Skip to content

TropiMy Przygody


Tam dom twój, gdzie zaparkujesz. Jak przygotować road trip po Nowej Zelandii?

Tam dom twój, gdzie zaparkujesz. Jak przygotować road trip po Nowej Zelandii?

Mówię: road trip po Nowej Zelandii, widzę: nieziemskie widoki zza szyb, prawie puste drogi, tylko my i samochód. Wymarzone wakacje, prawda? Patrząc na nie jednak bardziej przyziemnie, zwiedzanie Nowej Zelandii samochodem ma sens, biorąc pod uwagę niezbyt dobrze rozwiniętą komunikację międzymiastową na obu wyspach. Tylko jak to zorganizować i na co zwrócić uwagę podczas planowania?

Planowanie wyjazdu to zawsze sporo zabawy, ale i czasem trochę męki. Żeby ją ułatwić, podpowiadamy co nieco, jak najlepiej zorganizować road trip po Nowej Zelandii, bo to w końcu wyprawa na koniec świata (wiecie, że Nowa Zelandia jest najbardziej oddalonym od Polski krajem na świecie?) i fajnie by było, gdyby wszystko poszło gładko i bezproblemowo. Podczas planowania na pewno pojawią się pytania: czy wypożyczać samochód czy lepiej jeździć autobusami? Jeśli auto, to jakie? Małe, duże, kampera? Wypożyczyć, a może kupić? Gdzie i jak kempingować? Jeszcze dobrze nie zaczęliście planować trasy, a tu już tyle wątpliwości 🙂 Poniżej znajdziecie sporo praktycznych wskazówek dotyczących kupna lub wypożyczenia samochodu oraz kempingów. Jeśli wolicie poczytać, dokąd jechać i co zwiedzać, polecamy zajrzeć na naszą stronę o Nowej Zelandii, gdzie zebraliśmy sporo fajnych propozycji tras i miejsc do odwiedzenia.

Samochód > komunikacja międzymiastowa

Bądźmy szczerzy, komunikacja autobusowa w Nowej Zelandii to żart, a pociągi niby istnieją, ale nikt nigdy żadnego nie widział. Oczywiście, dla chcącego nic trudnego – istnieją firmy autobusowe nastawione na turystów, którzy nie chcą wsiadać za kółko, ale mają dwie podstawowe wady:

  1. odbierają elastyczność, bo rozkłady jazdy nie zachwycają częstotliwością
  2. jeżdżą między najbardziej popularnymi atrakcjami, ale nie zatrzymają się w tym magicznym miejscu, które wynaleźliście gdzieś w otchłaniach internetu i bardzo chcielibyście je zobaczyć

To samochód daje tę wolność wyboru dokąd i o której godzinie pojedziemy, dlatego nie ma sensu zbyt długo zastanawiać się nad wyższością tego sposobu zwiedzania Nowej Zelandii nad innymi. Poza tym road trip autobusem to nie road trip 😉

Jedynym czynnikiem, który może przeważyć na korzyść autobusów jest podróżowanie w pojedynkę. Wtedy koszt podróżowania samochodem może okazać się bardzo wysoki. Ale jeśli nie ogranicza was budżet – wybierzcie samochód! Ewentualnie, możecie poszukać kompana do współdzielenia wyjazdu i kosztów samochodu. Na Facebooku jest co najmniej kilka grup, na których można się zgadywać z innymi chętnymi na nowozelandzką przygodę.

Kupić czy wypożyczyć?

To jest trudniejsze pytanie, bo zależy od indywidualnego czynnika: jak długi roadtrip po Nowej Zelandii planujecie. Z naszego doświadczenia i obserwacji wynika, że na wyjazdy do 3 tygodni kupno i sprzedaż samochodu to za dużo zabawy, która zabiera cenny czas na końcu świata i w naszej ocenie lepiej wtedy wypożyczyć auto, mimo że zapewne wyjdzie to drożej. Jeśli jednak planujecie wyjazd do Nowej Zelandii na co najmniej miesiąc, można się pokusić o nabycie samochodu.

Kupno samochodu w Nowej Zelandii

Na zakup auta trzeba poświęcić od kilku dni do tygodnia. Przeglądanie ogłoszeń (akurat to można robić jeszcze przed wylotem, internetowo: TradeMe, Backpackerboard oraz lokalne grupy na Fb), umawianie się na oglądanie i jazdy próbne, ewentualne sprawdzenie samochodu przez mechanika. Jeśli macie szczęście, może się udać w jeden dzień. Jeśli mniej, to i tydzień może nie wystarczyć. Oczywiście, można się zdecydować na szybszą wersję i samochód kupić od jednej z firm skupujących samochody i przerabiających je na minikampery, ale u nich zdecydowanie przepłacicie w porównaniu do zakupu bez pośredników (przez pośrednika od 5000$ NZD w górę, bezpośrednio: od 3000$ NZD w zależności od samochodu). Dobrym sposobem jest również przeglądanie lokalnej prasy, ogłoszeń na tablicach w marketach oraz spoglądanie na kartki wywieszane na szybach samochodów.

My swój Kiwóz Tropiciel kupiliśmy właśnie w ten ostatni sposób. I uważamy, że był on nam pisany: wracaliśmy z zakupów i zobaczyliśmy dokładnie ten model, który chcieliśmy z kartką z numerem telefonu i zadowalającą nas ceną. Zatrzymaliśmy się, żeby zrobić zdjęcie numeru, a z samochodu wysiada jego właścicielka i mówi, że właśnie teraz przykleiła te kartki i spisywała jeszcze licznik, żeby ogłoszenie wrzucić w internet. Pogadaliśmy chwilę, powiedziała, co w nim jest ok, co nie i umówiliśmy się na jazdę próbną. Nie wierzę w takie zbiegi okoliczności 🙂 Ale to tak na marginesie.

Od strony technicznej, kupno samochodu w Nowej Zelandii jest dziecinnie proste! Ty dajesz sprzedawcy pieniądze, on Tobie kluczyki do auta. Na poczcie pobierasz jednostronny, krótki formularz (odpowiednio sprzedawca robi to samo. Nasza sprzedawczyni już miała oba gotowe do wypełnienia w trakcie sprzedaży). Wypełniasz formularz, wpłacasz 9$ NZD opłaty i odbierasz potwierdzenie wysłania formularza. Kiedy sprzedawca również dopełni obowiązku zgłoszenia sprzedaży (nie ponosi za to żadnych opłat) i wszystko zostanie zweryfikowane przez NZTA (nowozelandzki urząd transportu), po jakimś tygodniu pocztą przychodzi certyfikat, że jesteś właścicielem samochodu. To jest dość istotny szczegół, który utrudnia trochę życie, jeśli do Nowej Zelandii przylatujecie na krótkie wakacje. Wszak ten certyfikat jest istotny, co oznacza, że musicie go odebrać, czyli musicie wiedzieć, gdzie będziecie za mniej więcej tydzień…

Oprócz stanu technicznego samochodu, podczas zakupu należy zwrócić uwagę na dwie rzeczy: datę wygaśnięcia REGO (Renewal of vehicle license, czyli opłaty m.in. za użytkowanie dróg publicznych) oraz WOF (warranty of fitness, czyli przeglądu), ponieważ będziemy musieli je przedłużyć. REGO można przedłużyć na dowolną liczbę miesięcy, maksymalnie do roku. Wysokość opłaty różni się od modelu i wieku samochodu. Natomiast przegląd, WOF, należy wykonywać co 6 miesięcy w samochodach zarejestrowanych po raz pierwszy przed 2000 rokiem, a co 12 miesięcy w tych nowszych. Jeśli wszystko z autem jest ok, dostajemy naklejkę z nową datą. Koszt tego przeglądu różni się od miejsca wykonania, ale zaczyna się od 50$ NZD.

Na koniec wyjazdu sprzedać auto można w jeden dzień, ale może to też zająć tydzień lub więcej, w zależności od pory roku i miejsca, w którym sprzedajecie samochód. Dobrze więc mieć zarezerwowane trochę czasu na ogarnięcie tego. Ponownie, jeśli czas was nagli, możecie podjechać do jednego z pośredników i im sprzedać auto, ale zapłacą zdecydowanie mniej niż byście chcieli. Jeśli do wylotu zostaje jeszcze trochę czasu, lepiej wystawić ogłoszenie w internecie, zostawić numer telefonu i czekać aż się rozdzwoni. My, w Auckland, samochód sprzedaliśmy prawie od ręki (ogłoszenie poszło online w piątek, w sobotę mieliśmy już zdecydowanego kupca, a nawet dwóch, a w niedzielę z płaczem oddaliśmy kluczyki i naszego Kiwózka…), ale trzeba wziąć pod uwagę, że sprzedawaliśmy go w dobrym czasie: w październiku, czyli tuż przed początkiem lata, kiedy do Nowej Zelandii zjeżdża się dużo młodych na Working Holiday.

A zatem, czy warto kupować samochód na wyjazd krótszy niż miesiąc? Pozostawiam to pytanie pod rozwagę, jak już wiecie, jak wygląda proces kupna i sprzedaży i możecie go przyłożyć do swojej, indywidualnej sytuacji i planu na road trip.

Szukacie ciekawych miejsc w Nowej Zelandii? Zajrzyjcie na stronę o Nowej Zelandii na naszym blogu!

Wypożyczenie samochodu w Nowej Zelandii

Punkt, nad którym nie ma się co zbyt długo rozwodzić – wypożyczenie samochodu jest super proste i bardzo wygodne. Rezerwujecie auto zaraz po rezerwacji lotów i… macie spokój i czas na planowanie tego co najważniejsze: co zwiedzać?

Szukając samochodu do wypożyczenia musicie wiedzieć, jakie auto będzie wam potrzebne i dla ilu osób. Może wystarczy wam samochód z namiotem na dachu, może zwykła osobówka (ją również warto zarezerwować z wyprzedzeniem), bo planujecie spać w namiocie lub hotelach, a może chcecie campervan (jak nasz Kiwóz) lub chcecie więcej komfortu w regularnym kamperze? Jak już wiecie, może zacząć przeglądać strony wypożyczalni i pośredników. Zawsze warto sprawdzić ofertę zarówno u pośrednika, jak i bezpośrednio w wypożyczalni. Czasem jedni będą mieli promocję, a czasem drudzy. Pamiętajcie, że do wypożyczenia samochodu będzie wam potrzebna karta kredytowa. Sprawdźcie też, jakie ubezpieczenie oferuje firma, od której bierzecie samochód. Oni zawsze namawiają do kupna ich ubezpieczenia (często drogiego), a czasem karty kredytowe mają ubezpieczenie na wypożyczane auta, więc sprawdźcie waszą. Jeśli jednak nie ma, często warto porównać polisy firm zewnętrznych (np. Tripcover) z tymi oferowanymi przez wypożyczalnię, bo różnica w cenie może być znacząca przy takiej samej ofercie ubezpieczenia.

Najtańszą firmą na rynku jest Wicked Camper, ale nie polecamy jej, bo cieszy się dość złą renomą w Nowej Zelandii (w Australii jeszcze gorszą) i słyszeliśmy o kilku nieprzyjemnych sytuacjach od wypożyczających od nich samochody. Nie mówiąc już o tym, że złamanego centa nie chciałabym dokładać do firmy, która swoje samochody maluje w wulgarne, bardzo seksistowskie i wcale nieśmieszne hasła.

My polecamy wyszukiwarkę Motor Home Republic, która często ma naprawdę dobre oferty (niejednokrotnie lepsze niż wypożyczalnia na swojej stronie) i pracuje z lepszymi firmami niż wspomniany wyżej Wicked. Wypożyczaliśmy przez nich kampera w Kanadzie w znacznie lepszej cenie niż bezpośrednio w wypożyczalni i w promocji dostaliśmy dodatkowe kilometry oraz sprzęt kuchenny, który normalnie jest płatny. W zależności od sezonu i wyprzedzenia z jakim rezerwujecie auto ceny będą się bardzo różnić, dlatego warto monitorować jak się kształtują jeszcze zanim road trip po Nowej Zelandii będzie realnym planem na wakacje.

Aby móc w Nowej Zelandii prowadzić samochód należy mieć ważne prawo jazdy wraz z jego tłumaczeniem. Może to być wystawione przez urząd Międzynarodowe Prawo Jazdy (które de facto nie jest prawem jazdy, ale jego oficjalnym tłumaczeniem i jest ważne tylko i wyłącznie z oryginalnym prawem jazdy) lub tłumaczenie przysięgłe. Bardzo prawdopodobne, że w wypożyczalni nawet nie będą chcieli tłumaczenia oglądać, niemniej lepiej je ze sobą mieć. Na polski prawie jazdy w Nowej Zelandii można prowadzić samochód przez rok.

Gdzie kempingować?

To nie do końca jest tak, że „tam dom twój, gdzie zaparkujesz”. Nie wszędzie można w Nowej Zelandii zaparkować i zostać na noc. Co więcej, im bardziej rozwija się turystyka, tym mniej jest miejsc, gdzie po prostu można zostać w aucie na noc nie ponosząc za to konsekwencji w postaci mandatu. Skrótowo, kempingi w Nowej Zelandii można podzielić na darmowe i płatne.

W pełnej wersji darmowe dzielą się na: zarządzane przez DOC (Department of Conservation – ten sam, który zajmuje się np. utrzymaniem szlaków górskich) oraz lokalne społeczności. Dalej, na darmowe dla wszystkich (kampery, samochody, namioty) oraz darmowe tylko dla tzw. self-contained, czyli kamperów wyposażonych w toaletę. Płatne mogą być również zarządzane przed DOC (zazwyczaj kosztują od kilku do kilkunastu dolarów i są mocno podstawowe – toaleta i ewentualnie jakieś zadaszenia do posiedzenia i gotowania) oraz prywatne: tanie, podstawowe lub takie z pełną infrastrukturą, droższe.

Do tej listy można jeszcze dopisać kempingi „nieautoryzowane”, czyli nieoficjalne miejsca, o których się wie, że można na nich zostać, choć nie są oficjalnie zakwalifikowane jako kemping. A skąd to się wie? Z aplikacji, skąd by indziej! W Nowej Zelandii funkcjonuje WikiCamps oraz CamperMate. Ta druga aplikacja jest popularniejsza i częściej aktualizowana. My korzystaliśmy właściwie tylko z niej, WikiCamps z kolei przydało się w Australii. Z nieoficjalnymi kempingami (w aplikacji zaznaczone innym kolorem) należy uważać, bo niby można na nich zostać, ale jak ktoś wam wlepi nad ranem mandat, to pretensje tylko do siebie (radzimy szczególnie uważać w okolicach Milford Sound i prowincji Otago, w okolicach Queenstown i Wanaki, gdzie kontrole są wyjątkowo częste). Wiadomo, taki mandat łatwo może popsuć nawet najfajniejszy road trip po Nowej Zelandii.

Jeżdżąc po kiwi kraju i mając ten wpis w planie, notowaliśmy sobie najciekawsze kempingi, żeby je wam polecić. Nie zrobimy tego jednak. Dlaczego? Wcale nie dlatego, że chcemy, żebyście nie spali w takich fajnych miejscach, jak nam się zdarzało i mieli gorszy road trip po Nowej Zelandii niż my mieliśmy 😉 Nie polecimy ich dlatego, że mapa kempingów (szczególnie tych darmowych) w Nowej Zelandii zmienia się (czytaj: kurczy) bardzo szybko. Z uwagi na wzrastającą liczbę turystów odwiedzających ten piękny zakątek świata, wiele do niedawna darmowych kempingów jest zamykana. Przykład? Kemping zarządzany przez lokalną wspólnotę, który poleciliśmy znajomym zaledwie miesiąc po tym, jak my na nim zostawaliśmy miał wielki znak zakazu zostawania na noc. Niezbyt nas to dziwi, bardziej smuci. Takie są skutki masowej turystyki i nieodpowiedzialnego zachowania młodych, lekkomyślnych backpackerów, którzy zostawiają po sobie śmieci, głośno imprezują do późna i nie szanują zasad, jakie na kempingach panują oraz społeczności, która dba o te miejsca.

Sprzęt kempingowy

Co będzie potrzebne, aby cieszyć się road trip-em w pełni? Sprzęt kempingowy! Jeśli samochód jest z wypożyczalni, zapewne podstawowy sprzęt będzie w komplecie z autem: pościel, kuchenka (często razem z gazem), naczynia, garnki, sztućce. Trzeba tylko dokupić prowiant i można ruszać w drogę. Jeśli jednak kupujecie samochód, to albo kupicie go od kogoś, kto też kempingował i do samochodu dorzuci zestaw, albo musicie skompletować go sami. Wtedy warto zajrzeć na Backpackers Board (bardzo często ludzie sprzedają tam całe zestawy), pójść do jednego z Op Shopów (Opportunity Shop, czyli sklepy z używanymi towarami, z których dochód idzie na pomoc ubogim), a w ostateczności (opcja najmniej zero waste’owa, dlatego ostateczna) pójść np. do Warehouse’a (tani market) i tam dokompletować, czego brakuje.

O czym pamiętać na kempingu?

Bycie dobrym „obozowiczem” (takie ładne słowo podpowiedział mi słownik na angielskie „camper”. Niech więc będzie obozowicz!) wymaga pamiętania o kilku, wydawałoby się oczywistych, zasadach:

  • Nie śmieć! Jeśli na kempingu jest kosz przeznaczony na wasze odpadki z gotowania, to go użyjcie. Jeśli jedyny kosz to taki mały w toalecie, to nie wciskajcie do niego całego wielkiego wora z waszymi śmieciami, szczególnie kiedy nad nim widnieje znak z powyższą prośbą. Jak śmieci przejadą w samochodzie z nami kilka czy kilkadziesiąt kilometrów do dużego kosza, to nic się nikomu nie stanie. A jak nie ma na kempingu kosza w ogóle, to znaczy, że śmieci tam wyrzucać nie wolno.
  • Nie myj naczyń w miejscach do tego nie przeznaczonych, np. w maleńkiej umywalce w toalecie, która po trzech drobnych resztkach jedzenia z kolacji się zapcha i nie będzie zdalna do użytku. A już mycie naczyń z płynem do naczyń w misce i opróżnianie tej miski w trawę jest ciosem poniżej pasa. Chcecie znać świetny trik na umycie naczyń bez szkodzenia otoczeniu? Nawilżane chusteczki dziecięce! Zawsze, gdy nie mieliśmy możliwości umyć naczyń w zlewie, przychodziły nam z pomocą. Czyszczą naczynia (nawet tłuste) całkiem nieźle 🙂
  • Nie hałasuj zbytnio przez całą noc. Kempingi zazwyczaj zlokalizowane są w naturze lub blisko zabudowań, zatem głośne imprezy zawsze komuś będą przeszkadzać: albo zwierzakom albo ludziom mieszkającym tuż obok. To ma swoje konsekwencje szczególnie w tym drugim przypadku: mieszkańcy przestają lubić kempingujących i sprawiają, że kempingi są zamykane.
  • Brudną wodę ze swojego kampera spuszczaj tylko w przeznaczonych do tego miejscach.

Niech wasz road trip po Nowej Zelandii będzie przyjemny nie tylko dla was, ale także dla lokalnych społeczności i waszych kempingujących sąsiadów.

Road trip po Nowej Zelandii i życie w samochodzie mogą być przepiękną przygodą (dla nas było, trochę tęsknimy) i, mam nadzieję, ten wpis pomoże wam się do tego odpowiednio przygotować. Jeśli macie pytania albo swoje sposoby na udane „van life” w Nowej Zelandii, dajcie znać w komentarzach! I koniecznie podeślijcie tekst, jeśli ktoś z waszych znajomych wybiera się w tamte rejony! 🙂

[ezcol_1third]zarezerwuj lot[/ezcol_1third] [ezcol_1third]zarezerwuj nocleg[/ezcol_1third] [ezcol_1third_end]wypożycz campera[/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub campera za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!

8 Komentarze

  • Wercia

    8 sierpnia, 2019

    Też myślę o takiej podróży do Nowej Zelandii. W przyszłym roku mam nadzieję, że uda się zorganizować taki wyjazd. Dzięki za ten wpis 🙂

    • Koralina

      18 sierpnia, 2019

      Nie ma za co! Trzymamy kciuki za powodzenie wyjazdu 🙂

  • Dorota

    18 marca, 2019

    Nowa Zelandia to bajka – skaliste góry i pejzaże, które zapierają dech w piersiach 🙂 Po wczasach w Egipcie planuję ten kierunek i wypożyczenie samochodu jako alternatywę dla leżenia na plaży.

  • Toexplore

    18 marca, 2019

    Zakup samochodu jest skomplikowany i pełny papierologii tylko w Polsce. Do tego dochodzą kolejki w urzędach. Ciekawe czy jest jeszcze gorzej, gdy jesteś obcokrajowcem.

    • Koralina

      19 marca, 2019

      Nie wiemy, czy tylko w Polsce, ale tak, jest to skomplikowane. I domyślam się, że obcokrajowcom może być trochę trudniej.

  • Marcin BWZ

    2 marca, 2019

    Myślę, że kupno Waszego auta nie było przypadkowe. Ja nie wierzę w przypadkowość… zawsze twierdzę, że coś dzieje się z jakiegoś powodu, trzeba tylko umieć to wszystko zrozumieć i poukładać 😉

    • Koralina

      3 marca, 2019

      To myślimy podobnie – też wierzymy, że nasz Kiwóz był nam pisany 😀

Podziel się swoją opinią