
Nigdy nie byliśmy fanami dokładnego planowania naszych podróży. Woleliśmy stworzyć szkielet podróży lub zaznaczyć najważniejsze punkty na mapie i zdać się na spontaniczność. A potem urodził się Bruno i to w planowaniu zmieniło wszystko. Podczas pierwszej górskiej wycieczki, kiedy nasz mały człowiek miał jakieś 2 miesiące, żartobliwie nazwaliśmy go “kierownikiem wyprawy”. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, jak trafne będzie to sformułowanie.