Skip to content

TropiMy Przygody


Rzygobusem do Tangeru!

Rzygobusem do Tangeru!

Początkowo z Chefchaouen chcieliśmy pojechać do Asilah, ale niestety nie było bezpośredniego autobusu – musielibyśmy przesiadać się w Tangerze, do którego i tak kolejnego dnia byśmy wrócili. A przecież nie pojechaliśmy tam żeby się spieszyć. Postanowiliśmy więc ostatnie 2 dni zostać w Tangerze. Tym razem wybraliśmy autobus nie-CTM. I tu wyjaśniam na czym polega różnica między nimi. Otóż autobusy tańsze dostarczają wątpliwych doznań estetycznych i zapachowych… Są brudne i zimne (w lecie zapewne przesadnie gorące), ale nie to jest najgorsze. Podróżują nimi tylko autochtony (byliśmy jedynymi 'obcymi’ – turyści i bogatsi Marokańczycy wybierają CTM) i to Ci biedniejsi, którzy podróżują rzadko komunikacją napędzaną końmi mechanicznymi. Przez to, niestety, cierpią na choroby lokomocyjne (leki w Maroku są drogie, a że podróżują rzadko, to tabletki się nie opłacają, woreczek lepszy…). Nasz autobus ochrzciliśmy imieniem „Rzygobus”. Po długich i śmierdzących (ja mogę się nazwać szczęściarą, bo tylko część do mnie docierała: pierwszy raz byłam zadowolona z kataru) 2,5 godzinach dotarliśmy do Tangeru na głośny i chaotyczny dworzec.

Spotkaliśmy się  z jednym couchsurferem (ekscentryczna postać, ale to na zupełnie inną historię), który polecił nam bardzo tani (i zimny) hotel, pokazał medynę i zabrał na pyszny koktajl owocowy. Razem z ekscentrykiem poznaliśmy też sympatyczną Francuzkę, która kilka godzin później wyjeżdżała do Rabatu. Odwiedziliśmy też ich 'pharmacy’, w których robią mieszanki najróżniejszych przypraw, zioła, perfumy, kremy, olejki, kosmetyki itp. Pan zaprezentował nam co i jak, kupiliśmy nawet jakieś nasiona (za wszelką cenę starałam się zapamiętać nazwę, po czym 5 minut później nie byłam w stanie jej powiedzieć) na przeziębienie, bóle głowy itp. (jeszcze nie wiem czy działają). Wybraliśmy się też na spacer brzegiem oceanu, korzystając z krótkich chwil, kiedy spomiędzy chmur wyłaniało się słońce i przyjemnie ogrzewało. Znaleźliśmy też przeuroczą kawiarnię hiszpańską 'Zoco Chico’ z pyszną kawą, ładnym wystrojem i Hiszpanem grającym na gitarze. Byliśmy w niej 3 razy, daliśmy właścicielowi magnes z Polski i w zamian wpisaliśmy się do księgi gości:)

W hotelu, w którym zostaliśmy była dość specyficzna toaleta: z 1 wybitą szybką spośród 8 na drzwiach i małym, otwartym okienkiem przy schodach, przez które można było zajrzeć do środka. Miała także zepsuty skobelek w zasuwce, o czym dowiedziałam się, kiedy się zamknęłam i nie mogłam otworzyć…O_o Wybita szybka okazała się błogosławieństwem, ponieważ dzięki niej mogłam zawołać Bartka. Sam nie bardzo umiał pomóc, więc w jakiś sposób poprosił właściciela, który po angielsku nic nie rozumiał (a to jakoś w końcu zrozumiał):) Ten przyniósł mi nóż i widelec, żebym spróbowała podważyć skobelek. Nie udało się, więc zaczął szarpać drzwi, aż się poluzowała zasuwka i mogłam wyjść 🙂 Hotel miał jeszcze jedną „zaletę” – tuż za szybą był meczet, z którego ok. 5 rano budził nas muezzin…

Wracając do samego Tangeru: poza hiszpańską kawiarnią, spacerem brzegiem oceanu i pięknym widokiem na starą, poczciwą Europę w Tangerze niewiele jest do polecenia. Medyna nie zachwyca, klimat miasta też jakoś nie bardzo.

[ezcol_1third]zarezerwuj lot[/ezcol_1third] [ezcol_1third]zarezerwuj nocleg[/ezcol_1third] [ezcol_1third_end]wypożycz samochód[/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!

6 Komentarze

  • michal

    9 lutego, 2011

    magnez -> magnes

    🙂

    • koralinatropiprzygody

      9 lutego, 2011

      a faktycznie, chochlik się wdarł:) już poprawione:)

  • mama

    9 lutego, 2011

    a daliśmy radę ,bo Michał i Tata też

  • mama

    9 lutego, 2011

    jak mama ,to musi być powiedziała ,a nie powiedział

  • mama

    9 lutego, 2011

    oj,z tymi zamknięciami – pamiętasz jak na Wolinie w zagrodzie żubrów zamknełas się w toy-toyu ,ja byłam przerażona,ale daliśmy radę

  • rysiek

    9 lutego, 2011

    ale za to jak ładnie się nazywa … 😉

Podziel się swoją opinią