Skip to content

TropiMy Przygody


Miasteczko Twin Peaks, czytelniku krocz za mną

Miasteczko Twin Peaks, czytelniku krocz za mną

Diane, jest 8:30 rano, 10 czerwca. Wjeżdżam do miasteczka Twin Peaks. Minęło 29  lat od kiedy byłem tu ostatnio. 29 długich lat. Wszystko wydaje się znajome, a jednak zupełnie inne.

Śniadanie w Seattle na Pike Place Market kosztowało 8.50$ i składało się z bajgla z serem i czarnej kawy, przeciętnie dobrej. Ta cholernie dobra, w zestawie z plackiem wiśniowym, dopiero przede mną. Wiedziałaś Diane, że wiśnia może zastąpić tabletki nasenne? Czyli w zestawie z kawą bilans wychodzi na zero. Tyle czasu minęło, a ja nadal nie mogę uwierzyć, że na komisariacie nie spotkam już szeryfa Harrego. Benjamin Horne miał chyba rację, twierdząc iż największym darem, jaki jeden człowiek może dać drugiemu jest przyszłość. Cóż, Diane zobaczmy, jaka przyszłość zarysowała się przed Twin Peaks oraz przede mną. Oh, prawie zapomniałem, Diane. Znalazłem w kieszeni klucz od mojego dawnego pokoju, 315, w The Great Northern Hotel.

Diane, jest 9:00, wieje lekki wiatr, pogoda raczej słoneczna. Zapowiada się ciepły dzień, zdecydowanie cieplejszy niż można było zobaczyć we wczorajszej prognozie pogody. Taka jest chyba największa różnica w pracy prezentera pogody i agenta FBI. Gdy prezenter się myli, to nikt nie wszczyna śledztwa wewnętrznego z utajnionymi aktami. Zresztą, sama wiesz Diane, również agentom czasami nieco odbija i albo tropią kosmitów, jak agent Fox Mulder, przepraszam, agent Dennis, albo z nimi walczą, jak agenci J i K. Ale przynajmniej wiesz, agent może, w przeciwieństwie do sapera, pomylić się więcej niż raz. Wiem wiem Diane, to było suche. Prawie tak, jak trawa na wzgórzu, które mijam. Za nim są tory i most, gdzie odnaleziono Ronette Pulaski. Ktoś wyrył na przęśle mostu „ogniu, krocz za mną”. Jadę dalej Diane, bez odbioru.

Diane, jest 10:00. Zjechałem z drogi stanowej przed miasteczkiem, aby zajechać na posterunek. Powoli kończy mi się benzyna, przed hotelem będę musiał zatankować. Przypomnij mi, żebym dał Ci znać, ile to kosztowało. Droga, którą zjeżdżam jest raczej słabej jakości, co dziwi w połączeniu z kolejnym faktem, iż posterunek policji, w budynku którego zjedliśmy z Harrym dziesiątki pączków to teraz… rajdowa szkoła nauki jazdy. Dziwić może też, że przed budynkiem nadal stoi samochód policji Twin Peaks. Może się zepsuł i czeka na naprawę? Ponoć w dzisiejszych czasach na hol trzeba swoje poczekać. Powiem Ci Diane, niczego w tym życiu nie można być pewnym. Jak mawiają, w życiu jedyną pewną jest zmiana. Recepcja jakby ta sama, aczkolwiek da się wyczuć różnicę, bo nie ma już Lucy po drugiej stronie. Oczywiście nie było problemu z wejściem, na hasło Twin Peaks można wejść i się rozejrzeć, jakby był to jakiś tajny kod lub zakonspirowane hasło do rozpoznawania swoich. Nie wiem o co chodzi. Przypomnij mi Diane, żebym sprawdził po powrocie co znaczy „prawy 30 ostro ciąć”.

Diane, jest 10:15. Stoję niedaleko byłego komisariatu policji, patrząc w kierunku tartaku Packardów, a raczej tego, co z niego pozostało. Mówiłem Ci Diane o pożarze? Frapująca sprawa. Taki pożar to nie przelewki. Słyszałaś pewnie, co działo się w Australii i Amazonii, na Syberii czy na Podlasiu oraz w wielu innych, mniej medialnych miejscach? W niebezpiecznych czasach przyszło nam żyć Diane. Niektórzy mówią, że takie pożary to coś naturalnego, że to nie nasza wina. Inni mówią, że ziemia jest płaska, a Bill Gates wszczepia autyzm. Cóż, ja tam Diane w politykę nie wchodzę, obecnie na celowniku mam najlepszy placek wiśniowy i cholernie dobrą kawę. Jadę do Double R Dinner.

Diane, jest 11:30. Zaparkowałem auto pod Double R, z zewnątrz wygląda, jakby nic się nie zmieniło. Zamówiłem najpierw lunch, człowiek potrafi zgłodnieć od tego ciągłego gadania. Nie uwierzysz, ale choć nie ma tego w karcie, każdego burgera w mięsnej opcji można zamówić w 3 wersjach wegańskich. Mówiłem Ci już Diane, iż jedyną stałą jest zmienna? Lekarz zalecił mi mniej cholesterolu i zamiana wołowiny na burgera pieczarkowego raz na jakiś czas może trochę pomóc z moimi wynikami. W końcu wiesz, człowiek nie młodnieje. Po obiedzie przyszła pora na placek wiśniowy i cholernie dobrą kawę, ciemną jak północ w bezksiężycową noc. Cóż, niby wszystko ok, ale jakoś tu tłoczniej niż zwykle, kawa może nie jest cholernie dobra, a placek trochę za słodki, ale duch Normy nadal unosi się w powietrzu. Całe to jedzenie trochę mnie rozleniwiło. Chyba czas na popołudniową siestę w moim starym pokoju w hotelu. Choć z tą siestą, bez Marcina Kydryńskiego, to już jakby nie to samo i nie wiem, czy to placek czy coś innego, ale jakoś tak ta dziura po Trójce nadal boli.

Diane, jest 13:15, dzień w pełni, muszę pomyśleć o schronieniu się przed słońcem. Auto zaparkowałem po drugiej stronie drogi, bo przed hotelem pełno samochodów. Może jakaś konferencja się szykuje, oby tylko mieli mój pokój wolny. Postanowiłem dla orzeźwienia pójść na spacer, aby poczuć bryzę od wodospadu, który przepływa obok The Great Northern Hotel. Dziwna sprawa, również i tu pełno ludzi. Cóż, widocznie nie tylko mi ostre słońce (a może to cień mgły?) daje się we znaki. Zapomniałbym Ci powiedzieć Diane, musimy porozmawiać o zwiększeniu budżetu z Gordonem. To, co mam na tych parę dni nie wystarczyło nawet na jedną noc w hotelu. Będę musiał poszukać czegoś za miastem. Szkoda, bo bardzo liczyłem na mój stary pokój, choć powiem Ci szczerze Diane, że to chyba nie jest obecnie najbardziej bezpieczna opcja. W sklepiku obok hotelu widziałem mnóstwo takich samych kluczy. Niby spodziewałem się zjaw pojawiających się w tajemniczy sposób w moim pokoju raz na jakiś czas, ale żeby każdy mógł mieć klucz do pokoju agenta federalnego? Poza tym, mieli na sprzedaż pieńki, prawie takie, jaki nosiła niegdyś Margaret, Log Lady. Tylko te nie są z drewna, przypominają poduszki wypchane watą. Nie zapytałem kierowniczki, czy mają podwójną wersję tych poduszek, bo śpiąc razem z kimś możn aby wtedy powiedzieć „mam z tobą na pieńku”. Wiem Diane, znowu suchar, już nie będę. Chyba.

Diane, jest 16:10. Upał powoli odpuszcza, ja opuszczam miasteczko Twin Peaks. Mówiłem Ci już, że nigdy nie widziałem tylu drzew w moim życiu? Chyba tak, cóż, pamięc płata nam różne figle. Diane, Miasteczko Twin Peaks to nie to samo miejsce co 29 lat temu, ale gdy przysiądziesz z boku i zamkniesz oczy, to nadal możesz usłyszeć anegdoty poczciwego Pete’a, Boby’ego kłócącego się z Shelly, Jamesa gaszącego motor przed domem Donny, a może nawet zobaczyć Boba w odbiciu lustra. Diane, opuszczam miasteczko Twin Peaks, tym razem pewnie już na zawsze, choć przypomnij mi, czy mówiłem Ci już, iż największą stałą w naszym życiu jest zmiana?

zarezerwuj lot
zarezerwuj nocleg

Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub kampera za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!

4 Komentarze

  • Marta

    31 marca, 2021

    Świetna relacja! Melduję że czytelnik dzielnie kroczył za Wami, krok w krok 🙂

  • Irmina

    8 grudnia, 2020

    Ekstra wpis, wciągnął mnie na maksa:) Czułam się jakbym była tam razem z wami.

  • Bartek

    13 lipca, 2020

    Świetny blog. Jako fan serialu Miasteczko Twin Peak strasznie Wam zazdroszczę 😉

    • Bartek

      14 lipca, 2020

      Dzięki 🙂 Dla nas też to było kolejne spełnione marzenie 🙂

Podziel się swoją opinią