Jak zorganizować trekking w Cordillera Blanca?
Peru to kraj niezliczonych atrakcji. Starożytne ruiny Imperium Inków, kolonialna architektura miast, majestatyczne góry, pustynie oraz Puszcza Amazońska. Perłą wśród peruwiańskich Andów jest z pewnością pasmo Cordillera Blanca, a jedną z jej najbardziej malowniczych tras – Santa Cruz.
Trekking Cordillera Blanca był naszym marzeniem od dawna. Będąc w Peru uznaliśmy, że nie ma opcji, jedziemy! I tu zaczynają się pytania dotyczące trekkingu. Samemu czy z agencją? Co zabrać? Ile to będzie kosztowało? I najważniejsze: kto za to wszystko zapłaci? Poniżej praktyczny przewodnik jak zorganizować trekking Santa Cruz w Cordillera Blanca.
Przyznać muszę, że choć spędziliśmy w Peru 2 miesiące, to dalej mamy wrażenie, że więcej o tym kraju nie wiemy niż wiemy. Jego ogrom i ilość atrakcji, jakie czekają na podróżnych (zwłaszcza zniewalająca przyroda) wystarczyłyby na co najmniej pół roku. Wiem jednak, że gdybym zamiast 2 miesięcy dysponował jedynie dwutygodniowym urlopem, jeden tydzień przeznaczyłbym w całości na Cordillera Blanca. Wiem też, że to miejsce, do którego na pewno wrócimy. O tym, co nas tak w nim urzekło, mogliście już zobaczyć i przeczytać na blogu. Dziś o tym, jak za przygotowania do takiego trekkingu się zabrać.
Dlaczego warto się wybrać na trekking Cordillera Blanca?
Santa Cruz to trasa na 3- lub 4-dniowy trekking. 4 dni (3 noce) to zdecydowanie lepszy pomysł, nie trzeba wtedy gonić, aby zdążyć ostatniego dnia na autobus. Trasa trekkingu liczy ok. 45 km, różnica wysokości waha się między 2 900 a 4 750 m n.p.m. Jest to jedno z najpopularniejszych tras kilkudniowych trekkingów w Peru, co wcale nie oznacza, że najłatwiejsza. Szlak jest bardzo malowniczy, a góry majestatyczne. W trakcie trekkingu mijać będziecie najwyższy szczyt Peru – Huascaran (6 768 m n.p.m.) oraz górę Alpamayo (5 947 m n.p.m.) oraz Artesonraju (6 025 m n.p.m.) którą znać możecie z loga wytwórni filmowej Paramount. Do bazy wypadowej pod szczytem możecie się zresztą udać drugiego lub trzeciego dnia, zbaczając nieco z trasy. Punktem kulminacyjnym i najwyższym na trasie jest Punta Union (4 750 m n.p.m.). Dodatkowo zdobycie go jest najtrudniejszym fizycznie punktem trekkingu, więc na szczycie nie tylko widok zapiera dech w piersiach.
Przekonani? Super 🙂 Dojechaliście właśnie do Huaraz, najpopularniejszej bazy wypadowej w Cordillera Blanca. I co teraz?
Aklimatyzacja przed trekkingiem
Na trasę najlepiej wyruszyć pomiędzy majem a wrześniem, co zagwarantuje najlepszą pogodę, choć wiadomo, że w górach pogoda jest bardzo kapryśna przez cały rok. Pamiętać też należy, że trekking odbywać będziemy na dużych wysokościach. Najlepiej przyjechać więc do Huaraz (lub innych punktów wypadowych – Carhuaz, Caraz) 2 lub 3 dni wcześniej, jeśli to tylko możliwe. Pierwsze objawy choroby wysokościowej (sorochi) to m.in. bóle oraz zawroty głowy, mdłości oraz szybka utrata sił. Aby jej uniknąć należy się przed trasą odpowiednio zaaklimatyzować. Najlepiej podczas tych 2-3 dni przed wyjściem na trekking stopniowo zwiększać wysokość i przyzwyczajać nasze ciało. Najlepiej robić to poprzez jednodniowe wypady w okoliczne góry. W okolicach Huaraz istnieje bardzo wiele miejsc na jednodniowe wyjścia aklimatyzacyjne (lub po prostu wyjścia dla osób, które na długi trekking się nie wybierają). Do najpopularniejszych należą: Laguna 69, Laguna Churup, Lodowiec Pastoruri oraz Laguna Vilcacocha. Polecamy zwłaszcza tę ostatnią, nie jest może tak wysoka jak pozostałe miejsca, ale leży w okolicznych Cordillera Negra, także nie dość, że przejdziecie się innym pasmem gór, to jeszcze będziecie mieć lepszy widok na całe pasmo Cordillera Blanca niż w Cordillera Blanca będąc 🙂
Iść samemu, czy z agencją?
Przyznam się bez bicia, że nigdy fanami zorganizowanych wyjazdów nie byliśmy. Nie chodzi bynajmniej o jakąś niechęć do agencji czy grup zorganizowanych. Lubimy planować i organizować sobie wszystko samemu, a w swojej dwuosobowej grupie (trochę) zorganizowanej czujemy się bardzo dobrze. W podróży idealnie się rozumiemy, mamy na ogół podobne potrzeby, również na szlakach górskich się dotarliśmy. W tym przypadku jednak i dla nas odpowiedź na pytanie „z agencją czy bez” nie była tak jednoznaczna jak zwykle. Co trzeba wiedzieć, zanim zdecydujemy się na którąś opcję?
Trekking Cordillera Blanca na własną rękę
Zdecydowanie najtańsza opcja, o ile zabierzemy ze sobą z Polski sprzęt campingowy. Płacimy wtedy jedynie za bilet do Parku Narodowego, dojazd i powrót busem oraz za prowiant. Cena wzrasta, jeśli nie chcemy iść przez góry z tak ciężkim plecakiem, gdyż w takim przypadku zmuszeni będziemy wypożyczyć lub kupić (i sprzedać na koniec) osiołka do transportu. W przypadku wynajmu w pakiecie dostaniemy poganiacza, któremu, o ile nie dogadacie się inaczej, zapewnić musicie również posiłki. Dodatkowo, przy braku sprzętu campingowego można go wypożyczyć w Huaraz bez problemu, jednak często jest on starszy (prawdopodobnie agencje wymieniające do swoich wycieczek sprzęt na nowy, stary dają do wypożyczenia), przez to cięższy, o gorszej specyfikacji i mocno zużyty.
Trasy w Cordillera Blanca są w miarę dobrze oznaczone, choć mapa lub aplikacja z mapami offline powinna znaleźć się na Waszej liście, gdyż w paru miejscach szlak się rozchodzi (niektóre dłuższe trekkingi mają częściowo tę samą trasę) i można niepotrzebnie nadłożyć drogi zanim zorientujemy się, że coś jest nie tak, bo zamiast zdobywać Punta Union, oddalamy się od niego.
RADA: Może brzmieć jak jedna ze śmieszniejszych, ale to naprawdę przydatna rzecz. W razie gdybyście nie byli pewni, czy idziecie dobrym szlakiem, szukajcie… oślich odchodów. Przez Santa Cruz każdego dnia przechodzą przynajemniej 2-3 grupy zorganizowane. Wszystko, co potrzebne niosą osły, które bardzo dokładnie (czasami można się nieźle napocić omijając) zaznaczają trasę swojego przemarszu 😉
Co należy ze sobą zabrać:
– Namiot, karimaty, śpiwory.
– Dodatkowe uszczelnienie (folię) do położenia pod lub na górze namiotu, zwłaszcza jeśli nie mamy 100% pewności co do jego nieprzemakalności. Na Santa Cruz nocami potrafi dobrze przylać.
– Kuchenkę turystyczną, paliwo do kuchenki.
– Zapas jedzenia i wody (na pierwszy dzień, później gotujemy wodę z rzeki), słodycze wysokoenergetyczne na trasę.
– Repelent, przy jeziorach możecie zostać nieźle pogryzieni.
– Krem z wysokim filtrem UV.
– Kijki trekkingowe.
– Okulary przeciwsłoneczne, najlepiej z filtrem UV.
– Czapkę zimową oraz z daszkiem. Pogoda zmienia się każdego dnia.
– Rękawiczki, bandanę turystyczną, która może robić za ochronę szyi/karku oraz głowy.
– Bieliznę termiczną i dobrze oddychającą odzież.
– Kilka warstw odzieży, zarówno na pogodę bardzo zimną, jak i ciepłą. Najlepiej techniczną, oddychającą, z membraną chroniącą od wiatru i wilgoci.
RADA: Jeśli idziecie sami na Santa Cruz warto rozbijać się przy oficjalnych obozowiskach. Teoretycznie są na nich też toalety, choć to raczej tylko murki, i to zasłaniające dwie z czterech stron. Jako że w górach miejscowi wypasają krowy, rozbijając namiot warto sprawdzić, czy nie rozbijamy go w miejscu, które jest np. drogą krów do rzeki (odchody, ślady kopyt w ziemi). Turyści często mieli problemy z bydłem kradnącym jedzenie lub przypadkowo niszczącym namioty.
Podsumowanie cen (na 2 osoby):
1. Jeśli mamy sprzęt: ok. 150 soli za jedzenie + transport Huaraz-Carhuaz (lub Yungay)-Vaqueria i Cashapampa-Carhuaz (lub Yungay-Huaraz ok. 80-100 soli na osobę + ew osioł do niesienia rzeczy jeśli mamy ich dużo (160 soli za osiołka + 70 soli jedzenie dla poganiacza + ok. 200 soli dla poganiacza) = 350 soli (780 soli).
2. Jeśli nie mamy sprzętu: 456 soli za sprzęt (jak niżej) + ok. 150 soli za jedzenie + transport Huaraz-Carhuaz (lub Yungay)-Vaqueria i Cashapampa-Carhuaz (lub Yungay-Huaraz ok. 80-100 soli na osobę + ew osioł do niesienia rzeczy jeśli mamy ich dużo (160 soli za osiołka + 70 soli jedzenie dla poganiacza + ok. 200 soli dla poganiacza) = 806 soli ( 1236 soli).
Do wypożyczenia na miejscu:
Namiot- 20 soli na dzień
Śpiwór- 15 soli na dzień
Kuchenka gazowa- 28 soli za dzień
Przybory kuchenne- 26 soli za dzień
Materac – 10 soli za dzień
Osioł- 40 soli/dzień
Na miejscu pewnie uda się zbić ceny o ok. 10% poza sezonem.
RADA: Santa Cruz można przejść w obie strony, jednak start w Vaquerii i koniec w Cashapampa ma kilka istotnych zalet. Trasa jest trochę łatwiejsza, drugiego dnia zdobywamy najwyższy punkt na trasie, a poza tym do Vaquerii jeżdżą każdego dnia busy z Huaraz. Z Cashapampy powinniśmy złapać popołudniowy bus do Caraz (i szukać przesiadki do Huaraz) lub zapytać kierowcę jednego z busów czekających na grupy. Zazwyczaj powinni mieć pojedyncze wolne miejsca.
O trasie:
1. Dzień: ok. 10 km – 4h. Pierwszy dzień to poranna jazda busem do Vaquerii, gdzie wszystko ładowane jest na osły. Następnie 4- lub 5-godzinny marsz do pierwszego obozu.
2. Dzień: 12 km, 8h. Dzień drugi rozpoczynamy (2-3 godziny marszu) od zdobycia Punta Union, następnie schodzimy na drugą stronę doliny i idziemy do obozu (5h) poprzez małe przewyższenia, mijając zjawiskowe góry i jeziora. Przed obozem opcja na wejście na bazę wypadową na Alpamayo.
3. Dzień: 12 km, 6h. To głównie marsz wśród dolin i małym przewyższeniami, bardzo malowniczy i niezbyt wyczerpujący.
4. Dzień: 8 km, 2,5h. Najkrótszy dzień, wytracamy szybko wysokość schodząc do Cashapampy, skąd wracamy do Huaraz.
Rada: Istnieje również możliwość wyjścia na dłuższe trekkingi, jedną z bardziej popularnych tras jest Huayhuash – opcja 10-12 dniowa.
Trekking Cordillera Blanca z agencją
Trekking z agencją może okazać się dobrym wyborem w kilku przypadkach. Pierwszym, oczywistym powodem wyboru agencji może być przyzwyczajenie osób, które preferują wakacje zorganizowane, w grupie z innymi. Kolejne to brak czasu na zorganizowanie, brak własnego sprzętu (a wypożyczanie wszystkiego, łącznie z osiołkiem zbliża cenę do tych w agencjach), tudzież po prostu: bo tak. Dochodzą jeszcze kwestie bezpieczeństwa, zwłaszcza, gdy jesteśmy sami. Teoretycznie przewodnicy mają przeszkolenie medyczne i możliwość wezwania pomocy w razie wypadku.
Co zabrać na trekking z agencją:
– Butelkę na wodę (najlepiej 2L).
– Repelent, przy jeziorach możecie zostać nieźle pogryzieni.
– Krem z wysokim filtrem UV.
– Kijki trekkingowe.
– Okulary przeciwsłoneczne, najlepiej z filtrem UV.
– Czapkę zimową oraz z daszkiem. Pogoda zmienia się każdego dnia.
– Rękawiczki, bandanę turystyczną, która może robić za ochronę szyi/karku oraz głowy.
– Bieliznę termiczną i dobrze oddychającą odzież.
– Kilka warstw odzieży, zarówno na pogodę bardzo zimną, jak i ciepłą. Najlepiej techniczą, oddychającą , z membraną chroniącą od wiatru i wilgoci.
– Duży plecak na rzeczy, które będą jechać na osłach (jak kosmetyki, odzież na kolejne dni) i mały na każdy dzień (na wodę, lunch, dodatkową warstwę odzieży, krem itp.).
To, co dostaniecie w ramach „pakietu” od agencji:
– Przewodnik.
– Kucharz.
– Śniadanie, lunch, obiadokolacja oraz przekąski na trasę.
– Woda (przegotowana z rzeki) od drugiego dnia, na pierwszy dzień zabieracie własną .
– Transport wszystkich ciężkich rzeczy przez osły.
– Rozbicie namiotu przez ekipę.
– Transport busem z i do Huaraz.
– Namiot, karimata, śpiwór (polecamy jednak mieć swoje śpiwory, bo w tych agencyjnych można i tak zmarznąć, a tak macie dodatkową warstwę).
– Grupa, teoretycznie do 8 osób.
W Huaraz mamy dwa rodzaje agencji: te rekomendowane na forach (zwłaszcza anglojęzycznych), posiadające ładne strony w języku angielskim oraz lokalne, nieznane agencje, na wycieczki których bilety sprzedać Wam będą chcieli lokalni naganiacze. Jeśli chcecie pójść w góry z agencją, ale nie wiecie którą wybrać, nie damy Wam bezpośredniej odpowiedzi. Poniżej znajdziecie jednak plusy i minusy tak jednych, jak i drugich, co powinno ułatwić podjęcie decyzji. Jako, że jednym z głównych czynników odróżniających agencje to cena, nazwijmy je umownie agencjami drogimi oraz tanimi.
1. Agencje „drogie”
Plusy:
– Dobre opinie na forach internetowych, mnóstwo rekomendacji w internecie.
– Agencje zrzeszone w lokalnym „stowarzyszeniu przewodników”.
– Umowa z wyszczególnionymi elementami trekkingu na papierze.
– Dużo dodatków do podstawowej oferty.
Minusy:
– Cena (ok. 3-krotnie wyższa od tej w „tanich” agencjach).
Co oferują dodatkowo:
– Namiot „toaleta”.
– Namiot „łazienka”.
– Przewodnika anglojęzycznego za dodatkową opłatą (ok. 100$ od grupy).
– „Awaryjnego” konia idącego z grupą na wypadek, jeśli któryś z uczestników marszu nie będzie w stanie kontynuować przez jakiś czas marszu lub w razie wypadku.
– Certyfikat ukończenia trasy i toast z pisco, lokalnym alkoholem.
– Baner z twoim imieniem do zdjęcia na Punta Union.
– Zapewnienie (pytanie, czy prawdziwe?), że ekipa jest godziwie opłacana.
CENA: 200-250$ (800-1000 PLN) od osoby
2. Agencje „tanie”
Plusy:
– Cena (ok. 30% ceny „drogich” agencji).
Minusy:
– Brak informacji w internecie lub pojedyncze (zazwyczaj sprzed paru lat) negatywne opinie.
– Brak namiotu toaletowego/łazienkowego.
– Sprzedaż głównie przez poganiaczy, zdarzać się może, że oferta przez nich przedstawiona będzie nieprawdziwa, byleby tylko sprzedać miejsce. Możecie np. usłyszeć, że będzie namiot „toaleta”, a grupa będzie liczyć 8 osób, skończy się bez namiotu i w 13-osobowej grupie. Na to trzeba bardzo uważać i być świadomym tego ryzyka.
– O rzeczy jak herbata rano na trasę (zamiast wody) czy ciepła woda do mycia trzeba poprosić, bo inaczej ich nie dostaniemy, choć są w pakiecie.
– Sprzęt nie pierwszej nowości.
Co oferują dodatkowo:
– nic
CENA: 280-350 soli (315-400 PLN) od osoby
BONUS, czyli jak my to zrobiliśmy?
Podjęcie decyzji zajęło nam chwilę. Jako, że nie mieliśmy własnego sprzętu (namiotu, kuchenki, karimat), a wypożyczanie wszystkiego łącznie z osiołkiem (jako, że sprzęt stary to wraz z ekwipunkiem i jedzeniem nieślibyśmy dobre 25-30 kg na plecach) już tak atrakcyjne finansowo nie jest, postanowiliśmy skorzystać z oferty agencji. Tu jednak wybór nie był łatwy. Przejrzeliśmy wiele ofert w internecie, w Huaraz poszliśmy najpierw do jednej, ponoć najlepszej w regionie. Doszliśmy do ceny 220$, ale wydatek taki łatwy do przełknięcia nie był, mając w perspektywie kolejne 2 lata podróży. Z drugiej strony agencje mało znane oferowały dużo przystępniejsze ceny, konkurencyjne do wyjścia samemu, jednak były dużo mniej pewne. Z nielicznych opinii w internecie na pierwszy plan wychodziło, że w wielu przypadkach ludzie trafiali na niefajnych przewodników i atmosfera całego wyjazdu siadała. To ryzyko akurat pewnie tyczyć się może obu rodzajów agencji, no i „niejfany” to dość mało konkretna uwaga. Zdarzały się też komentarze o małych porcjach jedzenia i poganianiu wolniejszych osób przez przewodnika.
Z ciężkim sercem postanowiliśmy zaryzykować i udać się na wyprawę z tańszą agencją. W przypadku potwierdzenia jakiejkolwiek ze złych opinii o naszej agencji (wpiszcie w Googlu nazwę Ganesa, a parę ich znajdziecie) cały wyjazd mógłby okazać się wielkim niewypałem tylko (albo aż) dlatego, że nie mogliśmy sobie pozwolić na dużo większy wydatek i pewniejszą opcję. Nie wiem, czy mieliśmy szczęście czy ludzie piszący na forach czasami oczekują zbyt wiele, ale nasz trekking okazał się rewelacyjny. Poznaliśmy fajnych ludzi (z trójką z nich cały czas jesteśmy w kontakcie), ekipa była naprawdę profesjonalna (zwłaszcza wesoła przewodniczka mówiąca po angielsku bez dopłaty), kucharz nie miał najmniejszych problemów z moją dietą wegetariańską (zresztą porcje były konkretne i z dokładkami), no i zapłaciliśmy jedną trzecią ceny drogich agencji. Z minusów można by wymienić brak namiotów toaletowych obiecanych przez osobę sprzedającą nam wycieczkę, choć to akurat mogło być kłamstwo z jej strony, a poza tym to nie jest wielki minus – krzaki też się świetnie sprawdzają w roli toalety. Również sprzęt nie był najnowszy, a namiot mniejszy niż nam mówiono (mała „dwójka” zamiast 3-osobowego dla 2 osób, aby pomieścić bagaże), ale… dla nas to wszystko tylko nieistotne błahostki.
Szukacie ciekawych miejsc w Peru? Zajrzyjcie na stronę o Peru na naszym blogu!
Odpowiedzi na pytanie co będzie lepsze dalej nie udzielimy, choć mamy nadzieję, że pomogliśmy Wam nieco z wyborem. Wszystko zależy od tego, jakie potrzeby i oczekiwania macie w stosunku do takiej wyprawy. Pewne jest to, że każdy znajdzie coś dla siebie, a wielu wróci do domów bez jednej ważnej rzeczy… kawałka serca, które na zawsze zostanie już w przepięknych Cordillera Blanca.
A jak Wy przygotowujecie się do podobnych trekkingów w górach? Byliście na takich, które skradły wam serca i chcecie do tych miejsc wracać? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!
[ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third_end][/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!
11 Komentarze
Magdalena
A ja mam pytania praktyczne 🙂 Z jakiej agencji w końcu skorzystaliście? Ile wcześneij kupiliście wycieczkę?jak się tam dostaliście z Limy do Huaraz?
Bartek
Tak jak pisaliśmy w tekście („BONUS czyli jak my to zrobiliśmy”), skorzystaliśmy z usług Ganesy – sprawdź ten akapit to się dowiesz, co i jak. Wycieczkę kupiliśmy na 2 lub 3 dni przed wyjściem w góry, ale bez problemu da się kupić wycieczki na następny dzień. Z Limy do Huaraz jeżdżą bezpośrednio nocne autobusy, sprawdzisz je na busportal.pe 🙂
tresvodka
Ekstra wpis. Mam ten trekking na oku od dawna, przyda się 🙂
Koralina
Super, że się przyda! 🙂
Carola Travels The World
a dżunglę zamiast gór polecicie w tamtym rejonie? 😉
TropiMy Przygody
Nie polecimy nic konkretnego, bo wprawdzie byliśmy w Iquitos, ale nie wybraliśmy się na żadną wycieczkę do dżungli…
Marek Jarek
Od kilku dni zastanawiam sie jak zrobic Santa Cruz, a tu taki wpis!!! Jestescie mistrzam świata. Dziękuje za pomoc 🙂
Monika Bronikowska
No właśnie ja jestem dokładnie na tym samym etapie! Wpis ekstra w idealnym czasie 🙂
TropiMy Przygody
To super, fajnie, że się przyda 🙂 Udanego trekku!
Michał Cizio
Namowiliscie mnie 😀
TropiMy Przygody
🙂 Bardzo warto 🙂