Jak powiedzieć bliskim, że wyjeżdżasz?
Wyjeżdżasz w podróż dookoła świata. Myślisz o tym długo, rozważasz wszystkie za i przeciw. W końcu, po długich namysłach decydujesz: tak, robię to! Bo wiesz, że musisz. Musisz spełnić to marzenie, inaczej będziesz żałować do końca życia.
Podróż dookoła świata, ale świetnie! Wszyscy zazdroszczą, w końcu nie każdy ma odwagę spełniać swoje marzenia. Ty też się cieszysz, ale wiesz też, że spełnienie tego (jak i każdego innego) marzenia ma swoją cenę. Tą ceną jest rozłąka z bliskimi. Tymi, których do tej pory widywałeś codziennie, co tydzień lub co miesiąc, ale zawsze regularnie. I jak masz im teraz powiedzieć, że wyjeżdżasz na rok, a może na dwa lata? Albo że nie wiesz kiedy wrócisz, czy w ogóle wrócisz? Jak ich do tego przygotować? Jak przygotować siebie?
Rozczaruję Was, bo chyba nie ma na te pytania jednej słusznej odpowiedzi. Ale mogę powiedzieć, jak zrobiliśmy to my. Jak już dojrzeliśmy do decyzji i ją podjęliśmy, to trzeba było o niej powiedzieć. Ale nie ot tak, jak Filip z konopi 2 dni przed wyjazdem. Nie wpisem na Facebooku, nie przez telefon. Osobiście, odpowiednio wcześnie i z odpowiednim przygotowaniem. Bo jakbyśmy nigdy nigdzie nie wyjeżdżali, a nagle sobie wymyślili podróż dookoła świata i na tydzień przed jej startem poinformowali o tym bliskich, to by chyba zawału podostawali.
O tym, że jeździmy, że ciągnie nas gdzieś coraz częściej i coraz dalej nasi najbliżsi wiedzieli od dawna. O tym, że marzy nam się podróż dookoła świata też wiedzieli. Być może nawet domyślali się, że ten dzień kiedyś nadejdzie i przyjdziemy powiedzieć, że wyjeżdżamy. W pewien sposób byli przygotowani. Bo nas znają, bo wiedzą co nam w głowach siedzi. I rozumieją, że musimy. Dlatego nie usłyszeliśmy pytania, czy przypadkiem na głowę nie upadliśmy, bo przecież normalni ludzie w naszym wieku biorą ślub, kredyt na mieszkanie i rodzą dzieci. A można było się takiego spodziewać. Usłyszeliśmy, że się cieszą. Że będą nam kibicować i nas wspierać. Że powinniśmy spełniać marzenia. Dokładnie to, co chcieliśmy usłyszeć. Kamień z serca.
A dlaczego nie powiedzieć tuż przed wyjazdem? Bo to kiepska niespodzianka. Nie daje możliwości oswojenia się z nową rzeczywistością, przyzwyczajenia do myśli, że głównym narzędziem komunikacji będzie komputer. Że nie będziemy na świętach. Człowiek już tak ma, że im więcej czasu ma na oswojenie się ze zmianą, tym lżej ją odczuje i łatwiej zaakceptuje. O podróży dookoła świata poinformowaliśmy bliskich ponad rok przed jej planowanym rozpoczęciem. Czy wystarczająco wcześnie? Mam nadzieję, że tak. Wszyscy się do tego przyzwyczajamy.
Wiemy, że będą tęsknić. My też będziemy. Ale to jest właśnie cena naszego marzenia. Świadomie decydujemy się na to, że będziemy ich widywać co najwyżej na Skypie i jesteśmy wdzięczni, że to rozumieją i akceptują. Wiemy, że to nie to samo, co wspólne obiady, spotkania raz na jakiś czas. Wiemy, że zapewne przyjdzie taki moment w podróży, kiedy będziemy tęsknić bardziej. Pomimo tego wiemy, że musimy pojechać. Musimy spełnić marzenie, żeby nie żałować i w przyszłości nie mieć poczucia, że nie przeżyliśmy życia w pełni, tak jak to sobie wymarzyliśmy w młodości.
Lepiej niż ja ujął to Henry David Thoreau w książce „Walden, czyli życie w lesie” i tym pięknym cytatem zakończę mój ckliwy wywód: „Chcę żyć pełnią życia, chcę wyssać wszystkie soki życia. Żeby zgromić wszystko to, co życiem nie jest. Żeby nie odkryć tuż przed śmiercią, że nie umiałem żyć”.
14 Komentarze
Tomo
Jak powiedzieć bliskim, że wyjeżdżasz? Żaden problem. Jedyny realny problem to kasa + czas. I tyle. 🙂
Koralina
Żeby to było takie proste, to więcej ludzi, by się decydowało na takie podróże 😉
Ewelina
Myślę, że równie ciężki jest moment, w którym sami sobie powiemy, że decydujemy się na taką wyprawę. Bo choćbyśmy od wczesnego dzieciństwa marzyli do długich podróżach, to moment w którym marzenia zmieniają się w plany może być niezwykle ciężki, zmienia całe nasze życie 🙂
Koralina
Owszem, to jest bardzo trudny moment, o czym też już pisałam: https://tropimyprzygody.pl/2014/12/30/podroz-dookola-swiata-prosta-decyzja-niekoniecznie/ 🙂
Pchła
Ładnie to ujęłaś w ostatnim akapicie. Z naszymi bliskimi nie było tak łatwo. Szczególnie z moją mamą, która przez długi czas w ogóle nie dopuszczała do siebie myśli, że my na prawdę pojedziemy. I tak trwało to przez pierwszych 6 miesięcy naszej nieobecności, potem jakoś się chyba przyzwyczaiła. Ostatecznie trafił do niej argument, że wolę w życiu żałować tego, co zrobiłam, a nie tego, że nie wystarczyło mi odwagi 🙂 Oczywiście ja nie żałuję, bo to wspaniałe doświadczenie, chociaż po dwóch latach tęsknota jest niewyobrażalna!
Trzymamy za Was mocno kciuki i czekamy na pierwsze wpisy z Waszej podróży dookoła świata!
Koralina
Dobrze, że nie zrezygnowaliście z wyjazdu z tego powodu! Dzięki i być może do zobaczenia gdzieś w drodze! 🙂
Małgorzata Matyjanka
Świetny cytat na koniec 🙂
Grażyna Wudniak
Tak Karola po mału i małymi kroczkami przyzwyczajaliście nas rodziców do tej Waszej poważnej decyzji.Pewnie na korzyść wyszły nam Wasze częste wyjazdy 🙂 Będzie ciężko , ale damy radę 🙂 Spełniajcie marzenia tego Wam szczerze życzymy <3 <3
Magda
Bardzo fajny wpis szczególnie, że dużo osób ma ten sam problem (sama ostatnio pisałam o tym, jak radzić sobie z niechęcią bliskich do naszych pomysłów). I jak tak czytam, to sobie myślę, że ja to chyba źle to zrobiłam, bo z nikim do spokojnej rozmowy nie usiadłam, tylko tak rzucałam sugestie na prawo i lewo. Czy ktoś zareagował mało „przyjemnie”? Bo jak akceptują, to super, a jak nie ?
Koralina
Dzięki! U nas szczęśliwie wszyscy zareagowali pozytywnie – oczywiście z pewną dozą smutku, ale i radości, że spełniamy marzenie. Ale jak pisałam – to też kwestia wcześniejszego przyzwyczajania rodziny do tego typu pomysłów. A jak nie akceptują, to niedobrze, choć osobiście uważam, że to nie powinno powstrzymywać przed spełnianiem marzeń.
Natalia / The Ordinary Blonde
Myślę, że przyzwyczaiłam już swoich bliskich do impulsywności i podejmowania nagłych, spontanicznych decyzji. Stąd kilka miesięcy temu, gdy rzuciłam, że po studiach robię przerwę na podróże, rok, dwa (czas i rozwój wypadków pokaże- a studia właśnie kończę), nie było zbytniej ekscytacji, raczej pragmatyczne spojrzenie na sprawę: co mam zamiar robić, gdzie jechać, za co. Odpowiedź „zobaczymy, poradzę sobie” (no dobrze, odrobinę bogatsza) może nie była satysfakcjonująca, ale akceptowana. Myślę, że jeśli ktoś zna się niemal na wylot, po prostu przyjmuje to na klatę, na pewno targają nim przeróżne emocje, ale finalnie i tak cieszy się czyimś szczęściem 🙂
A Wam życzę powodzenia!
Koralina
No właśnie znacznie łatwiej jest, kiedy bliscy są przyzwyczajeni do różnych dziwnych pomysłów 🙂 Zgadzam się w 100% z Twoim ostatnim zdaniem:) No i nie dziękujemy 😉
Agnieszka Ptaszyńska
przeczytam później, ale uwaga na gorąco: jak wyjeżdżacie na lata na koniec świata, to proszę bardzo nie zaprzyjaźniać się z nowymi ludźmi! 3 miesiące temu miałam serdecznie gdzieś, że wyjeżdżacie, a teraz? No nie puszczę, no!
TropiMy Przygody
sami się puścimy 😉