Turysto, nie bądź ignorantem!
Podróże kształcą. Skoro wszyscy tak mówią, to chyba musi tak być, prawda? Niby tak, ale czasem mam wątpliwości. Głupota, idiotyzm lub ignorancja bardzo skutecznie przed tym kształceniem bronią, niestety. Ludzie często jadą zobaczyć odmienność i egzotykę nie po to, żeby się czegoś nauczyć, ale po to, żeby poczuć się lepiej i trochę się pobawić. Nie ma w tym nic złego. Naprawdę nie ma, dopóki nie przykładamy swojej ręki do czyjejś krzywdy.
Zastanawiałam się od kilku dni, o czym dzisiaj Wam napisać: o Wrocławiu, czy może o Opolszczyźnie? Już się zapewne domyśliliście, że nie będzie o żadnym z tych miejsc. Rano trafiłam na pewien blog podróżniczy, którego autor był niedawno w Tajlandii i za swoje najlepsze doświadczenie z tego kraju uznał jazdę na słoniu oraz występ artystyczny małpek ubranych w lalkowe, różowe sukienki. Och ach, jakie to cudowne doświadczenie, jeszcze można cenę tych atrakcji stargować! – biło po oczach z treści. Szlag mnie trafił, krew zalała, ciśnienie się podniosło. Może mniej by mnie to ruszyło, gdybym usłyszała to od osoby, która po raz pierwszy pojechała gdzieś daleko, a wcześniej nie jeździła nigdzie i nie ma pojęcia o tym, co dzieje się w innych, dalekich krajach, bo jej to nigdy nie interesowało. To wprawdzie też nie tłumaczy ignorancji, ale jakoś bardziej potrafię ją sobie uargumentować. Ale kiedy słyszę to z ust obieżyświata, globtrotera, który w niejednym odległym państwie już był i swoim blogiem motywuje innych do podróżowania, to głos sprzeciwu się we mnie odzywa.
Ale o co właściwie tyle krzyku, zapytacie? O ignorancję, głupotę, brak świadomości, niewiedzę. Podróżować może dzisiaj każdy, ale podróżować świadomie i odpowiedzialnie potrafią nieliczni. A do podróży trzeba się przygotować. Wykupienie wycieczki w biurze podróży i spakowanie plecaka lub walizki nie wystarczą. Trzeba czytać, szukać ciekawych miejsc, czytać, dowiadywać się czegoś o tamtejszej kulturze i zwyczajach, czytać i… myśleć. Ale nie o niebieskich migdałach, a krytycznie. O tym, czy atrakcje, które są tam oferowane nie krzywdzą innych, są etyczne, nie degradują społeczeństwa, nie szkodzą przyrodzie. Trudne? Wcale nie.
Bo takiemu słoniowi, na którego grzbiecie się przejedziesz i jeszcze słono za to zapłacisz, nagrasz filmik i cykniesz fotę na fb, żeby znajomi zazdrościli dzieje się krzywda. Słoń nie służy do wożenia ludzi. Żeby to jednak robił, musi zostać uprzednio wytresowany. Jak się tresuje słonie? Brutalnie i boleśnie. Tak, żeby były posłuszne swojemu właścicielowi. A najszybciej przyzwyczaja się je do bólu i strachu. Żeby o tym przypadkiem nie zapomniały, treserzy szybko im przypominają „kijem”, który wbijają za ucho lub w głowę (chcecie wiedzieć więcej? Odsyłam Was do lektury tekstu Katarzyny Boni „Złamane dusze”, Łukasza Kędzierskiego „Jazda na słoniu, a kac moralny” oraz smutnej historii słonia Maxa).
I tej słodkiej małpce w kolorowej sukience, co potrafi śpiewać i tańczyć też dzieje się krzywda. Czy ona się urodziła z nadprzyrodzonymi zdolnościami śpiewu, tańca i wyciągania łapy po pieniądze? Nie, ktoś ją nauczył. Jak? Tak jak słonie, ucząc, że ból=posłuszeństwo. Żeby małpka nauczyła się stać i chodzić na dwóch łapach może być nawet przez pół roku unieruchomiona i przywiązana. Po co? Żeby zrobić turystom show i zarobić pieniądze dla swoich właścicieli. Ci często mają na utrzymaniu całą rodzinę i to jedyne zajęcie jakie pozwala im przeżyć. Moim zdaniem, to wciąż nie tłumaczy okrucieństwa wobec żywych istot, którego się dopuszczają (o tresurze małp w Indonezji możecie przeczytać w „Kontynentach” z lutego 2014 roku).
Nigdy nie byłam w Azji Południowo-Wschodniej i nie miałam okazji zobaczyć występu małp na żywo albo przejechać się na grzbiecie słonia. I wiem, że nigdy nie będę chciała tego zrobić. A skąd, skoro nie byłam? Bo mam internet pełen filmików na YouTubie i artykułów, umiem czytać, oglądać, myśleć i analizować. I wiem też, że nieskorzystanie z usług jednej z agencji nie jest jedyną możliwością zobaczenia i obcowania ze słoniem. Co więcej, są lepsze. Takie, w których słoniem trzeba się opiekować i dbać o niego, a nie wykorzystywać i męczyć (przeczytajcie sami u Kingi z bloga Gadulec i, ponownie, u Łukasza oraz inne spojrzenie na ten sam sierociniec u Marty z bloga Dwa razy ziemia).
To tylko dwa dobitne przykłady, ale w turystyce zachowań nieetycznych, nieodpowiedzialnych i prowadzących do zniszczenia otaczającego nas środowiska jest mnóstwo. Chcemy jak najwięcej podróżować. Chcemy, żeby nasze dzieci, kolejne pokolenia też miały tę wspaniałą możliwość poznawania innych kultur i zwyczajów. Świetnie! Skoro tak, to nie niszczmy tego, co na naszej planecie najpiękniejsze. Podróżujmy odpowiedzialnie i świadomie (bogatą listę dobrych tekstów o tym znajdziecie u Zależnej w Podróży i na Post-turysta), przygotowujmy się do wyjazdów, dbajmy o swoje otoczenie również w miejscu, do którego przyjedziemy na kilka dni tak, jak dbamy o własne mieszkanie. To też jest czyjś dom. Człowieka, zwierzęcia, rośliny – nieważne, uszanujmy go. To naprawdę nie jest trudne. Trzeba tylko zechcieć poświęcić trochę czasu na przygotowanie do wyjazdu i poznanie atrakcji, z których chcemy skorzystać z innej, często gorszej strony.
84 Komentarze
we are here expedition
Zgadzamy się z każdym zdaniem w tym artykule, świetny tekst!
Bartek
Dzięki 🙂
Kazimierz Pawłowski
Pracując jako pilot wycieczek stykam się z tym problemem na co dzień. Ludzie często nie mają świadomości, że nie do końca dobrze postępują. I często gdy się im opowie jak to wszystko wygląda od kuchni zmieniają swoje zachowanie. Popieram, bądźmy odpowiedzialnymi turystami / podróżnikami. Choć nie zawsze jest to łatwe do wykonania.
Koralina
Ale nie jest niemożliwe! Świetnie, że uświadamiasz turystów i im to tłumaczysz. Oby więcej takich pilotów! 🙂
Nieustanne Wędrowanie
To dobrze, że takie teksty powstają coraz częściej…
Koralina
Nie mogę się nie zgodzić 🙂
jola solo trips
sęk w tym, że jak sama piszesz każdy teraz może być turystą … może wyjechać w ciepłe kraje i na daleki wschód … każdy się jara by potem wrypać thousand fot na fejsa. Życie! ja lubię jeździć, widzieć jak najwięcej się da 🙂 i rozróżniam co jest dobre a co złe bo pałam miłością do każdego zwierzęcia i męczy mnie widok przywiązanej na sznurku małpy czy żółwia tylko po to by na nich zarobić. A zarabiają trzepią kasę ile się da bo przecież nie na co dzień jebie się fotę z egzotycznym żółwiem czy słoniem w Indiach. Zuza była w Indiach w sierocińcu dla słoni – to jest relacja, czy rezerwaty, gdzie zwierzęta się chroni i pomaga im się przetrwać nie na sznurku ale w ich warunkach. np rezerwat tasierków na Bohol. Smutną rzeczywistością jest to, że póki ludzi będzie to jarać i będą za to płacić… biznes się będzie kręcić!!! bardzo ciekawy artykuł! Podoba mi się to, że piszesz o tym głośno!
Koralina
Dzięki! No właśnie dlatego tak ważne jest, żeby jednak myśleć o tym, gdzie się jedzie i co się robi. Bo to może mieć drugie dno, które nie będzie tak fajne, jak a pierwszy rzut oka może się wydawać…
TropiMy Przygody
dzięki! Trzeba o tym mówić jak najgłośniej, bo to ważny temat!
onejourneyamonth
Wydaje mi sie, ze sa pewne kierunki, bardzo popularne wstrod turystow, gdzie czestotliwosc takich watpliwych atrakcji I ich fanow jest wieksza niz w innych krajach. Tajlandia to na pewno jedno z takich panstw.. niestety. Zawsze mnie zastanawia, czy ktos kto bierze udzial w takim pokazie lub jezdzi na sloniu I widzi przeciez ze ten treser oklada slonia po glowie, czy ten ktos sie nie zastanowi co jest glebiej.., jakim kosztem on bierze udzial w tej atrakcji.
Koralina
Wiesz co, myślę, że Ci, co zastanawiają się nad tym, czy ten słoń cierpi już nigdy więcej z takie atrakcji nie korzystają. Ale niestety nie wszyscy się zastanawiają. Dlaczego? Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć…
Agnieszka Ilnicka
Tak, zgadzam się !
Atlas Perspektyw
Ja także, dlatego sądzę, że warto dać rozgłos tej sprawie 🙂
Bartłomiej Sembol
Ukłony. Dobrze, że co raz więcej osób podejmuje temat odpowiedzialnej turystyki.
Kasia
Zdecydowanie się zgadzam. W Hiszpanii byłam na corridzie i nigdy nie widziałam takiego barbarzyństwa, chociaż najbardziej zaskoczyła mnie publiczność, która okrutnie cieszyła się ze śmierci zwierzęcia. Kultura kulturą i trzeba się do niej dostosować będąc nie w swoim kraju, ale i tego są granice.
Koralina
Corrida to też temat rzeka. Szczęśliwie, w niektórych regionach jej zakazali. I masz zupełną rację, są pewne granice.
emiwdrodze
Sama kiedyś jechałam na słoniu w koszu, ba, nawet trzymałam w rękach małego biednego krokodylka, którego mi wcisnęli, cały się trząsł ze strachu 🙁 Teraz mi za to wstyd, ale nie miałam wtedy pojęcia, że źle to znoszą! Już mieszkając w Indonezji i pracując z turystami nie mogę zdzierżyć głupoty niektórych z nich, którzy zachwycają się tańczącymi małpkami na sznurku, farmami cywet (tych kotów od kopi luwak – mimo, że kawę tę sama sprzedaję, ale tylko od luwaków dzikich) czy pozują do zdjęć w malutkim basenie pełnym rekinów. W całej Azji Pd.-Wschodniej świadomość dobrego traktowania zwierząt właściwie nie istnieje, nie ma odnośnie tego żadnych regulacji, a sami jej mieszkańcy są w większości bezmyślni 🙁
Z drugiej strony… w Polsce też są cyrki i zoo i wciąż cieszą się dużym wzięciem, więc to nie tylko Azjaci…
Koralina
Emi oczywiście, że nie tylko Azjaci, wcale tak nie twierdzę. Te dwa przykłady w tekście były tylko punktem wyjściowym do rozmyślań nad głupotą turystów/podróżników. A że azjatyckie, to wzięło się z artykułu, który mnie do napisania tego wpisu skłonił 🙂
emiwdrodze
ale to ja tak stwierdziłam 😉 Mieszkając jeszcze w Europie po prostu nie miałam do czynienia z takimi przypadkami, tu spotyka się je na każdym kroku.
choosetravelpl
Dobrze napisane. Jednak wymaganie od wszystkich turystów, żeby przed podróżą czytali, żeby się przygotowywali jest troszkę zaklinaniem rzeczywistości. Większość ludzi jedzie do Tajlandii/Indonezji walnąć się na plaży i mało ich interesuje, co się kryje za szyldami agencji oferujących przejażdżki na słoniach itp. Trudno im się dziwić, jeżeli jadą wypocząć, a nie eksplorować. Moim zdaniem na równi z edukowaniem turystów (no bo jednak warto do nich docierać) powinno się edukować tamtejszych biznesmenów, że zamiast inwestować w słonia można zainwestować w przejażdżki łódką, pamiątki czy inne nisze. Oczywiście to mrzonka, ale nie widzę innej możliwości, bo popyt na słonie zawsze będzie, tak jak jest popyt na seksturystykę czy narkoturystykę.
Koralina
Dzięki 🙂 Ale ja nie wymagam od wszystkich turystów, żeby czytali o czymś, co ich nie interesuje. Po prostu chciałabym, żeby Ci, którzy myślą o korzystaniu z różnych atrakcji, byli świadomi tego, co się za nimi kryje. Zgadzam się, że równie ważne jest edukowanie tamtejszych biznesmenów, ale mierzmy siły na zamiary – mogę napisać wpis, który być może coś komuś uświadomi, ale z pogadaniem z takim właścicielem słonia czy małpki w Azji mogę mieć większy problem…
Łukasz Kocewiak
Temat jest już dręczony od pewnego czasu, ale na pewno nigdy tego za mało. Trzeba rozwijać myśl podróżniczą. Widziałem też i popadnie w skrajności i z drugiej strony.
Ola Wysocka
W Tajlandii widzieliśmy słonie wożące turystów i moje dzieci oczywiście były żywo zainteresowane tego wypu rozrywką, długo musieliśmy im tłumaczyć dlaczego nie przejadą się na słoniu (pisaliśmy o tym tu: http://osiemstop.pl/do-serca-przytul-sonia/). W zamian za to poszliśmy do słoniowego przytułku. Choć tam też, jak się dokładniej rozejrzeliśmy, róźowo nie było, jeden ze słoni był uwiązany na bardzo krótkim łańcuchu. Wcale nie jest łatwo znaleźć takie naprawdę rzetelnie dbające o swoich podopiecznych miejsce. Na pewno warto o tym pisać.
Leila
Masz zupełną rację.
Jednak jazda na słoniu (nawet w siodle) sama w sobie nie jest zła.
Mamy tu podział taki sam jak u nas z końmi – jedne pracowały razem z ludźmi w polu, były zadbane, najedzone, nigdy nie pracowały ponad siły. I mamy też te co całe dnie wożą dupska turystów pod górę, stoją w słońcu i wyglądają jak szkielety.
Tak samo jest ze słoniami – są i te pracujące w polu (zwierzęta gospodarskie) i te tresowane do wożenia turystów (do czystego zarobku).
Koralina
Oczywiście, że sama w sobie nie jest zła. Złe jest nadużywanie swojej władzy i to się tyczy każdej jednej dziedziny życia tak naprawdę.
Zuzanna Chmielewska
Bardzo ważny tekst. Nie tylko o Azję chodzi, a o każdy inny kontynent. Całe szczęście że jest coraz więcej odpowiedzialnych podróżników-blogerów informujących o tym. Tak trzymaj! 🙂
TropiMy Przygody
dzięki! 🙂
Zuzanna Chmielewska
*trzymajcie tfu tfu, przepraszam 🙂
amused0bserver
Świadome podróżowanie nie jest wcale łatwe – nie przychodzi ot tak sobie, trzeba się go najczęściej nauczyć, albo zostać nauczonym. Pewnie wszystko zaczyna się w domu i w kraju – pomyślmy ile u nas jest złego traktowania psów i kotów – nie musimy nawet iść do wspomnianego tu cyrku.
No a zwierzęta, które jemy? Jak są traktowane? – czy ktoś się zastanawia nad tym kupując tanie mięso? (Nie, nie jestem wegetarianką) – to wszystko razem się składa na całość.
Tajlandia była moim pierwszym dalekim wyjazdem – mam zdjęcie na słoniu i z tygrysem. Teraz bym pewnie takich rzeczy nie zrobiła, bo interesują mnie zupełnie inne sprawy, ale nie ukrywam, że takie zdjęcia mam – to był jeden z etapów w mojej podróżniczej ewolucji.
Poza tym, Karolina, chociaż się z Tobą zgadzam, mam wrażenie, że narzekanie na traktowanie zwierząt jako turystycznej atrakcji jest ostatnio modne – i przez to zapominamy, że to tylko niewielka część świadomego podróżowania, według mnie nawet nie najważniejsza.
Koralina
Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. I zgadzam się, że turystyczne traktowanie zwierząt nie jest jedyną i najważniejszą częścią świadomego podróżowania. Zamierzamy o tym więcej pisać, to był pierwszy tekst z tej serii i wywołany był moim wzburzeniem na artykuł, który przeczytałam, a nie poglądem, że to najważniejsza kwestia świadomego podróżowania 🙂
Kinga Bielejec
Bardzo dobry tekst. Trzeba o tym mówić więcej i częściej!
TropiMy Przygody
dzięki! 🙂
Justyna Śnieżek
Nie da sie naprawić świata. Bardzo mądry post, jednak niestety zawsze znajdą się ludzie, których zwierzęta zwyczajnie nie obchodzą. Chcą przeżyć przygodę i tyle. Takie rzeczy przecież nawet w Polsce się dzieją. Ile było już akcji dotyczących koni nad Morskim Okiem… Smutne strasznie, że takie rzeczy się dzieją 🙁
TropiMy Przygody
To prawda. Wiem, że się nie da, ale trzeba próbować 😉
Katarzyna Jezierska
Bardzo ważny tekst – trzeba o tym głośno mówić!!
Szymon Nitka
Pewnie że ważne, ale to będzie głos wołającego na puszczy. Po pierwsze – do ilu dotrze? Po drugie – z tych, do których dotrze, kto będzie chciał posłuchać? I po trzecie – pewnie każde polskie biuro podroży zarabia na takich imprezach.
TropiMy Przygody
Prawda, ale to nie znaczy, że trzeba milczeć. Jeśli choć jedna czy dwie osoby po przeczytaniu tego tekstu zastanowi się nad problemem i być może nawet zrezygnuje z atrakcji – to będzie ekstra.
Ania
Zgadzam się z tobą w 100% chociaż jeśli chodzi o słonie to po długiej wizycie w przytułku dla słoni na Sri Lance, zmieniłam nieco zdanie. Np. dowiedziałam się, że ludzie mogą jeździć na słoniu nie czyniąc mu krzywdy jeśli nie stosuje się koszy tylko człowiek bezpośrednio siada na zwierzęciu. O problemie słoni na Sri Lance piszę na swoim blogu.
Koralina
Jasne, sama jazda na słoniu „na oklep” nie jest czymś złym, ale wykorzystywanie i znęcanie się nad nimi dla zysku już tak…
Sznupcia
ja u siebie wielokrotnie już pisałam u siebie – o słonia , tygrysach, czy choćby dawaniu dzieciom w biednych krajach słodycze.
Polecam przeczytać historię pewnego słonia w Tajlandii, którego dane było mi poznać.:(
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/2013/03/smutne-zycie-pewnego-maxa-czyli-jak-sa.html
Koralina
Dzięki za tę smutną historię 🙁 Dorzucam do wpisu!
gabi
Wróciłam z Azji Poł-wsch miesiąc temu, niestety zjawiska o których piszesz widoczne są na każdym kroku….Odwiedziłam jedynie szpital dla słoni gdzie również wystawiano show dla turystów i do tej pory mam wątpliwości czy faktycznie te słonie tresowane były w inny sposób…(?) czy może nazwa „szpital” to tylko przykrywka zwabiająca tych bardziej świadomych a jednak chcących zobaczyć słonie?….
Koralina
Dlatego tak ważne jest, żeby mówić o tym głośno i wyraźnie!
rysieka
po liczbie komentarzy widać, że celnie wsadziłaś kij w mrowisko – bardzo trafiony post
Koralina
dzięki! 🙂
Marzena Diuwe
no i to jest bardzo dobry wpis.
TropiMy Przygody
dzięki! 🙂
Ewa
Trudny temat i mądry wpis! Pamiętam jeszcze jako nieopierzona turystka pojechałam do Indii i w forcie amber niedaleko Jaipuru na wzgórze wjeżdżało się na słoniach. Nie mogłam się doczekać tej atrakcji, ale jak już siedziałam na tym biednym słoniu, który w upale musiał wnosić nasze leniwe tyłki na górę okładany pałką po uszach to o mało się nie popłakałam. Chcialam zejść, ale mi nie pozwolili. Powiedziałam sobie, że już nigdy więcej!
Koralina
I widzisz, jestem w stanie zrozumieć, że nie mając świadomości, jak to wygląda się zdecydowałaś, ale zobaczyłaś jak jest w rzeczywistości i wyciągnęłaś wnioski. A niektórzy ich niestety nie wyciągają i drugi raz z równie wielką chęcią z takiej atrakcji korzystają… 🙁
Marta / dwarazyziemia.pl
Dobrze napisane! Jakiś czas temu sama zmierzyłam się z problemem świadomego podróżowania – a to z okazji podróży po Sri Lance i wizyty w sierocińcu dla słoni w Pinnawala. Do tej pory jestem zniesmaczona, że tak wiele w internetach pochlebnych opinii o tym przybytku. Czasem warto wziąć w cudzysłów te wszystkie zachwyty, jakich pełno na blogach, i poświęcić trochę czasu, by dotrzeć do prawdy. No i szerzej otworzyć oczy – nie myśląc jedynie o własnej przyjemności. Więcej tutaj: http://dwarazyziemia.pl/index.php/slonie-na-sri-lance-cala-prawda-o-pinnawala-i-uda-walawe/
Koralina
Dzięki i dzięki bardzo za Twój wpis! Zaraz go włączę do wpisu, bo warto.
Magda Mamit
Fajny tekst tym bardziej, że raczej mało mówi się o odpowiedzialnym i świadomym podróżowaniu.
Koralina
Dzięki! No i właśnie najwyższy czas rozprzestrzeniać tę ideę 🙂
Zuza
a propos małpek, jakiś czas temu był w kontynentach fotoreportaż Artura Gutowskiego właśnie z nimi w rolach głównych. zdjęcia mówią same za siebie, nie sądzę, żeby komukolwiek marzyło się oglądanie ich na żywo po jego zobaczeniu. a Twój artykuł również bardzo istotny. szkoda, że ten temat jest nadal tak mało popularny (chociaż coraz więcej osób, nadal za mało, ale zawsze, interesuje się tematem świadomego podróżowania).
Koralina
właśnie o jego reportażu, bo to nie były tylko zdjęcia, ale i dobry tekst, pisałam w nawiasie o lutowym numerze Kontynentów na końcu akapitu o małpkach.
Zuza
właśnie tak podejrzewałam, ale chciałam się upewnić 😉
Iza/Obiektywnie
Ups… Czy przejażdżki na wielbłądzie w Egipcie też powinnam się wstydzić??? Na swoje usprawiedliwienie mogę dodać, że to była moja pierwsza i jedyna wycieczka z biurem podróży ponad 10 lat temu… I zawsze mi się wydawało, że to zwierzęta hodowane w tym celu, jak u nas konie.
Koralina
Nie wiem właśnie jak to jest z wielbłądami, bo nie spotkałam się żadnymi danymi na ten temat. Ale myślę, że warto się dokształcić w temacie przed ewentualną możliwością skorzystania z tej atrakcji.
Ollie
Karolina bardzo fajny wpis, oby takich więcej! Nawet jeśli ktoś jest ignorantem mam nadzieję, że chociaż przypadkiem trafi na taki tekst i da mu to do myślenia.
Koralina
Dzięki! No też mam taką nadzieję 😉
Łukasz Kędzierski
Ważne aby powstawały takie teksty i trafiały do szerokiego grona czytelników
Where is Demi
Bardzo mądry wpis, pod którym również się podpisuję! Bardzo dobre przytoczyłaś przykłady, choć tak naprawdę jest ich sporo więcej. Wydaje się, że Ci podróżujący powinni mieć więcej oleju w głowie, ale jak widać, często nie… Przykre strasznie, a nam chyba pozostaje tylko o tym głośno mówić i pisać…
Koralina
Dokładnie tak! A z przykładów niestety można by książkę napisać, a nie krótki wpis na blog…
Shin
Ha – nie trzeba daleko jechać, żeby trafić na ludzi wykorzystujących zwierzęta do turystyki… Najbardziej mnie dobija widok karuzeli z żywych kucyków – często pojawiający się na Słowacji czy chociażby na Węgrzech. Nie powiem, żeby dbano o potrzeby tych zwierząt. Ponad trzydziestostopniowy upał, a kucyki chodzą w kółko, bez natychmiastowego dostępu do wody (woda stoi gdzieś obok). Dobiły mnie jeszcze „dzikie” ptaki w zamku w Starej Lubovnie na Słowacji, można było sobie zrobić fotki i pozować z sokołem czy orłem. Zwierzęta były przyczepione łańcuchami. Żenada. Byłam grupowym fotografem ale w tym momencie moi znajomi musieli się obejść bez mojego aparatu. Robili zdjęcia telefonami a potem na fejsa wrzucali, jak pozują dumnie z dzikim orłem na ramieniu.
Koralina
O, nie widziałam o tych kucykach i ptakach… Straszne, że ludzi to kręci, a żadna refleksja nie przemknie przez głowę…
Paula
Aaah! właśnie oglądałam ostatnio na YT zwierzenia jakiejś, która brała ślub na Sri Lance i zachwycała się zdjęciami na słoniu i egzotycznymi przeżyciami. Takich ludzi jest wszędzie pełno!
Koralina
Dlatego właśnie uważam, że takim tekstów jak mój powinno powstawać znacznie więcej, żeby ludzie mogli się zreflektować, że może tego słonia to nie bawi…
Atlas Perspektyw
Niestety, zwierzęta są wykorzystywane w każdym kraju w celach zarobkowych. Jednak w Azji widać, a raczej słychać o tym najczęściej. Absolutnie nie bawi mnie widok smutnych oczu koni, które w upalny dzień wożą turystów do atrakcji, która znajduje się na szczycie góry.Czy nawet pod Morskie Oko w Tatrach. To tez jest wykorzystywanie zwierząt, może nie przez brutalna tresurę ale przez zamęczenie na śmierć.
Zgadzam się, ludzie myślcie o innych istotach!
Koralina
Tak, nie trzeba daleko szukać. Mamy takie przykłady pod nosem, niestety…
Agnieszka /Zależna w podróży
No widać Twój wkurw! Mocny, dobry tekst – mam nadzieję, że autor wkurzającego Cię tekstu (oczywiściem mega ciekaw kto to), to przeczyta. Mnie ostatnio wkurzyli ludzie z małpkami na sznurku w Marakeszu. No i nieustannie się zastanawiam jak się mają wielbłądy, na których jeżdżę w krajach pustynnych. W Izraelu znam ekologiczne gospodarstwo, ale raczej trudno o takie będzie w innych krajach.
Koralina
Dzięki, no zdenerwowałam się trochę 😉 A właśnie, jak to jest z wielbłądami? Bo nie mam zupełnie pojęcia o tym, jak one są traktowane…
Marta / dwarazyziemia.pl
Co do wielbłądów – miałam okazję zobaczyć, jak są traktowane te z indyjskiej pustyni Thar. Byłam mile zaskoczona – wielbłądy wożące turytów na safari pracują może z 4 godziny dziennie (dźwigając na swym grzbiecie tyłki turystów), resztę czasu spędzają odpoczywając przy obozie lub wypuszczane są wolno na pustynię – tak, że czasem godzinami trzeba je szukać, by ruszyć dalej 🙂 Niepokojące wydały mi się tylko wypalone na sierści znaki – na pewno mogliby znaleźć mniej bolesny sposób na ich odróżnianie. Co najważniejsze – wielbłądy w ogóle nie bały się ludzi i generalnie miały, że tak powiem, na nich wyrąbane – a to dla mnie najlepsza oznaka, że wszystko gra. Nie jest to jednak regułą – podobno wielbłądy w Afryce nie mają tak różowo. Zresztą traktowanie indyjskich wielbłądów to też kwestia wrażliwości ich opiekunów i nie wszędzie musi być tak, jak opisałam wyżej. Przed spotkaniem pierwszego stopnia z wielbłądami – koniecznie trzeba szukać informacji, czy zwierzęta nie cierpią!
Koralina
No to chociaż tyle dobrze, że nie wszędzie jest źle. Ale najważniejsze napisałaś w ostatnim zdaniu: koniecznie trzeba szukać informacji, czy zwierzęta nie cierpią!
Mama Globtroterka
Świetny tekst. Ja bym dodała tylko, że nie trzeba wyjeżdżać by świadomie spędzać czas. Wystarczy wspomnieć np. o cyrkach. Mój pięciolatek chciał iść do cyrku, bo koledzy z przedszkola już byli. Poszliśmy na spacer w okolice jednego z nich – zobaczyliśmy zwierzęta w ciasnych klatkach, zmęczone i zaniedbane. Wystarczyło chwilę porozmawiać i wytłumaczyć, że małpka nie jest stworzona po to by jeździć na koniu, a lew po to by skakać przez płonące obręcze. Pieniądze, które moglibyśmy wydać na bilety do cyrku wpłaciliśmy na konto fundacji walczącej o zagrożone gatunki.
Koralina
O tak, cyrk to też temat-rzeka i zgadzam się, że nie trzeba jechać na koniec świata, żeby być świadomym. To samo tyczy się wyrzucania i marnowania jedzenia, które mamy w lodówce, podczas gdy tyle ludzi na świecie umiera z głodu. A co do Twojej rozmowy z synem, piękna postawa! Właśnie tak należy dzieciom pokazywać cyrk, a nie dla świętego spokoju wysyłać je do niego…
Paweł Ziarko
Dobry tekst, ale niestety nie trzeba do aż Azji jechać, by zetknąc się z tym problemem. Wystarczy choćby do Morskiego Oka.
TropiMy Przygody
To prawda. Albo pójść do cyrku…
TM podróżńiczo
Zgadzam się, że wykupienie wyjazdu i spakowana walizka, to nie wszystko. Przed podróżą trzeba trochę poczytać, dowiedzieć się czego o samym miejscu, ale i ludziach, którzy tam mieszkają. W szczególności mam na myśli tutaj miejsca i osoby spoza naszego kręgu kulturowego. Wątpliwe atrakcje z udziałem zwierząt raczej nie dla mnie. Gdybym udał się do Azji- a pewnie tak kiedyś będzie, to jakoś wcale nie odczuwam i nie odczuwałbym potrzeby przejażdżki… na grzbiecie słonia – no „atrakcja przewspaniała, że ho ho…”. Mnie wkurza najczęściej zwykła ignorancja. Byłem niedawno w Albanii. Jest tam już zupełnie inaczej w porównaniu do Europy Zachodniej. Ma to swój urok, klimat. Fajnie i ciekawie było to zobaczyć. No, ale niektórym, to się bardzo nie podobało, bo „dziko, śmierdząco i w ogóle po prostu fu”- naprawdę takie były reakcje. Nic dodać nic ująć. Bez komentarza.
Pozdrawiam 🙂
Koralina
No właśnie w tym wszystkim o ignorancję chodzi. Och tak, Albania to takie „dzikie” miejsce, ale to jest właśnie ciekawe, że jest tam zupełnie inaczej niż w pozostałych europejskich krajach. Wcale nie gorzej. Ale Polak ponarzekać musi 😉
Ewa Serwicka
Dobry i ważny tekst!
TropiMy Przygody
dzięki! 🙂
Anna Hasiuk
Bardzo mądry tekst! Oby trafił jak najszerzej… Osobiście odmówiłam jazdy na słoniu i trzymania małpki na rękach z tych samych powodów, które pojawiły się w tekście…
TropiMy Przygody
pięknie i tak trzymać!
Grażyna Wudniak
Podróżujmy odpowiedzialnie i świadomie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!