Skip to content

TropiMy Przygody


Freeganizm w podróży, czyli z czym to się je?

Freeganizm w podróży, czyli z czym to się je?

Freeganizm to w dużym uproszczeniu bezgotówkowy sposób żywienia, gdzie zjada się głównie dobre jedzenie odrzucone przez innych z różnych, często mało zasadnych powodów. Ruch zyskuje sporą popularnść i coraz większe ilości fanów zwłaszcza w dużych ośrodkach miejskich, gdzie marnuje się najwięcej jedzenia. Czy możliwy jest również freeganizm w podróży?

Freeganizm w podróży to temat, który chodził mi po głowie od wielu lat, prawdopodobnie od momentu, gdy pierwszy raz usłyszałem o samym freeganizmie oraz o dużo szerszej koncepcji bezgotówkowego stylu życia. Będę szczery od początku, freeganem nie jestem, choć muszę przyznać, iż ta filozofia życia jest bardza bliska mojemu sercu. Dlaczego?

Na świecie marnuje się niewyobrażalne ilości pożywienia. W samej Polsce rocznie wyrzuca się miliony ton dobrego, zdatnego do spożycia jedzenia. Spora część z tego to jedzenie marnowane w naszych domach, bo kupujemy za dużo produktów (my też kupowalismy za dużo, do póki nasze głow nie przestawiły się na minimalizm), które psują się zanim zdążymy je spożyć. Wyrzucamy też sporo jedzenia po posiłkach, gdyż robimy za duże porcje, a resztki z obiadu zamiast lądować w pudełku w lodówce, lecą do kubła. Sporo do tego dokładają się sklepy i supermarkety, z których masa produktów trafia do kontenerów, bo zbliżają się do {umownej często} daty ważności, partia była uszkodzona, produkt nie wygląda tak dobrze, jakby chciał tego sprzedający (i kupujący), sklep zamówił za dużo produktów (polityka pełnych półek), produkty zostały uszkodzone przez klientów lub pracowników. I tu do akcji wkraczają freeganie.

Więcej o tym, co możemy zrobić dla naszej planety znajdziecie na stronie o zero waste na naszym blogu!

Freeganie, wbrew opinii osób mających o nich niewielką wiedzę, nie grzebią po kubłach pod blokami. Aktywność freegan to głównie przeszukiwanie kontenerów wystawionych za sklepami i supermarketami w poszukiwaniu produktów, które w pełni nadają się jeszcze do spożycia, ale zostały ze sklepu usunięte i pójdą na przemiał. Pobudką jest tu zarówno sprzeciw wobec rozbuchanego konsupcjonizmu (nakręcanego przez wielkich producentów) niszczącego rynek spożywczy, jak i ogromnego marnotrastwa jedznia w czasach, gdy ilość głodujących osób na świecie jest w praktyce niepoliczalna (różne szacunkowe źródła podają liczby pomiędzy 1 a nawet 2 miliardami ludzi, w zależności od przyjętych kryteriów). Freeganizm pozwala przy okazji zaoszczędzić parę groszy, ale to drugorzędny efekt. A czy da się uprawiać freeganizm w podróży?

zero waste w podróży
Lepiej robić przemyślane zakupy na wakacjach, żeby nie marnować jedzenia.

Sposoby na freeganizm w podróży

Poniżej znajdziecie listę mniej lub bardziej freegańskich sposobów na zdobywanie jedznie w podróży. Jako że każdy kraj, każde miejsce ma swoją specyfikę, podchodźcie do tej listy bardziej jak do podpowiedzi czy drogowskazu. Najważniejsze żeby dowiedzieć się, jak wyglądają lokalne zwyczaje i je szanować.

  • Supermarkety od tyłu – czyli klasyka freegańska. Jedna trzecia produktów trafia ze sklepów do… konternerów za sklepem, gównie przez politykę pełnych półek oraz ciśnienie na nienaganny wygląd produktów. Co kraj to obyczaj, różny dostęp i różne podejście np. pracowninków czy ochroniarzy na monitoringu.
  • Praca w restauracji/kawiarni – zatrudniając się na chwilę w kawiarni czy restauracji, aby dorobić na dalszą część podróży, często przy okazji będziemy mieć dostęp do darmowego jedzenia w postaci posiłków pracowniczych (głównie w restauracjach) czy tego, co zostaje na koniec zmiany, a nie może zostać na następny dzień i prawdopodobnie poszłoby na zmarnowanie, jak kanapki, muffiny, sałatki, itd. Słyszałem o miejscach, gdzie na koniec niekupione przez klientów jedzenie szło do kubła, choć pracownicy z chęcią by je wzięli… Nie skomentuję.
  • Praca w housekeepingu – czyli praca głównie w hotelach, domkach wakacyjnych czy campingach polegająca głównie na sprzątaniu, wymianie pościeli, ręczników, drobnym pracom naprawczym, czasami pracy na recepcji itp. Nawet nie jesteście w stanie sobie wyobrazić ile goście przyjeżdżający na weekend przywożą (lub kupują w okolicy) ze sobą jedzenia i jak dużo go zostaje, w większości nawet nieotwartego. To właśnie to było dla nas głównym motywatorem do zmian nawyków na bardziej przyjazne naszej planecie.
  • Praca w supermarketach – to zawsze ryzyk, ale jeśli chwilowo pracujecie w sklepie, zwłaszcza gdzieś na prowincji, to istnieje spora szansa, że będziecie mieć dostęp do jedzenia z np. uszkodzonej partii czy przed końcem daty ważności za grosze, lub zupełnie za darmo.
  • Jedzenie owoców „z krzaczka” – jedzenie w mieście to trochę osobna kategoria, ale również zaliczająca się do bezgotówkowego żywienia. Czy zauważyliście, ile owoców w mieście rośnie wokół nas? Jabłka, gruszki, śliwki, wiśnie, etc. Dodatkowo w internecie znajdziecie mnóstwo porad jak znajdować w miastach dzikie zioła i warzywa! To naprawdę fascynujący temat i sami chcemy go bardziej zgłębić. Ciężkie metale mówicie? Cóż, zawsze istnieje ryzyko, z drugiej strony często nie zdajemy nawet sobie sprawy z tego, ile metali ciężkich, pestycydów, hormonów, antybiotyków i innego świństwa zjadamy w produktach ze sklepów czy restauracji.
  • Lokalne grupy freegańskie – to nie tylko ustawki na wspólne wyjścia na supermarkety, ale również informacje np. że gdzieś po zamknięciu knajpy rozdają jedzenie, które im zostanie, w kawiarni częstują pozostałą kawą, a w piekarni rozdają pieczywo. Fajna sprawa.
  • Barter za jedzenie – Nie jest to oczywiście super freegańskie, ale zawsze jakiś pomysł. Możemy w trakcie podróży poświecając chwile swojego czasu w ciągu dnia pomagać w różnych lokalnych grupach społecznych, organizacjach non profit, itp. w zamian za jedzenie. A jeśli robimy to w słusznej sprawie to sytuacja jest win-win 😉
  • Wymiana produktów – freeganie wymieniają się między sobą. Osoba, która uprawia pomidory i wyjątkowo jej obrodzą często chętnie wymieni się z innymi w zamian za jakiś inny produkt, którego ktoś inny ma nadmiar.

Freeganizm w podróży, robisz to źle

  • Jadłodajnie dla biednych i ubogich!!! – rekomendacje takiego „darmowego odżywiania się w podróży” czytałem wielokrotnie i za każdym razem włos jeżył mi się na głowie. Zwłaszcza, gdy polecane było jako element „darmowego podróżowania dookoła świata”, które istnieje tak samo, jak yeti, potwór z Loch Ness i płaska Ziemia (sorewicz dla fanów wyżej wymienionych, jeszcze jeden sekret: Św. Mikołaj również jest w tym klubie). No nie. Jadłodajnie, które opierają się głównie na dotacjach państowych lub prywatnych sponsorach i pracy wolontariuszy, którzy poświęcają swój czas i serce na pomoc ludziom w potrzebie, robią to (tadam!) dla lokalnych mieszkańców w potrzebie! Nie dla backpackera, który sobie wymyślił, że jak zaoszczędzi hajs na jedzeniu, to stać go będzie na piwo w knajpie na wieczornym wyjściu z hostelu. To nie jest tak, że to jest za darmo, że nic nie kosztuje. Może nie kosztuje nas, ale kosztuje innych. Pamiętajcie, karma wraca!

Pamiętajcie! Nawet jeśli nie jesteście aktualnie w podróży i/lub tak czy siak nie planujecie przejść na dietę freegańską, myślcie o tym, co wyrzucacie! Czy na pewno nie da się nic z tym zrobić? Rozsądnie planujcie też zakupy – im lepiej to zrobicie, tym mniej jedzenia będziecie zmuszeni wyrzucić. Więcej o tym, jak sobie radzić, aby nie produkować miliarda śmieci i nie wyrzucać jedzenia w czasach, gdy tak wielu ludzi głoduje, podpowiadamy w 19 sposobach na byciu bardziej „zero waste”.

Podobały wam sie powyższe sposoby na freeganizm w podróży? Macie swoje własne? A może uprawiacie freeganizm od lat? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

[ezcol_1third]zarezerwuj lot[/ezcol_1third] [ezcol_1third]zarezerwuj nocleg[/ezcol_1third] [ezcol_1third_end]wypożycz campera[/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub campera za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!

14 Komentarze

  • Globfoterka

    4 czerwca, 2019

    Jestem jak najbardziej za. Dobry tekst. Mam jedynie drobne zastrzeżenia co do punktu z jedzeniem owoców z krzaczka. Często te krzaczki do kogoś należą i można „niechcący” obrobić komuś działkę. No i lepiej nie skubac też owoców, co do których nie ma się absolutnej pewności. Taka przygoda może źle się skończyć.

    • Koralina

      4 czerwca, 2019

      No jasne, najpierw trzeba mieć pewność, że krzaczek niczyj i owoc znany 🙂

  • Fajne podróże

    2 października, 2018

    Dieta tak trochę hardcorowa 😉

    • Bartek

      2 października, 2018

      Trochę tak i pewnie dlatego nie dla każdego, przynajmniej nie w całości 🙂

  • Kaśka

    19 września, 2018

    Szacuneczek, ja bym się chyba nie nadawała do takiej diety. Wpis bardzo ciekawy.

    • Bartek

      21 września, 2018

      Dzięki wielkie 🙂

  • Pasjonat

    10 września, 2018

    Szczerze mówiąc pierwszy raz o tym słyszę. Jak kogoś nie stać nawet na budżetową wersję wyżywienia to nie powinien z domu wychodzić. Jadłodajnie są dla ubogich, a nie dla turystów.

    • Bartek

      10 września, 2018

      No ludzie są różni, gorzej jak są tacy, co jeszcze się tym chwalą, że to sposób na niewydawanie kasy o_O

  • 4oze

    31 sierpnia, 2018

    Freeganizm jest w teorii super sprawą, gorzej już trochę z wykonaniem – przykładem może być własnie nieuzasadnione korzystanie z jadłodajni :/

    • Bartek

      5 września, 2018

      Jak to w życiu bywa, „czynnik ludzki” jest często słabym ogniwem :/

  • Ania

    30 sierpnia, 2018

    Cel szczytny, pochwalam wszelkie, nawet te najmniejsze działania proekologiczne, ale w takim sposobie podróżowania to jakoś siebie nie widzę 🙂

    • Bartek

      5 września, 2018

      Jasne, to tylko jedna z postaw, jakie można mieć w podróży, rzeczywiście nie dla każdego. Ważniejsze, aby myśleć nie tylko podczas podróży o jedzeniu, które my marnujemy i podróżować w mysl zasady „leave no trace” 🙂

  • łukasz kędzierski - podróże i fotografia

    25 sierpnia, 2018

    Jadłodajnie dla biednych i ubogich!!! – nie słyszałem o tym – co za masakra, faktycznie ktoś może w swojej „low-costowej” podróży czerpać korzyści z takich miejsc?Jakim trzeba być człowiekiem, aby choćby o tym pomyśleć!
    Masakra.

    • Koralina

      27 sierpnia, 2018

      Niestety – pamiętamy co najmniej kilka artykułów o takich przypadkach, zresztą wpisuje się to w smutne zjawisko „begpackingu”, o którym zapewne słyszałeś. I tak, masakra 🙁

Podziel się swoją opinią