Spotkania w drodze, czyli o sensie podróżowania
Celów wyjazdów jest chyba tyle, ilu wyjeżdżających ludzi. Niektórzy chcą rokrocznie „odhaczyć” jak najwięcej miejsc w kolejnym miejscu. Inni wyrywają się na dłuższy (zazwyczaj 2 tygodniowy) urlop w poszukiwaniu pogody i relaksu. Kolejni stawiają na aktywny wypoczynek. Jeszcze inni stwierdzą, że nie warto podróżować i nie będą wydawać pieniędzy na jakieś głupoty typu wyjazdy, bo wolą rozrywki po pracy. Zwłaszcza takie pokroju kredytu na mieszkanie i śledzenie franka. Są też opcje mieszane.
My po przerobieniu kilku różnych opcji stawiamy głównie na spotkania drodze. Powiecie, że i na miejscu można ludzi poznawać. Racja, ale czy ktoś kiedykolwiek powiedział po skończonej czekoladzie, że ta ostatnia kostka to mu już w sumie wystarczy? Albo, że czekolada jest tak spoko, że nigdy nie spróbuje torcika wiedeńskiego czy creme brulee? No chyba nie ma takich ludzi 😉
Spotkania jak bumerang
Bywają spotkania, które do Ciebie wracają w najmniej oczekiwany sposób. Gdy parę lat temu przed wakacjami gościliśmy z Couchsurfingu pozytywną parę z Belgii – Alexa i Claire (zmierzających na farmę organiczną gdzieś na Podlasiu) nie mogliśmy przypuszczać, że „See You soon” nie będzie tylko tradycyjnym pożegnaniem. Pod koniec wakacji, gdy kończyliśmy naszą podróż autostopem przez Bałkany, zatrzymaliśmy się w miejscowości Novi Sad w Serbii. W centrum miasta odbywał się akurat mały festiwal sztuk ulicznych. Przystanęliśmy w małym kręgu publiczności otaczającym akrobatkę tańczącą na rowerze. Możecie wyobrazić sobie nasze zdziwienie, gdy 15 metrów od nas, po drugiej stronie kręgu zobaczyliśmy Alexa, który również oglądał ten występ. Okazało się, że właśnie przyjechał tam na EVS. Żeby tego mało, stało się to w jego urodziny, a Alex dodał, że nie mógł wyobrazić sobie lepszego prezentu.
Przypadkowa Dobra Dusza
Niebo powoli szarzało, zaczynało padać (znowu, po krótkiej przerwie), a my staliśmy przy drodze na szwedzkiej prowincji. Przy małej drodze o natężeniu ruchu „jedno volvo na pół godziny”. W naszej pierwszej stopowej i wspólnej podróży. Humory i wizja noclegu raczej średnio nam dopisywały. Wprawdzie mieliśmy namiot, ale jak i połowa naszych rzeczy był on przemoczony po poprzedniej nocy. Deus ex machina. Przy drodze zatrzymuje się Steffan, około pięćdziesięcioletni właściciel pobliskiej firmy robiącej drogi. Nie tylko oferuje stopa, ale z własnej inicjatywy zabiera nas do swojego wielkiego domu na noc, gdzie oprócz nas i niego nie ma nikogo (oprócz wielu drogich sprzętów). Z miejsca urzekła mnie jego bezinteresowność i zaufanie do dwójki obcych włóczęgów. Później już, w krytej części jego ogrodu, przy dobrej kolacji i winie opowiada nam, jak to sam wiele lat temu podróżował, m.in. po Afryce Południowej. Następnego dnia podwozi nas jeszcze kawałek, dając na pożegnanie bilety do lokalnego Western City.
Nie tylko small talki
Wydawać by się mogło, że takie spotkania w drodze to okazja, żeby pogadać na parę ogólnych tematów (skąd, dokąd, po co, czym się zajmujemy w domu, hobby, etc.) zanim każdy odejdzie w swoją drogę… I to zazwyczaj prawda, tak np. było gdy na skrzyżowaniu dwóch dróg w Macedonii spotkaliśmy parę autostopowiczów z Izraela. Nie zawsze jednak musi tak być. Z Victorią, u której nocowaliśmy w Alicante, przegadaliśmy pół nocy, wymieniając poglądy na różne tematy, od historii i kultury europejskiej, po tematy stricte naukowe i wnioski z obserwacji społeczeństw w naszym i jej kraju. Dyskutowaliśmy zarówno na tematy gospodarcze, jak i światopoglądowo-społeczne. Gdyby następnego dnia Victoria nie musiała wstać do pracy (jest wykładowcą na miejscowym uniwersytecie) z chęcią przesiedzielibyśmy przy tych rozmowach, winie i tapas do rana. Podobnie było w Cadiz, gdzie z naszymi gospodarzami, Andrzejem, Polakiem z Anglii i Karin ze Szwecji, oraz ich znajomymi spędziliśmy długie godziny przy rozmowach na dachu ich mieszkania 🙂
Spotkania w domu
Po raz kolejny będzie o Couchsurfingu, a dokładniej o ludziach dzięki niemu poznanych. W tym przypadku nie musisz nawet ruszać w świat, bo to świat przyjeżdża do Ciebie. Spotkania w drodze bez ruszania się z domu mogą zaskakiwać. Ja na zawsze zapamiętam wizytę Katie (uśmiechniętej i bardzo pozytywnej dziewczyny z Australii), Toma (freelancera z Izraela), Indre (jadącej z Litwy do Londynu, a tak naprawdę będącą cały czas w podróży) czy Andreja i Lisy (będących w 3-miesięcznej autostopowej podróży po Europie, a już planujących po powrocie na Ukrainę ruszyć na El Camino). Tych spotkań było o wiele więcej, a wszystko to w podróżach odbywanych głównie w dyskusjach – nie musieliśmy się nawet ruszać z Wrocławia.
Spotkania prawie jak w domu
Są ludzie, którzy nawet ledwo co poznani sprawiają wrażenie, jakby byli naszymi dobrymi przyjaciółmi z dawnych czasów. Tak było podczas naszej podróży po Rumunii, gdy zatrzymaliśmy się na noc u Andreei, bardzo pozytywnej, inteligentnej i zrelaksowanej osoby. Nie dość, że czuliśmy się u niej jak w domu, to również w spędzaniu wspólnie czasu złapaliśmy idealny balans. Poza tym trafiliśmy do miejsc, do których sami nigdy byśmy nie trafili, jak nieoznaczony pub mieszący się na parterze kamienicy z wyjściem na cudowny ogród. Pomimo tego, iż w Rumunii zobaczyliśmy wiele pięknych miejsc, to właśnie to spotkanie, jedno z najlepszych doświadczeń couchsurfingowych jakie mieliśmy, będzie jednym z ważniejszych wspomnień z tego kraju. Takie spotkania w drodze to jest to!
Spotkania w drodze
Te dosłowne spotkania w drodze. Zaczęło się dziwnie. Piliśmy rano kawę w albańskiej Shkodrze, kiedy podszedł do nas chłopak pytając od razu, czy widzieliśmy jakąś wystawę fotografii. Po chwili konsternacji okazało się, że Simon pochodzi z Włoch, podróżuje samotnie autostopem i mijał nas tydzień wcześniej w Czarnogórze, gdy czekaliśmy przy drodze na następnego kierowcę. Poszliśmy razem na tę wystawę, później na obiad, na koniec kupiliśmy wino i poszliśmy na dach naszego remontowanego hotelu/wieżowca/byłego hotelu robotniczego, aby spędzić razem czas i podziwiać zachód słońca. Robotnicy pracujący na tym dachu mało się nami interesowali. To fajne spotkanie nie skończyło się w drodze. Po roku odwiedziliśmy Simona w jego domu w Mediolanie i wyskoczyliśmy razem na chwilę do Szwajcarii.
Spotkanie przed spotkaniem
Noc, godzina prawie 23. Lądujemy w Fezie i wychodzimy przed lotnisko, gdzie z miejsca stajemy się obszarem zainteresowania taksówkarzy, bo „autobusu już nie ma”. My jednak wiedząc, że jest i to 50 metrów dalej idziemy na przystanek, grzecznie dziękując taksówkarzom. Nagle widzimy biegnącą za nami/przedzierającą się przez taksówkarzy niewysoką dziewczynę z plecakiem, pod którym spokojnie mogłaby się ukryć. Ayndri ze Sri Lanki zapytała nas lekko przerażonym głosem, czy może się z nami zabrać do miasta. Po chwili jechaliśmy już w trójkę autobusem, którego przecież nie było. Ayndri spotkaliśmy w drodze do naszego gospodarza, Alego, u którego berberyjskiej rodziny w górach spędzić mieliśmy kolejne dni. Ali bez problemu zgodził się, abyśmy przyjechali w trójkę. Tak oto, nie dość, że nieoczekiwanie poznaliśmy świetną i sympatyczną dziewczynę na lotnisku (i kompankę połowy wyjazdu do Maroka), to jeszcze spędziliśmy czas u Alego, rewelacyjnego gospodarza i jego przecudownej rodziny, zwłaszcza mamy, z którą choć nie mogliśmy porozmawiać ani po angielsku, ani po francusku, to za sprawą śmiechów i gestów bez problemu złapaliśmy kontakt.
Spotkanie w najmniej oczekiwanym miejscu
Każdy ma takie miejsce, w którym raczej nie nastawia się na spotkanie kogokolwiek, zwłaszcza kogoś, kogo jeszcze długo będzie wspominać. I planować kolejne spotkanie. Podczas ostatniego pobytu w Krakowie skusiliśmy się na wypad do Wieliczki. Jedno z bardziej turystycznych miejsc regionu, gdzie już od rana setki ludzi z rożnych krajów czekało w długich kolejkach po bilety. Skwar lał się z nieba. Turyści polscy byli w zdecydowanej mniejszości, zresztą Rachelle, bo o niej mowa, podeszła do nas i zapytała po angielsku, skąd jesteśmy 😉 Amerykanka, pracująca jako pielęgniarka w szpitalu na Sycylii (a wcześniej m.in. na misji w Afganistanie) przyleciała na parę dni do Krakowa, bo postanowiła wykorzystać 2-letni kontrakt we Włoszech, aby jak najwięcej Europy zobaczyć. Spędziliśmy ten dzień razem, idąc później na wspólny obiad i wieczorne piwo. Ten jeden dzień to zdecydowanie za mało, Rachelle okazała się bardzo interesującą i inteligentną osobą, a my dzięki temu spotkaniu dodaliśmy Georgię (tę w USA) do miejsc, które kiedyś na pewno odwiedzimy, gdyż tam właśnie prawdopodobnie nasza znajoma po kontrakcie we Włoszech powróci. Jeśli nie wróci, to nic nie szkodzi, bowiem nadal jesteśmy w kontakcie, znajdziemy się 🙂
I ostatnie spotkanie o spotkaniach w drodze, do którego doszło jakiś czas temu we Wrocławiu, a które po części wpłynęło na mnie i zmotywowało do napisania tego tekstu. Szymon Banaszczyk, autor bloga Szymon Podróżnik gościł czas jakiś temu we Wrocławiu przy okazji promocji swojej książki „Tryptyk z podróży”. Opowiadał o swoich spotkaniach w drodze, które były kwintesencją również jego podróży i o których książka ta opowiada. Słuchanie o spotkaniach Szymona tak nas wciągnęło, że temat ten kontynuowaliśmy z nim już po oficjalnej części prezentacji. Zarówno książka, jak i rozmowa z jej autorem jest wysoce wciągająca i inspirująca, polecam wszystkim takie spotkania.
Jesteśmy wielkimi szczęściarzami, iż spotkaliśmy tych wszystkich ludzi i już nie możemy się doczekać, kogo jeszcze w podróży spotkamy. Jedno jest pewne: żadna katedra czy muzeum, choćby najpiękniejsze, nie pozostawią w głowie tego długotrwałego śladu, jaki pozostawiają spotkania w drodze. Śladu na całe życie. Ciekaw jestem, jakie spotkania zostawiły największe ślady w waszym życiu? Podzielcie się swoimi historiami w komentarzach 🙂
[ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third][/ezcol_1third] [ezcol_1third_end][/ezcol_1third_end] Jeśli zarezerwujecie lot, noclegi lub samochód za pomocą powyższych linków, my dostaniemy parę groszy. Waszej rezerwacji nie zrobi to różnicy, a my wprawdzie kokosów nie zarobimy, ale zawsze na jakiś obiad czy wino się uzbiera 🙂 Dziękujemy!
24 Komentarze
Karolina Romanow
I jak tu twierdzić, że jakiekolwiek spotkanie może być przypadkowe? :)) Dobrze jest też wracać kilka razy do tego samego miejsca i odkryć jak może zmieniać się ono pod wpływem ludzi, których akurat tam spotkamy 🙂 Pozdrawiam i samych ciekawych ludzi na Waszej drodze Wam życzę :))
Koralina
Dokładnie 🙂 To też fajna perspektywa! Dzięki i wzajemnie! 🙂
Koralina
Pewnie, że fajnie! A w przypadki też nie do końca wierzymy 😉 Dziękujemy! 🙂
Edek
Ten wpis udowadnia że świat jest mały. Ja zazwyczaj jadę razem z dużą liczbą znajomości i zawsze kogoś znajomego spotkamy w trasie. 🙂
Tomek
Też zdarzyło mi się kiedyś ponownie spotkać tych samych ludzi, byli to akurat Polacy, ale spotkaliśmy się podczas dwóch wakacji i za każdym razem na innej wyspie w Grecji 🙂 bardzo ten świat mały 🙂
Bartek
Noooo fajne są takie spotkania, nie? 🙂
Darek
My mieliśmy to szczęście, że przez CSa poznaliśmy wielu przyjaciół, których od tego czasu spotykamy regularnie. Podróże – connecting people 🙂
Bartek
No i to jest też dla nas nawiększy plus CSa 🙂
5000lib
Spotkania z ludźmi to bardzo ważna kwestia, nie wiem, czy są inne na końcu świata, może my, inaczej na nie patrzymy…
Koralina
Każda podróż przynosi nowe, więc trochę się ich zbiera 🙂 Ty na pewno masz całą masę po Twojej podróży! 🙂
Marcin Wesołowski
Wczoraj siedziałem przy piwie z moim amerykańskim profesorem, promotorem z czasów studiów. Rozmawialiśmy właśnie o magii spotkań. Niedawno, gdy wracałem z Kijowie, spotkałem go w pociągu, jak to się mówi, in the middle of nowhere. Postanowiliśmy się spotkać w Krakowie i kontynuować rozmowę. Opowiadałem mu o najbardziej odjechanej sytuacji, kiedy będąc w Batu Caves pod Kuala Lumpur, nagle ktoś do mnie podszedł, klepnął po ramieniu i się przywitał. Patrzę, a tu kolega z Warszawy! Spotkania to cudowna rzecz! Pozdrawiam!
Koralina
Ekstra! Te przypadkowe, jak Twój kolega w Batu Caves czy „nasz” Alex w Serbii są najlepszymi niespodziankami, jakie można sobie wyobrazić 🙂
Kamila Anna Napora
ja się nieustannie na długie włosy Bartka nie moge napatrzeć! 😀
Bartek
Różne rzeczy się w życiu robiło 😉
Łukasz Przybyłek
Super historie… też tak mam… (znajomego ze studiów spotkałem kiedyś na Syberii a przenocowany na Couch’u chłopak z Indonezji był później moim przewodnikiem na Bali) dobra energia wraca 😉 a świat jest dzisiaj taki malutki.
Bartek
dobra energia wraca, bardzo prawdziwe 🙂
Katarzyna Pięta
no niestety taki nasz los że może podróżowanie jest piękne i niesamowite ale koszt tego to fakt że nieustannie nam się łezka w oku kręci. 🙂
Natalia Malec
każda podróż to nowe spotkania i nowe doświadczenia, większość wspaniała, ale każde ważne i rozwijające 🙂
Maciej Marczewski
Bo właśnie w podróżach najwspanialsi się ludzie których spotyka się w drodze 🙂
Magdalena
Wspaniałe historie. Myślę, że najfajniejsze i najbardziej wartościowe jest właśnie podróżowanie dla spotkań.
Bartek
Ja się cieszę, że mieliśmy ten przywilej spotkać tych wszystkich ludzi 🙂 Zdecydowanie spotkania nie są jedynym powodem wyjazdów, ale mogą być ich siłą napędową 🙂
Kuba Zygmunt
Fajnie się poczuć, gdy w ostatnim spotkaniu, o którym piszesz, także i ja brałem udział. Szymek mam talent to inspirującej gadki. To prawda!
Bartek
A kiedy twoja prelekcja we Wrocławiu? 🙂
Grażyna Wudniak
iii i nadal piękni i młodzi 😀 😀 😉