Skip to content

TropiMy Przygody


Albania: miejsce, o którym cywilizacja nie ma pojęcia

Już sama podróż do Albanii z Czarnogóry była dziwna. Z Żabljaka wyjechaliśmy autobusem, który jechał wąskimi serpentynami górskimi o nie najlepszej jakości. Wytrzęsło. Później złapaliśmy na stopa Czarnogórca w rozpadającym się aucie, który jechał dość wolno, bo jak sam przyznał wypił coś…

Próbując się z nami komunikować wydawał z siebie dziwne dźwięki, mające naśladować opisywany przez niego przedmiot (niestety, nie da się tego opisać). Podrzucił nas do Podgoricy, ale nie na wylot w stronę Albanii, wiec zaczęliśmy iść w tym kierunku. Zatrzymał nam się mężczyzna chcący nas podwieźć na odpowiednia drogę. Myśleliśmy, że chce pieniądze, ale jednak nie – po prostu chciał nam pomóc. Następnie zatrzymali nam się młodzi Albańczycy, czego nie zauważyliśmy i musieli na nas trąbić. Do Albanii dostaliśmy się z panem, który przewozi przez granicę za pieniądze (jak prawie wszyscy na tej trasie). Stargowaliśmy z 10 do 5 euro. Po przekroczeniu granicy asfalt natychmiastowo się pogorszył, a momentami nie było go w ogóle… Jakbyśmy wjechali do innego świata.

W Koplik, w którym wysiedliśmy ludzie patrzyli na nas jak na zjawiska. Jeszcze zanim zaczęliśmy łapać stopa zatrzymało się nam brytyjskie auto, a w nim młodzi Albańczycy mieszkający w Anglii od 12 lat. Po prostu chcieli pomóc – dla nich nie wyglądaliśmy jak chodzące ulicą euro. Zabrali nas pod Szkodrę, chcieli nawet przenocować u siebie, ale nie mogli (mieli w tym czasie sporo gości), za co nas bardzo przepraszali:) Tak miło jest spotkać w drodze świetnych ludzi! W Szkodrze znaleźliśmy hotel tańszy niż campingi, na których rozbijaliśmy namioty. Wprawdzie nie ma łazienki, a w kranie leci tylko zimna woda, ale jest czysto i jest gdzie spać:) Do zwiedzania w Szkodrze jest niewiele. Właściwie tylko ruiny zamku, z którymi wiąże się ciekawa legenda (o niej później) i muzeum pierwszego albańskiego fotografa Gege Marubi, które mieści się w korytarzu budynku na jakimś podwórku… Z miejscowymi trudno się dogadać, autobusy jeżdżą lub też nie, ale nie ma co narzekać, ze się spóźniają czy nie przyjeżdżają, bo rozkłady jazdy nie istnieją… Jest dziko.

albania

Wszystko nas zaskakuje, również przypadkowe spotkania. Dziś rano zagadnął nas Włoch, który również podróżuje stopem po Bałkanach i widział nas gdzieś przy drodze w Czarnogórze. Z nim kręcimy się po mieście. Zaczepił nas też miejscowy couchsurfer, aby się wieczorem spotkać. Poza tym spotkaliśmy kolejnych Polaków (wymieniliśmy kilka zdań) oraz ponownie Niemca z Żabljaka, o którym pisałam wcześniej.

[ezcol_1third]zarezerwuj lot[/ezcol_1third] [ezcol_1third]zarezerwuj nocleg[/ezcol_1third] [ezcol_1third_end]wypożycz samochód[/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!

4

  • rysiek

    5 września, 2010

    hmmm… a Bartek jeszcze nic nie skomentował….może dlatego, że nie ma komputera… ale Koralina też nie ma… dziwne…

  • michal

    4 września, 2010

    Pewnie powinienem pojechać do Iquitos, czy jakiegoś większego miasta krajów Azjii pd-wsch. i zobaczyć jak jeżdżą moto-riksze i tym podobne wynalazki. Wtedy bym stwierdził, że nikt mi nie wmówi, że w Petersburgu nie ma porządku na drogach 🙂

  • rysiek

    3 września, 2010

    Misio po dwóch dniach pobytu w Sankt Petersburgu stwierdził, że teraz już nikt mu nie wmówi, że białe jest biała, a czarne… hmmm… nie, to nie to – stwierdził, że nikt mu nie wmówi, ze we Wrocławiu kierowcy jeżdżą niekulturalnie 😉

  • ruda

    3 września, 2010

    ALe Wam fajniusio:) czyżby teraz mpk wrocław było miłe?:)

Podziel się swoją opinią