
Problemy na granicy: stempel
Oczywiście, nie obyłoby się bez „problemu” na granicy. Tym razem zgoła innego: przekraczamy granicę ukraińsko-mołdawską, Ukraińcy przepuszczają nas praktycznie od razu. Przejeżdżamy kilka kilometrów do mołdawskiej części, a tam problem. Bartek dostał pieczątkę w paszporcie, że opuszcza Ukrainę. Dostał dlatego, że przy wjeździe mu wbili, więc i przy opuszczaniu kraju przybili stempelek. Ja przy wjeździe nic nie dostałam, nie wiedzieć dlaczego, więc i przy wyjeździe nic mi nie wbili. No i jest problem…
„Jak ona opuściła Ukrainę, skoro nie ma w paszporcie stempelka?” – pomyślał zapewne celnik i nie zastanawiając się nad tym długo, kazał nam wrócić po stempelek. Wróciliśmy.
Moim łamanym polsko-rosyjskim tłumaczę ukraińskiemu celnikowi o co chodzi, a on do mnie: ja nie mogę przybić stempelka, bo nie było przy wjeździe. Ja do niego: ja nie mogę wjechać do Mołdawii bez stempelka. Pomyślał, kazał poczekać, bo poszedł do innego (zapewne ważniejszego) celnika, pogadał i wrócił wbić mi stempelek:) Uff, nie będę musiała zostawać na zawsze na Ukrainie – odetchnęłam z ulgą i wjechaliśmy na mołdawskie drogi.
1 Komentarze
mama
pozytywne jest to że pomyślał