kolejne Fudżi, tym razem w Chile – wulkan Osorno czeka na Ciebie!
Wracając do tematu: Taranaki jest naprawdę spoko, zresztą komu z was zdarzyło się zagrać w filmie u boku Toma Cruise’a? Poza tym, kolejna rzecz: sprawdźcie, jaki super kształt ma Góra Taranaki widziana na mapach z góry. Prawie idealny, zielony okrąg. Normalnie Biały Dom się przy nim chowa! A niedaleko znajdziecie jeszcze… Kiwi Park Jurajski! Wystarczy? 🙂 Czyli co, ruszamy w drogę?
Mount Taranaki: pomysł na wycieczkę jedno- i kilkudniową
Jedną z bardziej oczywistych opcji na Mount Taranaki jest trekking na jego szczyt. Pamiętajcie jednak, iż nawet w porze letniej jest to dosyć wymagający trekking, zdecydowowanie nie dla każdego, a zimą (i często też wiosną) wymaga sporego doświadczenia alpejskiego i odpowiedniego sprzętu wspinaczkowego. My, będąc pod Taranaki wiosną nie mieliśmy nawet opcji, aby myśleć o wybraniu się na szczyt, bo nie dość, że nadal zalegało na nim sporo śniegu i lodu, to jeszcze kolejny dzień lało jak z cebra. Zaproponuję wam za to opcję na 1- i 2-dniową fajna wycieczkę po zboczach wulkanu.
Mount Taranaki: wycieczka na pół dnia
Dzień zaczynamy wcześnie rano od przyjazdu do Dawson Falls Visitor Centre, sam wodospad zostawiacie jednak na koniec. Zaczynamy szlakiem na Wilkies Pools, ale ponieważ ma on tylko 2 kilometry (i to łącznie z powrotem), to trochę go rozszerzymy. Idziecie więc lewą odnogą szlaku, która jest super łatwa i ma wbitą w ziemię plastikową siatkę, aby przy ulewnych deszczach (jak nam się trafiło) łatwiej się szło. Idąc przez las dochodzimy do źródeł (Wilkies Pools) i wodospadu Twin Falls. Nie zawracamy tu jednak w kierunku centrum informacji turystycznej. Zrobimy dużo większą pętlę. Idziemy trasą Enchanted Walk w kierunku malowniczego mostu linowego. Z Enchanted Walks skręcać będziemy w prawo na trasę Waingongoro Track, która zaprowadzi nas do super chatki Waingongoro Hut, gdzie jedmy lunch/obiad. Pamiętajcie, aby zostawić chatkę w takim stanie, w jakim ją zastaliście! Po posiłku idziemy dalej Waingongoro Track i skręcamy w lewo w Ridge Track, którym dochodzimy w okolice centrum informacyjnego. Nie kończymy tu swojej trasy, tylko robimy jeszcze jedną, kolejną pętlę, tzw. Kapuni Loop Track, co pozwoli nam zobaczyć słynny wodospad Dawson Falls, stację energetyczną przy wodospadzie oraz wspiąć się na punkt widokowy. Całość trasy zajmie nam od 6 do 9 godzin w zależności od kondycji fizycznej, pogody oraz długości przerwy lunchowej w chatce.
Mount Taranaki: wycieczki na parę dni
Pierwszą opcją jest powyższa jednodniowa trasa, tylko rozbita na pół (więc bardzo relaksacyjna) z noclegiem w Waingongoro Hut, której standard jest naprawdę na wysokim poziomie. W chatce znajdziecie łóżka piętrowe i materace (pamiętajcie o śpiworach!) oraz kozę i drewno. W schronisku znajduje się również jadalnia ze stołami oraz blatami do przygotowania posiłku i zlewami. Za chatką jest toaleta spadowa. Sprzed budynku rozciąga się fajny widok, a wieczorami ponoć pod samą chatkę podchodzą ptaki kiwi! W okolicy znajdziecie dużo więcej chatek, zazwyczaj w odległości paru godzin od siebie, co pozwoli wam na dużą elastyczność w planowaniu dłuższych trekkingów. Pamiętajcie, aby przed wyjściem na trasę skonsultować obecne warunki ze strażnikiem leśnym w Centrum Informacji Turystycznej oraz wpisać w księdze w centrum swoje wyjście, opis trasy oraz powrót po zakończonym trekkingu. Z innych, ciekawych trekkingów warto przemyśleć 2/3-dniowy Poukaki Circuit (jest również jednodniowa, krótsza opcja Poukaki Crossing) z jeziorem, w którym jak w lustrze przegląda na się nasz szpaner, Mount Taranaki. Przy dobrej pogodzie super foty gwarantowane!
Okolice Mount Taranaki – i co dalej?
I jeszcze na koniec parę bonusowych podpowiedzi: wyjeżdżając z regionu Mount Taranaki warto na chwilę zatrzymać się w małym, ładnym miasteczku Stratford. Mają ciekawe, w miarę stare budynki, tanią pralnię i jeszcze tańszą, ‘wsumieok’ pizzę, aby zabić czas (i głód) czekając na pranie 😉 W okolicy możecie się wybrać na krótki (przejście całej pętli trwa 40 minut) spacer do wodospadu Mount Damper.
Szukacie ciekawych miejsc w Nowej Zelandii? Zajrzyjcie na stronę o Nowej Zelandii na naszym blogu!
I jeszcze na koniec, w co trudno uwierzyć, miejsce prawie tak niesamowite jak samo Mount Taranaki! Rezerwat przyrody Rotokare, który jest skrzyżowaniem spokojnych wczasów (a raczej pikniku) gdzieś nad cichym jeziorem, super przyrody i… Parku Jurajskiego!!! Do rezerwatu wjeżdża się prawie dokładnie jak do filmowego zoo z dinozaurami, przez podwójną, automatyczną bramę pod napięciem i z drutami kolczastymi. Cały teren zresztą takim podwójnym płotem jest otoczony, co ma uchronić mieszkające tam rzadkie okazy fauny (zwłaszcza ptaki kiwi!!!) przed drapieżnikami z zewnątrz. Co więcej, w parku wydzielono parę miejsc, gdzie za darmo (bardziej polecamy – za donację kilkudolarową na rzecz miejsca) można zostać na noc i korzystać z nowoczesnej, czystej toalety i źródła wody pitnej. Na miejscu przejść się możecie również szlakiem dookoła jeziora. Miejsce jest rewelacyjne: ciche, czyste, spokojne i w nocy można zobaczyć (lub jak my tylko usłyszeć) ptaki kiwi, więc bardzo prosimy, jeśli macie ochotę na głośne imprezy, śmiecenie, wylewanie wody z mycia naczyń wprost w ziemię (jak kamperowicze obok nas) to luz (a właściwie to nie), tylko po prostu tam nie jedźcie 😉
Oddalając się od Stratford wjedziecie zapewne na atrakcję regonu, czyli Forgotten World Highway – reklamowaną szeroko drogę zapomnianego świata. Tak… cóż, trochę robią was w bambuko 😉 Wprawdzie na trasie będzie parę fajnych, starych budynków (i ładnych miasteczek) i fajnych górskich widoków, ale połowa drogi to… szuter. Asfalt kończy się szybko i niespodziewanie (uwaga, jeśli wynajmujecie auto sprawdźcie koniecznie, czy wasze ubezpieczenie obejmuje jazdę po szutrze, odprysk od kamienia na szybie może was nieźle kosztować), ale prawda jest taka, że Nowa Zelandia to w połowie drogi szutrowe, więc phi, Forgotten World Highway, wielkie mi ajwaj 😉 Jeśli szukacie naprawdę kozackich tras na road trip po Nowej Zelandii, to zebraliśmy je dla was na blogu 😉
Jesteście pod wrażeniem? Zawróciło wam Mount Taranaki w głowie? My na pewno jeszcze tam wrócimy 😉
[ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third_end][/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub campera za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!
12 Komentarze
Michał
Muszę przyznać, że pięknie tam. Również nie słyszałem o tej górze. Ja jestem na etapie zwiedzania Polski – ostatnio byłem na wycieczce w Krakowie i okolicach i muszę przyznać, że bardzo mi się podobało.
Kasia Dudziak
Zdjęcia przepiękne. Nowa Zelandia jest niesamowita
Marcin
Pięknie tam. Zazdroszczę wyprawy 🙂
SevenSeas
Świetny tytuł 😀 Artykuł zresztą też, wcześniej nigdy nie słyszałem o tej górze 🙂
Koralina
Dziękujemy! 🙂
Artur K
A tak sobie właśnie pomyślałem, kiedy przeczytałem 'udaje Japonię’ i zobaczyłem pierwsze zdjęcie, że mi przypomina Fudżi. I bynajmniej nie dlatego, że nie znam innych japońskich wulkanów. Nie wiem czy wpadłbym na to bez podpowiedzi w postaci nawiązania do Kraju Kwitnącej Wiśni, ale podobieństwo jest na pewno.
Bartek
To zobacz jeszcze wulkan Osorno w Chile, sam nie wiem, który bardziej do Fudżi podobny 🙂
https://tropimyprzygody.pl/2017/03/11/frutillar/
Agnieszka
Świetna przygoda w miejsce, które nie jest przereklamowane i przepełnione turystami. Ja mogę tylko podziwiać, ponieważ lęk wysokości wyklucza z podróży na wysokościach.
Bartek
Oj to szkoda, rzeczywiście, przez lęk wysokości dużo można stracić, ale i z odległości można się zachwycać 🙂
Gosia
Znak uwaga na kiwi trochę mnie rozbawiła, ale dobrze, że są takie znaki ostrzegawcze. Przyjemnie ogląda się zdjęcia, czym je robicie?
Koralina
Dzięki za miłe słowa. Zdjęcia robimy moją ręką i okiem 😉
Anonim
Ciekawe ☺️