Świdnica – miasto na Dolnym Śląsku, o którym napisano już bardzo wiele. Nie będę was zatem zanudzać jego historią, dywagacjami nt. pochodzenia nazwy, datą lokacji czy zarysem historii od pierwszych Piastów do ostatnich Niemców. Nie będę pisać o tym, że kiedyś Świdnica była ważniejsza w regionie niż Wrocław. Nie wspomnę o tym, iż była wiodącym ośrodkiem handlu i siedzibą jedynego niezależnego i niepodbitego księstwa Piastowskiego, podczas gdy wszystkie ziemie dookoła uznać już musiały obcą zwierzchność.
Lubię Kraków. Byłam w nim już tyle razy, że przestałam go traktować jak miasto, które się zwiedza. Stolica Małopolski zawsze ściąga mnie do siebie w konkretnym celu. Nie inaczej było tym razem. Tylko, że tym razem cel był inny: turystyczny. Dzięki temu spojrzałam na to miasto okiem turysty, który przyjeżdża do Krakowa spędzić weekend żeby zobaczyć atrakcje Krakowa.
Dolny Śląsk ma sporo atrakcji turystycznych. Obiecaliśmy sobie, że będziemy ten nasz region poznawać, bo niby dużo już widzieliśmy, ale wciąż odkrywamy miejsca, w których nigdy nie byliśmy albo nawet takie, o których nigdy nie słyszeliśmy. Staramy się nadrabiać, ale wiadomo – nie zawsze się udaje.
Przy wyborze trasy na przetestowanie rowerów padło na Dolinę Baryczy. Blisko z Wrocławia, pięknie i z wieloma trasami rowerowymi. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle są oznaczone i poprowadzone. Choć mogłyby częściej być przy szlakach miejsca przygotowane do pikniku, szczególnie przy stawach. Poza tym jeden ze szlaków wiedzie piaszczystą, leśną drogą, po której nie da się jechać. A przynajmniej nie tymi rowerami. Zatem w gratisie do rowerów był też kilkukilometrowy spacer.
Podzieliłam się z Wami moją opinią na temat hotel Łysoń w Inwałdzie i obiecałam napisać też o tym, co podczas pobytu w hotelu można w okolicy robić. Przede wszystkim można zajrzeć do Parku Miniatur, który znajduje się tuż za hotelem. Fajne miejsce, szczególnie dużo radości przyniesie dzieciakom, choć i ja bawiłam się tam przednio.
Wyobraźcie sobie, że zostajecie zaproszeni na weekend do hotelu, aby sprawdzić oferowane usługi, a potem o nich napisać. Przyjeżdżacie do owego hotelu, a tam wita Was żółw, o ten:
Cudze chwalicie, swego nie znacie! Coraz częściej ostatnio chodzi mi to po głowie. Bo trochę tak ze mną jest. Ciągnie mnie cały czas gdzieś daleko, byle dalej. Tak naprawdę im dalej, tym lepiej. Jakby się jednak chwilę dłużej zastanowić, to okazuje się, że trochę Polski już widziałam, ale wcale nie tak wiele. A przecież jest co oglądać.